Trzydzieści dwa

15 3 0
                                    

Beatrycze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Beatrycze

– Chaos?

Wzdrygnęła się, momentalnie podrywając głowę. Lawrence jak gdyby nigdy nic stał w progu, uważnie ją obserwując.

– Podsłuchiwałeś? – obruszyła się.

To były pierwsze słowa, które przyszły jej do głowy. L. prychnął, spoglądając na nią z powątpiewaniem. Mimo wszystko nie wyglądał na urażonego, zupełnie jakby w tym stwierdzeniu nie było niczego, co mógłby uznać za niewłaściwe.

– Oczywiście, że tak – stwierdził z rozbrajającą wręcz szczerością. Podszedł bliżej, wciąż nie odrywając wzroku od Beatrycze. – Pal licho, że wciąż tutaj przesiaduje. Nie mam pojęcia, co macie z Eleną do radosnego gawędzenia sobie z demonami.

– Jest całkiem sympatyczny. – Wzruszyła ramionami. – Poza tym to mąż Eleny. Kto jak kto, ale ty wiesz o tym najlepiej.

Prychnął w odpowiedzi, przez moment sprawiając wrażenie kogoś, kto sam nie wie, w jaki sposób powinien się zachować. Beatrycze zawahała się, z wolna prostując i odsuwając od barierki balkonu. Pomyślała, że powinna wrócić do środka, ale tak naprawdę sama nie była pewna, jak się zachować. Coś w obecności Lawrence'a wystarczyło, żeby poczuła się nieswojo, tym bardziej że nie miała pojęcia, w jaki sposób powinna się względem niego zachowywać.

Nie wyglądał na rozeźlonego. Wciąż nawet słowem nie zająknął się na temat tego, co zrobił Sage, ale to akurat mogła przewidzieć. Do incydentu z samochodu również nie wracał, aż zaczęła mieć wątpliwości, czy w ogóle zrobiło to na nim jakiekolwiek znaczenie. W takich chwilach żałowała, że nie potrafiła czytać mu w myślach. Może wtedy wszystko stałoby się prostsze...

– Wszystko w porządku, radości? – zapytał, a kpina jak na zawołanie zniknęła z jego tonu, ustępując miejsca ni mniej, ni więcej, ale trosce. – Wydajesz się jakaś inna...

– W jakim sensie? – mruknęła, siląc się na obojętność.

L. jedynie potrząsnął głową.

– Co znów mu umyka? – drążył. – Powiedziałbym, że chodzi o Sage'a, ale ty wyglądałaś na przygnębioną już w samochodzie, więc... – Zamilkł, po czym podejrzliwie zmrużył oczy. – Masz mi za złe to, że prawie się rozbiliśmy.

– Nie – zapewniła go zgodnie z prawdą. – Ja po prostu...

– Co takiego?

Nie odpowiedziała, nagle czując się jak kompletna idiotka. Czy to w ogóle miało sens? Nie miała pewności i chyba tak naprawdę nie chciała tego wiedzieć. Uświadomiła sobie, że być może w istocie przesadzała, reagując w zdecydowanie zbyt gwałtowny sposób, ale to wydawało się silniejsze od niej. Była wrażliwa, z kolei L. ani trochę nie ułatwiał jej tym, jak zazwyczaj się zachowywał.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz