Siedemdziesiąt dwa

13 4 0
                                    

Beatrycze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Beatrycze

Pojęła, że coś jest nie tak już w chwili, w której pojęła, że Joce widzi kogoś więcej. Chociaż mogła się tego spodziewać, aż nazbyt dobrze rozumiejąc, w jaki sposób działał dar dziewczyny, wystarczyła krótka chwila, by Beatrycze poczuła się naprawdę nieswojo. W tamtej chwili zrozumiała, że nigdy nie powinna doprowadzić do tego, co się działo, ale to już nie miało znaczenia. Tak naprawdę ani ona, ani skupiona, siedząca na podłodze dziewczyna, nie były w stanie przerwać.

Chociaż wampiry nie powinny odczuwać chłodu, zauważyła, że temperatura w pomieszczeniu znacznie spadła. W momencie, w którym Jocelyne otwarcie zaczęła zwracać się do kogoś, kogo nikt poza nią nie widział, Beatrycze zaniepokoiła się jeszcze bardziej. Bezwiednie zacisnęła dłonie w pięści, w ostatniej chwili powstrzymując przed wyrwaniem spoczywającego na kolanach pół-wampirzycy pamiętnika.

Wyczuła ruch, kiedy Lawrence przemieścił się, nagle materializując tuż obok. Rzuciła mu niespokojne spojrzenie, wciąż milcząc, zresztą tak jak i on. Na ułamek sekundy przeniósł na nią wzrok, ale całą uwagę skupiał przede wszystkim na Joce, biernie obserwując. Nawet jeśli był zaniepokojony, nie zrobił niczego, pozwalając dziewczynie działać. Coś w jego zachowaniu sprawiło, że Beatrycze poczuła się jeszcze bardziej zaniepokojona, ale nie odezwała się nawet słowem, biernie przyjmując to, co się działo. L. nie pierwszy raz ją niepokoił, jak zwykle wyznając zasadę „po trupach do celu", ale zdecydowała się tego nie komentować. Jak długo nic złego nie miało spotkać Joce, mogła udawać, że wszystko w porządku, nawet jeśli podświadomie odchodziła od zmysłów.

Początkowo dookoła panowała wyłącznie cisza. Wszystko w porządku. Wszystko w porządku..., zaczęła powtarzać w myślach niczym mantrę, przez krótką chwilę bliska tego, by we własne słowa uwierzyć. Może tak było. Zresztą sama poprosiła Joce o pomoc, ale...

A potem wszystko się zmieniło i już nie była w stanie udawać, że nie działo się nic wartego uwagi.

Jęknęła, kiedy pociemniało jej przed oczami. Zamrugała kilkukrotnie, próbując odzyskać ostrość widzenia, ale to okazało się stratą czasu. Gwałtownie zaczerpnęła powietrza do płuc, mimowolnie krzywiąc się, gdy doszedł do niej słodki zapach krwi. Przełknęła z trudem, czując pieczenie w gardle i nieudolnie próbując ignorować kuszącą woń krążącej w żyłach Joce posoki. Mała już nie była w stanie panować nad telepatią, w pełni skupiona na działaniu swojego innego daru – czymś, co dla samej Beatrycze pozostawało swego rodzaju abstrakcją.

Poderwała się na równe nogi, początkowo nieświadoma tego, że ruszyła się z miejsca. Kiedy spojrzała na Joce, ta wciąż siedziała w tym samym miejscu, kurczowo zaciskając palce na pamiętniku. Oddychała szybko i płytko, jakby miała z tym problem. Wciąż zaciskała powieki, drżąc przy tym nieznacznie – czy to przez nadmiar emocji, czy wciąż napierające ze wszystkich stron zimno.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz