Sto dziewięćdziesiąt trzy

16 4 0
                                    

Jocelyne

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jocelyne

Przebywanie w kawiarni okazało się wręcz zadziwiająco proste. Kiedy pierwszy szok minął, atmosfera znacznie się rozluźniła, co wszyscy przyjęli z ulgą. Joce podejrzewała, że wiele ułatwiało również to, że zachowywała się w pełni naturalny, rozluźniony sposób. Bez pośpiechu popijała czekoladę, w gruncie rzeczy woląc ją bardziej od krwi. I to, i to było słodkie, jednak pierwsza opcja z pewnością mniej rzucała się w oczy. Ona sama miała zdecydowanie dość niepokojących doświadczeń, woląc skupiać się na tej bardziej ludzkiej stronie swojej natury.

Charlie był sympatyczny. Co prawda wciąż patrzył na nią dziwnie, jakby nie dowierzając, ale faktycznie zdecydował się o nic nie pytać. Jocelyne powstrzymała się od wywrócenia oczami, kiedy w którymś momencie zdecydował się zmierzwić jej włosy, znów mówiąc coś o czymś, że wyglądała jak mały aniołek. Słyszała to tyle razy, że w większości przypadków dostawała szału, gdy ktoś próbował traktować ją jak laleczkę do dotykania i głaskania, jednak tym razem nie miała nic przeciwko.

Głównie milczała, pozwalając mówić Belli, tym bardziej że ta sprawiała wrażenie przygotowanej. Co więcej, wyraźnie próbowała robić wszystko, byleby unikać tematu Renesmee i tego, co działo się w domu. Przynajmniej ten jeden raz Joce nie musiała się obawiać, że przypadkiem usłyszy coś, co jedynie bardziej wytrąci ją z równowagi. Już i tak miała złe przeczucia, a wciąż czekało ją coś, czego w gruncie rzeczy wolałaby uniknąć.

– Joce, masz jeszcze na coś ochotę? – zapytała ni stąd, ni z owąd Sue. Dziewczyna popatrzyła na nią w roztargnieniu, co najmniej zaskoczona. Kobieta również wydawała się czuć lepiej wtedy, gdy milczała, co prawda uśmiechając się i zachowując dość naturalnie, ale nic ponadto. Co więcej, wciąż bił od niej smutek, ale mimo wszystko... – Możemy sprawdzić, co jeszcze tu mają. Pomożesz mi?

W pierwszym odruchu otworzyła usta, gotowa zapewnić, że nie było takiej potrzeby, ale coś w spojrzeniu kobiety sprawiło, że jednak zmieniła zdanie. Może była przewrażliwiona, ale była gotowa przysiąc, że za prośbą Sue kryło się coś więcej.

Skinęła głowa, wcześniej pytająco spoglądając na Bellę. Wampirzyca nie wyglądała na kogoś, kto mógłby mieć obiekcje, zresztą lokal był na tyle mały, że nie dałoby się uciec z zasięgu wyostrzonych wampirzych zmysłów. To wystarczyło, by zorientowała się, że tak naprawdę rozmowa miała dotyczyć czegoś, co nie było przeznaczone dla Charliego. Przynajmniej zakładała, że matka pary (albo raczej już jednego) zmiennokształtnych, musiała zdawać sobie sprawę z tego, że utrzymanie sekretów przed nieśmiertelnymi, bywało problematyczne.

O ironio. Sama masz ich pełno, odezwał się cichy głosik w jej głowie. Na moment zawahała się, nagle jeszcze bardziej przerażona perspektywą wprowadzenia planu w życie.

Odrzuciła od siebie niechciane myśli. Bella przynajmniej nie była w stanie przeniknąć jej umysłu, ale przecież nie była głupia. Skupiona na rozmowie z ojcem czy też nie, wciąż sprawiała wrażenie przesadnie wręcz skupionej na tym, co działo się wokół niej. To wyglądało tak, jakby czegoś się obawiała. Z drugiej strony, to nie wydało się Jocelyne aż takie dziwne – po incydencie z łowcami, zniknięciu ciała Renesmee i z wciąż kręcącymi się w pobliżu Volturi, jakiekolwiek wątpliwości wydawały się uzasadnione.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz