Sześćdziesiąt pięć

12 3 0
                                    

Elena

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elena

– Ehm... Rafa?

Nie od razu zareagował. W zasadzie to tylko na nią spojrzał i uśmiechnął się niepewnie, z wyraźnym wahaniem. Nie miała pewności, co tym sądzić, ale coś jego zachowaniu sprawiło, że mimowolnie zaczęła się wahać.

– Chciałbym ci coś pokazać – powtórzył, starannie dobierając słowa – ale...

– Ale? – mruknęła z powątpiewaniem.

Westchnął przeciągle. Podążyła za nim, kiedy obniżył lot, jak nic tylko po to, żeby zyskać na czasie.

– Pamiętasz, o czym rozmawialiśmy ostatnio? – zapytał w końcu, gdy już niemalże zwątpiła, że zamierzał uraczyć ją jakąkolwiek sensowną odpowiedzią.

– Hm... To zależy – przyznała zgodnie z prawdą. – Jakby nie patrzeć, wcale tak dużo nie rozmawiamy...

Spojrzał na nią z zaciekawieniem. Po wyrazie jego twarzy zrozumiała, że najpewniej rozumiał, co miała na myśli, jednak nawet jeśli faktycznie tak było, w żaden konkretny sposób nie dał tego po sobie poznać. Nawet jej nie dotknął, chociaż nie była pewna czy to dobrze, czy może wręcz przeciwnie.

– O innych światach, Eleno – uświadomił ją w końcu. – O twoim i tym, który znam ja.

Wypuściła powietrze ze świstem. Nie tego się spodziewała, choć tak naprawdę nie miała żadnych podejrzeń co do tego, co mógłby powiedzieć jej Rafael. Tak naprawdę wciąż czuła się skołowana. Mętlik w głowie nie ustępował, dając się Elenie we znaki niemalże na każdym kroku. Wciąż myślała o sposobie, w jaki spoglądał na niebo, na nią i tym, czy w ogóle postępowała słusznie, pozwalając mu zbliżyć się do siebie. Sęk w tym, że nie potrafiła inaczej, zresztą już od dłuższego czasu nie mogła pozbyć się myśli, że była mu to winna.

Cholerna Mira, pomyślała z rozdrażnieniem, jednak tak naprawdę wcale nie była już zła. Nie była w stanie, zwłaszcza widząc starania Rafaela.

Światło i ciemność. Może faktycznie właśnie o to chodziło.

– Obiecałem pomóc mi się w tym odnaleźć. Sprawić, żebyś zrozumiała... – Rafael zamilkł, spoglądając przy tym na nią w zamyśleniu. – Jak wspomniałem, mam swoje sposoby. Ten świat w dużej mierze mnie ogranicza, ale to żaden problem, skoro wciąż jesteśmy w stanie przywołać tutaj skrzydła... A czasami coś więcej – dodał, raptownie poważniejąc.

Potrzebowała chwili, by pojąć, co takiego miał na myśli. Bezwiednie zacisnęła dłonie w pięści, przez ułamek sekundy wręcz czując pulsującą ciepłem rękojeść miecza, który przywołała. Ogień Piekielny... Albo Niebiański, chociaż nazewnictwo w tamtej chwili nie miało żadnego znaczenia. Tak czy inaczej, Rafael musiał nawiązywać właśnie do tego, chociaż wciąż nie rozumiała dlaczego.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz