Sto osiemdziesiąt sześć

16 3 0
                                    

Alessia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Alessia

Rufus przejmował się bardziej niż chciał przyznać. Tyle przynajmniej wywnioskowała, gdy nabrała pewności, że nie zamierzał tak po prostu pozwolić, by sama spacerowała po mieście. Oczywiście nie próbowała w żaden sposób tego komentować, aż nazbyt świadoma, że gdyby tylko spróbowała, to nie Charon byłby jej największym problemy, ale i tak wiedziała swoje – i to od dawna, przez co zachowanie wampira nie zaskoczyło jej aż tak bardzo, jak mogłaby oczekiwać.

Nie była zachwycona perspektywą odwlekania powrotu do mieszkania Ariela, ale chcąc nie chcąc przystała na sugestie przeniesienia się do Niebiańskiej Rezydencji. To brzmiało jak sensowne posunięcie, przynajmniej jeśli chodziło o szukanie bezpiecznego miejsca. Wampir nie zamierzał jej pilnować, co zresztą było Alessi na rękę, bo nie wyobrażała sobie konieczności poruszania z obstawą. Zwłaszcza wujka nie widziała w tej roli, a to, że mógłby chcieć pozbyć się odpowiedzialności przy pierwszej możliwej okazji, wydało jej się czymś, co mogła przewidzieć.

Mimo wszystko miała wątpliwości. Pałac Iluzji wydawał się bezpiecznym miejscem, zresztą wtedy miałaby szansę sprawdzić, co działo się z Isabeau, ale Ali wcale nie była taka pewna, czy jej obecność akurat w rezydencji, była dobrym pomysłem. Nie mogła zapomnieć o tym, co miało miejsce w dzielnicy wilkołaków. Skoro Charon był na tyle pewny siebie, by uderzyć w straż, a na domiar złego wyszedł z tego ataku bez szwanku, równie dobrze mógł spróbować posunąć się o krok dalej. Wystarczyło, że nie wahał się przed zaatakowaniem Dimitra i Isabeau, a na domiar złego niewiele brakowało, by zrobił coś co najmniej niepokojącego. Jakoś nie wątpiła, że gdyby tylko zechciał, mógłby nawet zabić Beau, choć z uporem odsuwała od siebie tę myśl.

Jakkolwiek by nie było, ta istota nie szła w parze z pojęciem bezpieczeństwa. To był ten rodzaj zagrożenia, które nie tylko niepokoiło i był nieprzewidywalne, ale na dodatek stanowiło coś, od czego wolała trzymać z daleka nie tylko siebie, ale przede wszystkim bliskich. Jeśli wilkołak faktycznie polował na nią, każde miejsce, w którym się zatrzymywała, mogło okazać się zagrożone. Wolała nie zastanawiać się, co by było, gdyby wilkołak uderzył bezpośrednio w Niebiańską Rezydencję, a na domiar złego dostał się do środka.

W tym wypadku mieszkanie na poddaszu stanowiło jeszcze gorszą opcję, ale Alessia i tak miała ochotę tam wrócić. W jakiś pokrętny sposób traktowała kawalerkę jako azyl, nawet nie biorąc pod uwagę, że krzywda mogłaby ją spotkać akurat tam. Czuła, że to naiwne, całkowicie pozbawione logiki myślenie, ale nie mogła powstrzymać się przed wyciągnięciem takich wniosków. Tak po prostu było, zwłaszcza że mieszkanko było pierwszym miejscem, o którym pomyślała, gdy zapragnęła uciec. To tam znalazła schronienie, gdy skomplikowały się sprawy między nią a Damienem, a także gdy słaniała się na nogach, rozpalona gorączką, walcząc z konsekwencjami ugryzienia przez wilkołaka.

Oczywiście, że wiedziała, że to nie działało w ten sposób. W samotności aż prosiła się o to, by ktoś zrobił jej krzywdę, ale i tym nie potrafiła się należycie przejąć. W gruncie rzeczy uzależniała swoje samopoczucie tylko i wyłącznie od jednej osoby: od Ariela, a więc również miejsca, w którym oboje spędzali najwięcej czasu.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz