Sześćdziesiąt siedem

19 3 0
                                    

Jocelyne

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jocelyne

Gdzieś w pamięci wciąż miała wspomnienie słów mamy. Coś w tej rozmowie sprawiło, że poczuła się lepiej – tylko trochę, ale to wydawało się lepsze niż nic. Co prawda nadal nie miała pojęcia, w jaki sposób powinna myśleć o sobie, swoich zdolnościach, a tym bardziej traktować perspektywę potencjalnego spotkania z Dallasem, niemniej na swój sposób zdołała się uspokoić.

Nie miała pewności, czy powrót do domu był takim dobrym pomysłem. Jasne, chciała znaleźć się jak najdalej od grasującego po Mieście Nocy wilkołaka, jednak odległość w najmniejszym nawet stopniu nie rozwiązywała najważniejszych problemów. Jakby tego było mało, Jocelyne nade wszystko pragnęła pozostać w świecie snów, skoro tylko w ten sposób mogła zatrzymać przy sobie Renesmee. Jeśli mogła stać się dla niej swego rodzaju „przystankiem", zwłaszcza takim, którego ta potrzebowała, żeby nie zwariować.

To wszystko wydawało ją przerażało. Nie chciała nawet brać pod uwagę, że cokolwiek mogłoby pójść nie tak. Słodka bogini, nie wyobrażała sobie tego! Nie miała pojęcia w jaki sposób pomóc mamie albo na cokolwiek się przydać. Nie była w stanie zrobić niczego innego, prócz zapewnienia Nessie swojego umysłu w chwilach, gdy śniła. Sęk w tym, że przecież nie mogła spać w nieskończoność, prędzej czy później musząc w końcu się obudzić.

Wiedziała, że to, że w ogóle udało jej się odpocząć, w dużej mierze zawdzięczała Gabrielowi. Tata nie pierwszy raz pomagał jej spokojnie śnić, trzymając na dystans to, czego tak bardzo się obawiała. W jakimś stopniu martwiło ją to, że wyraźnie chodził podenerwowany, ale nie próbowała o nic pytać. Tak było prościej, zresztą jakiekolwiek oznaki napięcia wydały się Joce w pełni zrozumiałe, zważywszy na sytuację. Kiedy na dodatek okazało się, że Alessia nie planowała wracać z nimi o Seattle, ona sama zaczęła martwić się w stopniu niemniejszym, co i ojciec.

Właściwie sama nie była pewna, czego oczekiwała po powrocie. Wciąż myślała o pogrzebie Allegry, samej sobie nie potrafiąc wytłumaczyć, co wzbudzało w niej najwięcej wątpliwości. Pocieszała się słowami mamy i tym, że ciotka na pewno nie miałaby pretensji za to, że Joce nie pojawiła się na uroczystościach, jednak to wcale nie było takie proste. W gruncie przejmowała się dosłownie wszystkim – począwszy od wyrzutów sumienia, aż po obawy, że w którymś momencie mogłaby jednak Allegrę zobaczyć.

Zaszyła się w swoim pokoju, gdy tylko wrócili do domu. Miała ochotę spróbować zasnąć i znów spotkać się z mamą, ale czuła się zbyt pobudzona, by ot tak pogrążyć się we śnie. Wiedziała, że nikt nie wymagał od niej ciągłego trwania w nieświadomości, a tym bardziej że to na dłuższą metę mogło okazać się niezdrowe, jednak potrzeba przydania się do czegoś, okazała się o wiele zbyt silna. Zbyt mocno bała się, co mogłoby pójść nie tak. To, że mama wydawała się przerażona, kiedy się żegnały, tym bardziej sprawiało, że nie potrafiła zachowywać się obojętnie.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz