"Czy ty wiesz jaki świat byłby bez lasek bez sensu?"

8.2K 205 13
                                    

#Mike
Nie wiedzieć czemu, Leah nie chciała ze mną gadać do końca lekcji. O co jej znowu chodzi? Zresztą, mniejsza z tym. I tak za chwilę się odbrazi. Jestem umówiony z Ethanem w galeri. Idziemy coś zjeść. Właśnie jedziemy samochodem.
-Stary, mówię ci zakochałeś się w Sarze.-powiedziałem do niego. Już od dawna było widać jak wywiesza jęzor za każdym razem gdy ją widzi.
-Myślisz?-spytał.
-Ta, myślę. I to dziwne, że masz w ogóle w sobie coś takiego jak zakochanie.
-Ej, dobra, dobra. To nie ja wtykam swój nos wszędzie tam gdzie jest Leah.
-Wcale nie wtykam nosa. Po prostu trudno się jej oprzeć. Za bardzo mnie pociąga, żebym przeszedł obojętnie. A tak w ogóle nie wiesz o co może jej znowu chodzić bo ze mną nie gada.-Parker zaśmiał się.
-I ty mnie o to pytasz? Przecież ona mogła się obrazić o wszystko a to, że to zrobiła, to wogóle nie jest dziwne.
-O co ci chodzi?-na serio nie wiedziałem co może mieć na myśli i zmarszczyłem brwi.
-No wiesz, ona jest typem dziewczyny nie dostępnej a jednak już się z nią kilka razy całowałeś. Mogła zauważyć cię z jakąś laską kiedy się pieprzyliście i teraz sobie pewnie myśli, że jesteś takim dupkiem za jakiego cię miała jak i nie większym.
-Nie, to raczej nie możliwe.-byłem pewny swojego zdania.
-Stary, ja nie wnikam w to z kim się pieprzysz, ale sądzę, że jednak mam rację.
-Okej, koniec tematu. Wróćmy do ciebie i Sary. Masz jej numer prawda?-spojrzał na mnie i podrapał się w głowę.
-Nie mam.-odpowiedział cicho. Wytrzeszczyłem oczy.
-Co!? Jak mogłeś nie wziąść od niej numeru? Ty ośle. To pierwsza rzecz jaką powinieneś zrobić. Ja odrazu dostałem numer Lii.
-Od razu, pomijając wasze pierwsze spotkanie i potem kolejne kiedy przywaliła ci w twarz. A numer dała ci tylko dlatego, że specjalnie wrobiłeś ją w projekt.-zaczął mi teraz wypominać moją i Lii przeszłość. Co ja gadam jaką moją i jej? Tylko moją, nie ma nas. Wcale o niej nie myślę.
-Dobra. Przestańmy gadać o dziewczynach. Ciągle tylko one.-powiedziałem.
-Czy ty wiesz jaki świat byłby bez lasek bez sensu? Oby ich było jak najwięcej-stwierdził i uniusł rękę do góry.
W końcu dojechaliśmy. Weszliśmy przez obrotowe drzwi.
-Gdzie idziemy?
-Może do KFC?
-Może być.
Ruszyliśmy do naszego celu. Sporo ludzi dzisiaj było. Nagle dostrzegłem Kate i Sarę w jednym ze sklepów. Przetarłem oczy aby się upewnić czy to nie zwidy. To naprawdę one.
-Ethan! Patrz.-zawołałem za kumplem, który już trochę się oddalił.
-Co jest?-spytał gdy zawrócił.
-Tam są dziewczyny.-wskazałem głową na sklep.
-Faktycznie. I Sara też jest. O, i twoja Leah.-na to imię się ocknąłem.
-Gdzie?-szukałem jej wzrokiem.
-Teraz stoi obok Sary.-spojrzałem we wskazanym kierunku. To rzeczywiście ona. Uśmiechała się. Ale ładnie wygląda. Teraz ruszyła chyba w stronę przebieralni. Muszę z nią pogadać na temat jej fochów.
-Muszę z nią pogadać.-objaśniłem blondynowi.
-Nie chcesz chyba jej jeszcze bardziej wkurzyć i zepsuć dnia? Ja bym ją zostawił w spokoju.
-Idę tam.-postanowiłem i uśmiechając się sam do siebie wszedłem do środka.
-Ja poczekam w KFC, nie chcę być świadkiem tego jak dostaniesz w prezencie nowego sińca!-usłyszałem za sobą głos ale mam to gdzieś. Dowiem się o co jej chodzi. Żadna z dziewczyn mnie nie zauważyła a Leah była w przymierzalni. Zaczekam aż wyjdzie. A może tam iść? Nie, lepiej nie. Nie mogłem się zdecydować. Jeżeli tam wejdę to mogę oberwać. Gdy myślałem usłyszałem nagle jej głos.
-Sarah! Chodź tu szybko?-przyjaciółka odpowiedziała jej, że za chwilkę przyjdzie, więc stwierdziłem, że ja mogę się jej przydać i ruszyłem w stronę przymierzalni. A jeżeli nie będzie miała nic na sobie? Jak ja się opanuje? Trudno idę tam. Niepewnie chwyciłem za zasłonę i ujrzałem blondynkę wpatrzoną w telefon. Aha, fajnie nie widzi mnie.
-Pomóż, bo nie dam rady odpiąć zamka.-powiedziała nie odrywając wzdoku od telefonu. Ona myśli, że to Sara przyszła. Nawet w lustrze mnie widać ale ona gapi się w telefon. Ale mam farta. Uśmiechnąłem się szeroko i odsunąłem jej piękne włosy na jeden bok. Chwyciłem za zamek i zjechałem nim w dół. Oczy mi się zaświeciły. Chwyciła za górę sukienki, zaczęła ją lekko zsuwać w dół i odwróciła się mówiąc:
-Dzięki.-zaraz jak stanęła przodem do mnie, odskoczyła do tyłu i straciła równowagę ale złapałem ją w tali, dzięki czemu się nie przewróciła. Zrobiła wielkie oczy i złość wdarła się na jej twarz.
-Do jasnej cholery! Co ty tu robisz!?-nawrzeszczała na mnie.
-Pomagam ci się rozebrać królewno-odparłem, szczerząc się przy tym. Zobaczyłem w jej oczach chęć zamordowania mnie i zrobiłem pół kroku w tył.
-Ohh!!! Mam ochotę cię zabić! Jakim prawem mi tu włazisz i skąd się tu wziąłeś!?-tak. Zgadłem co to zabijania mnie.
-Usłyszałem twoje wołanie o pomoc i...-przerwała mi bardzo wściekła.
-I chciałeś sobie mnie porozbierać!? Dupek! Mam cię dość! Wyłaź!-zauważyłem, że ma zamiar mnie wypchnąć ale musiała trzymać sukienkę żeby jej nie spadła. Szkoda bo chętnie bym sobie pooglądał dokładniej jej ciałko.
-Wywaliłabym cię stąd ale jak widać nie mogę więc oddaj mi tą przysługę i zrób to sam.-jak mogłem sam stąd wyjść? Po prostu nie mogę oderwać od niej wzroku.
-Kurwa nie mogę.-odpowiedziałem jej.
-Bo?-uniosła brwi w zapytaniu.
-Bo wyglądasz tak kurewsko seksownie w tej kiecce.- patrzyłem się na nią a ta uchyliła usta ze zdziwienia. Nagle weszła Sara. A niech to. Może znowu bym się z nią całował.
-Ojć! Upsik, sory, że wam przeszkadzam ale wołałaś mnie.-dziewczyna wyglądała na rozbawioną.
-Tak, ale problem już się rozwiązał.-odparła jej Leah i wściekle na mnie patrzyła.
-Mike, co ty tu robisz?-zapytała mnie Sarah.
-Przyszedłem z Ethanem coś zjeść.- na imię mojego kumpla, blondynka uśmiechnęła się po czym spytała i z chichotem i zakrywała usta dłonią.
-Lię?-No może nie dosłownie zjeść ją ale bym tak to bardzo chciał. Ostatni raz się całowaliśmy kiedy przyjechałem po Mozarta czyli wczoraj. Bardzo dawno nie dotykałem jej ust.
-Nie ukrywam, że chciałbym to zrobić.-odpowiedziałem w końcu. Teraz Brown ma ochotę jeszcze bardziej mnie zabić.
-Okej, koniec imprezy, Coullman wypad!-uniosła się i wskazała mi stronę wyjścia. Niestety nie mogłem zostać.
-Dobra idę. Do jutra.-przed wyjściem posłałem jej jeszcze uśmiech, choć wiedziałem, że ją to wkurzy. Udałem się do Ethana, który miał czekać w KFC. Siedział przy stoliku i już coś jadł.
-Jesz beze mnie? Nie ładnie.
-I jak tam? Masz tego siniaka?
-Odziwo nie, chociaż już myślałem, że się go dorobię. Leah była strasznie wściekła.
-Spytałeś jej o co się obraziła?
-Jakoś nie było okazji.-odpowiedziałem mu.
-To co żeście tam do jasnej cholery robili?
-W sumie to nic. Staliśmy w przebieralni.
-Ja pierdole, że co?-Ethan zakrztusił się hamburgerem.
-Nie wydarzyło się to co myślisz, że się wydarzyło. Po prostu pomagałem jej rozpiąć sukienkę.-to musiało zabrzmieć jednoznacznie. Szatyn popatrzył na mnie jak na głupka.
Opowiedziałem mu wszystko ze szczegółami i w między czasie jadłem hamburgera, którego zamówiłem a ten tylko kiwnął głową.
-Jesteś nie możliwy.
-Wiesz, że Sarah się uśmiechnęła jak o tobie wspomniałem?
-To nic nie znaczy. Leah też się potem do ciebie uśmiechała.-to fakt. Naprawdę uśmiechała się i śmiała aż do dzisiaj. Jakoś się dowiem o co jej chodzi.
-Ale ona serio bardzo cię lubi. Nie zapomnij jutro wziąść od niej numeru.
-Mike?
-Co?-spojrzałem zaciekawiony na kumpla.
-Tak z ciekawości to jak masz zapisaną Lię w telefonie?-nie spodziewałem się takiego pytania.
-Seksi Queen.-nie miałem ochoty mu o tym mówić ale to mój najlepszy przyjaciel.
-Poważnie? Ja pierdole ale masz wyobraźnię. Dobra, zbieramy się.-
Opuściliśmy galerię, poszliśmy na parking w stronę naszego samochodu i odjechaliśmy. Teraz na drodze nie było już tak tłoczno jak kilka godzin temu.
-Jedziesz jeszcze do mnie?-spytałem się blondyna, który kiwnął przecząco głową.
-Muszę jeszcze dzisiaj coś przygotować na jutrzejszą imprezę, także nie mogę.
-Spoko. To jedziemy do ciebie. Pomogę ci.
-Dięki.-i tak nie miałem nic ciekawszego do roboty. Powróciłem myślami do Lii, ubranej w tą wyzywającą sukienkę. Raczej na imprezę jej nie założy ale przynajmniej miałem okazję sobie ją pooglądać w takim stroju. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Ethana.
-Czemu nie jedziesz? Już jest zielone.-spojrzałem na niego bo informacje docierały do mnie w tej chwili bardzo wolno.
-Co?-przymrużyłem oczy i spytałem, żeby ponownie usłyszeć to co powiedział.
-Kurwa, jajco. No jedź.-samochody za mną zaczęły trąbić i dopiero wtedy ruszyłem.
-Myślałeś o Brown prawda?-uniusł jedną brew do góry i czekał na odpowiedź.
-Ee wcale nie.-utkwiłem swój wzrok na drodze i próbowałem się wymigać i skupić na jeździe.
-Dobrze wiesz, że i tak w to nie uwierzę. Nawet nie musisz mi tego potwierdzać. Ja to wiem. I wiem też, że jesteś w dupie bo laski zawsze same się na ciebie rzucały a tutaj jest odwrotnie. Ona zachowuje się inaczej i to dla ciebie coś nowego więc nie radzisz sobie z emocjami. Przynajmniej jest mądra a nie taka jak te puste lale jak Samantha. Zmień lepiej swoje gusta.
-Cholera, po prostu ona jest zbyt mądra i nie chcę jej wpuszczać bardziej do swojego życia bo boję się, że nie zrozumie. A ona też stara się mnie unikać i bronić przede mną tylko słabo jej to wychodzi.-tłumaczyłem mu co we mnie siedziało i machałem przy tym ręką.
-I dlatego chcesz ją tylko przelecieć bo się boisz? A co jeżeli ona akurat zrozumie? W końcu, jest inna niż wszystkie. Stary, po prostu ogarnij się i nie rań jej. Ona jest z wierzchu twarda ale w środku nie, więc jeżeli popełnisz jakiś błąd to najprawdopodobniej cofniecie się i już zostaniecie na poziomie "dupek". Jeżeli ją naprawdę lubisz to zostańcie po prostu bardzo dobrymi kolegami.-przyjaciel wyprawił mi długą reprymendę co do stosunków moich z Lią. Osobiście myślę, że Leah jest osobą godną zaufania i, że świetnie byśmy się dogadywali ze sobą jako przyjaciele. Ale zaprzyjaźnianie się z nią nie jest takie proste. No znaczy się może jest ale nie dla osoby takiej jak ja. Zobaczymy jak się potoczy ta nasza burzliwa znajomość. Dalej nie wiem o co jej chodzi a zobaczę się z nią dopiero jutro w szkole. Może czegoś się w końcu dowiem. Zaparkowaliśmy pod domem Parkera. Wysiedliśmy i weszliśmy do jego domu. Trzeba przygotować dom. Jakieś balony, napisy, confetti, serpentyny by się przydały. Trzeba też przygotować cały sprzęt i zapełnić kuchnię potrzebnymi rzeczami, mając na myśli jakiś alkohol. Zajmie nam to na pewno sporo czasu, więc prędko do domu nie wrócę. Przydałaby się jakaś dziewczyna do dekoracji. Oczywiście odrazu pomyślałem o mojej królewnie. Uderzyłem się w myślach, nie, nie mojej. I tak nie przyjdzie bo jest na mnie zła. Trudno. Damy jakoś radę sami.

Oby się wam podobał rozdział. Ja nadal czekam na jakieś znaki od czytelników czy wam się podoba czy nie. Piszcie bo nie gryzę a cieszy mnie każdy, nawet najkrótszy komentarz. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.



Change the bad boy (W TRAKCIE POPRAWY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz