Sto sześćdziesiąt pięć

23 3 0
                                    

Elizabeth

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elizabeth

W milczeniu obserwowała Damiena, choć nie próbowała przysłuchiwać się jego rozmowie z siostrą. W zasadzie kiedy chodziło o Alessię, chwilami czuła się jak intruz. Nie było w tym niczego złego, przynajmniej zazwyczaj, ale doświadczenie i tak wydawało się Liz dziwne. Już wcześniej zauważyła, że łącząca ich więź była niezwykła, zresztą teraz miała okazję się o tym przekonać na własnej skórze, wciąż przywykając do tej, która połączyła ją z Damienem, a jednak...

Potrząsnęła głową. O niektórych rzeczach o wiele prościej było po prostu nie myśleć.

– W porządku u niej? – zapytała, wysilając się na blady uśmiech.

Chłopak jedynie wzruszył ramionami. Przez chwilę wpatrywał się w wyświetlacz telefonu, póki ten całkiem się nie wygasił. Dopiero wtedy schował komórkę do kieszeni i przeniósł wzrok na Elizabeth.

– Twierdzi, że tak. Tyle że trochę w to wątpię – przyznał w zamyśleniu. – Znam Ali, więc wiem, kiedy czegoś mi nie mówi. Z drugiej strony, jak na razie nie czuję, żeby coś jej groziło, więc jest dobrze.

– No, tak... – Liz przekrzywiła głowę, wciąż uważnie go obserwując. – Byłbyś w stanie wyczuć, gdyby była zagrożona. Tak jak w przypadku, gdyby coś złego spotkało mnie.

– Tak to działa – wyjaśnił, raptownie się spinając. – Mam nadzieję, że to cię nie przeraża. Wiem, że to dziwne, ale...

– Jest w porządku – zapewniła pośpiesznie.

Nie była zaskoczona tym, że wyglądał na zaniepokojonego. Wciąż spoglądał na nią dziwnie, jakby obawiając się, że w każdej chwili mogłaby usłyszeć coś, co sprawiłoby, że znów ucieknie. Poniekąd sama się o to martwiła, choć zarazem czuła, że w hotelu zmieniło się dość, by więcej nie była w stanie trzymać się w cieniu. Ucieczka prowadziła donikąd, nie tylko sprowadzając nieszczęścia na nią, ale przede wszystkim na tych, którzy byli dla niej ważni. Gdyby była choć odrobinę silniejsza i nie dystansowała się od Damiena, wtedy...

– Cokolwiek sobie teraz myślisz, przestań.

Uniosła głowę, by spojrzeć mu w oczy. Nie zauważyła, kiedy znalazł się tak blisko, dosłownie na wyciągnięcie ręki. Zawahała się, mimo wątpliwości nie próbując protestować, kiedy wyciągnął rękę ku jej twarzy. W dotyku Damiena było coś kojącego, co przyjęła z ulgą. Już nie obawiała się tego, że za ich relacją – przynajmniej z jej strony – mogłaby kryć się wyłącznie wdzięczność za uratowanie życia. To było coś więcej, a jeśli dobrze zrozumiała, żadna więź nie byłaby w stanie między nimi powstać, gdyby nie odwzajemniała jego uczuć.

Nie zmieniało to jednak faktu, że miała dość powodów, żeby się obwiniać. Zwłaszcza kiedy obserwowała panujące dookoła zamieszanie, słuchała jego rozmów z Alessią albo przypominała o tym, co działo z rodzicami Damiena. Co z tego, że nie miała żadnego wpływu na to, w jaki sposób postępowali łowcy? Skoro wszystko sprowadzało się do jej rodziców, a ona uciekała przed tymi, którzy pragnęli ją chronić...

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz