Osiemdziesiąt jeden

18 3 0
                                    

Isabeau

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Isabeau

– Jesteś pewna, że nie chcesz wrócić do pokoju? Beau...

Puściła słowa Dimitra mimo uszu, w zamian w pośpiechu wślizgując się do biblioteki. Wampir westchnął, ale przestał protestować, starannie zamykając za nią drzwi. Już na wstępie poczuła na sobie spojrzenie wyraźnie poruszonej Layli, która w końcu przestała niespokojnie krążyć po całym pomieszczeniu, w zamian przystając i zwracając się w jej stronę.

– Nie rób mi tego więcej! – jęknęła, wyrzucając obie ręce ku górze. – Co to w ogóle było? – dodała, a Isabeau jedynie z niedowierzaniem potrząsnęła głową.

– Dobre pytanie – stwierdziła, nie kryjąc rozdrażnienia. – To chyba ja powinnam was o to pytać. Spotkałaś tego gościa już wcześniej.

– Tak. Ale wtedy nie próbował nikogo zabić. – Layla zawahała się, wyraźnie mając problem z tym, żeby nad sobą zapanować. – Ja... Na pewno wszystko gra?

Isabeau westchnęła, machinalnie unosząc dłoń do szyi. Skóra wciąż była wrażliwa, zwłaszcza pod wpływem dotyku, ale wampirzyca nawet się nie skrzywiła. Nie miała czasu na leżenie w sypialni i dochodzenie do siebie, zbytnio wtrącona z równowagi tym, co dopiero miało miejsce.

– Gdzie Riddley? – zapytała, zakładając ramiona na piersiach. – Albo przynajmniej Ariel? Mamy do pogadania.

– Pewnie zaraz przyjdą. Chyba liczą straty – wyjaśniła pośpiesznie Layla.

Isabeau westchnęła, nagle jeszcze bardziej zaniepokojona. Wolała nie wiedzieć, jak tak naprawdę pod tym względem miały się sprawy. Wiedziała, że poza nią, na pewno oberwał jeden z wilkołaków, które zazwyczaj zamieszkiwały Lille, co jednak nie przeszkadzało mu kląć na czym świat stoi i na każdym kroku kłócić się ze swoją ciężarną partnerką. Po tym mogła raczej założyć, że raczej nie zamierzał umierać.

Nie miała pewności, czy ostał się ktoś więcej. Pozwoliła Riddley'owi działać, a nawet wysłała kilka wampirów z Niebiańskiej Rezydencji, ale nie miała pewności, czy to taki dobry pomysł. Jeśli do tej pory problem Charona był dla niej abstrakcją, nagle wszystko skomplikowało się jeszcze bardziej. Nigdy wcześniej nie widziała czegoś takiego, sama niepewna, w jaki sposób powinna opisać masakrę, którą – jakby nie patrzeć – zorganizowała zaledwie jedna osoba. Nigdy wcześniej nie spotkała się z czymś takim, nie wspominając o wilkołaku, który wydawałby się całkowicie oporny na srebro.

Jakby tego było mało, nie miała pojęcia, co sądzić o zaistniałej sytuacji. Próbowała to wszystko uporządkować, ale nie była w stanie. To potęgowało frustrację, ta zaś sprawiała, że Isabeau nagle zapragnęła roznieść pierwszą rzecz, która wpadłaby jej w ręce. Co prawda podejrzewała, że Dimitr nie wybaczyłby jej zniszczonej biblioteki i gabinetu, ale w tamtej chwili było jej wszystko jedno.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz