Dwadzieścia jeden

12 3 0
                                    

Leah

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Leah

Pędziła przed siebie - w pośpiechu i na oślep. Zawsze była szybka, a już na pewno lubiła biegać, jednak w tamtej chwili pęd w najmniejszym stopniu nie przynosił jej przyjemności. Co więcej, zdecydowanie nie poruszała się jak pełen gracji, wprawiony w biegach wilk, którym w teorii była. Łapy raz po raz jej się plątały, a raz nawet potknęła się i zaryła w ziemię. Warknęła cicho, bynajmniej nie zamierzając się zatrzymać. Wręcz przeciwnie - przyśpieszyła, ledwo tylko odzyskała równowagę, dla pewności jeszcze raz po raz wbijając pazury w ziemię, by lepiej się wybić.

Początkowo udawało jej się nie myśleć. Zresztą dlatego wolała zwierzęcą postać, aż za dobrze rozumiejąc, dlaczego do przemiany dochodziło pod wpływem emocji. Co prawda nie przypominała sobie, kiedy ostatnim razem straciła nad sobą panowanie, prawie jak gówniarze, którzy dopiero co dołączali do watahy, ale to nie miało znaczenia. Liczyło się, że wilcza forma pozwalała choć na moment zapanować nad uczuciami. Przez krótką chwilę wszystko było prostsze - liczył się bieg, stawianie kroków i to, by znaleźć się jak najdalej. Marzyła o to, by w pełni skupić się na instynkcie; pozwolić, by na pierwszy plan wysunęły się wyłącznie podstawowe potrzeby i łatwe do kontrolowania emocje.

Z tym, że nie potrafiła.

Kiedy pierwszy szok minął, uświadomiła sobie, że wciąż jest sobą. Była świadoma, a do tego wszystkiego w głowie miała mętlik. Nie pomagała nawet pustka, za którą nieraz dałaby się zabić, byleby tylko odciąć się od mentalnego połączenia z resztą grupy. Zresztą tylko dlatego tutaj była, prawda? Uciekła, bo to była jej szansa - choć ten jeden raz, zaledwie na kilka dni. I choć przez cały ten czas zasłaniała się troską o Setha, w rzeczywistości było w tym coś jeszcze, bardziej egoistycznego, czego w równym stopniu się wstydziła, jak i uważała za naturalne. Bo przecież chciała tego. Pragnęła uciec przez tyle czasu, że wykorzystanie okazji nie powinno być niczym złym.

Tak sądziła aż do tej w chwili. Nagle cisza i konieczność obcowania z własnymi myślami, okazały się prawdziwym przekleństwem. W jednej chwili zatęskniła za przekrzykiwaniami, głupimi żartami i wzajemnym powarkiwaniem. Wtedy przynajmniej mogłaby nie myśleć. Jak zwykle skupiałaby się na wznoszeniu wokół siebie muru, wywracaniu oczami i próbie opanowania morderczych chęci względem tych, którzy zbytnio by się nią interesowali. Wtedy wszystko stałoby się łatwiejsze, przy odrobinie szczęścia pozwalając wilczycy odciąć się od tego, czego za żadne skarby nie chciała przyjąć do świadomości. Tak byłoby bezpieczniej. Wtedy przynajmniej miałaby motywację, ale tutaj? W tym miejscu, biegnąć przez obcy teren i za towarzysza mając wyłącznie cisze, nie istniało nic, co mogłoby rozproszyć jej uwagę.

Zaskomlała żałośnie. I tak nie miał być w stanie jej usłyszeć, więc mogła sobie na to pozwolić. Z opóźnieniem uświadomiła sobie, że najwyraźniej biegała w kółko, zwłaszcza że wyraźnie wychwyciła swój własny trop. Trudno. I tak liczył się tylko bieg, a przynajmniej tak sądziła do momentu, w którym zabrakło jej energii, by dalej krążyć bez celu. W pewnej chwili po prostu zwolniła i już tylko bezradnie dreptała w miejscu, miotając się i nie mając pojęcia, gdzie powinna się udać.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz