Sto trzydzieści jeden

14 3 0
                                    

Claire

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Claire

Obudziła się z poczuciem, że nie spała długo. W pokoju wciąż panował półmrok, choć na zewnątrz powoli zaczynało jaśnieć. Przynajmniej to zasugerowało jej blade światło poranka, wpadające przez okno.

Powiodła wzrokiem dookoła, dziwnie zaniepokojona. Serce waliło jej w piersi szybciej i mocniej niż zazwyczaj, chociaż samej sobie nie potrafiła wytłumaczyć, skąd brało się towarzyszące jej podenerwowanie. Zawahała się, próbując sobie przypomnieć, czy znów śniła – czy to o lustrze i swoim odbiciu, czy czymkolwiek innym – ale w głowie miała wyłącznie pustkę. Nie było nawet cienia wspomnień, które mogłaby uznać za wskazówkę.

Potrząsnęła głową. Wcale nie poczuła się lepiej, choć to, że przynajmniej tym razem ominęła ją konieczność konwersowania z lustrzanym odbiciem, było jej na rękę. Nerwowym gestem odgarnęła poplątane włosy z twarzy, wciąż z uwagą wodząc wzrokiem na prawo i lewo. Nasłuchiwała, ale dookoła panowała wyłącznie nieprzenikniona, niezmącona niczym cisza. To przypominało jej niektóre przebudzenia w podziemiach, zwłaszcza wczesnym rankiem, gdy większość wampirów zasypiała, instynktownie reagując na wschód słońca. Claire z kolei dopiero wtedy zaczynała funkcjonować, wręcz błogosławiąc spokój, który towarzyszył jej przy tak wczesnych przebudzaniach.

Sęk w tym, że w tamtej chwili wcale nie czuła się rozluźniona. Wzięła kilka głębszych wdechów, próbując się uspokoić, to jednak przyszło jej z trudem. Chodzi o to miejsce. To wszystko, pomyślała, z rezerwą spoglądając na obcy, choć ładnie urządzony pokój. Dom Rosalee przypominał jej trochę Niebiańską Rezydencję, równie przestronny i klimatem zastygły gdzieś w dawnych czasach. Tutaj przynajmniej nie wylądowała w łóżku z baldachimem, ale nie była pewna czy to dobrze. Mimo wszystko wystrój – w tym drogie, zdobione meble – sprawiał, że czuła się nieswojo, zwłaszcza że miejsce znacznie różniło się od sypialni, którą miała u siebie.

Star leżała tuż obok łóżka, zwinięta na dywanie i wciąż pogrążona we śnie. Trzymała się blisko, prawie jak pies obronny, choć widok puchatego mopa zdecydowanie nie wzbudzał potrzeby ucieczki – a już zwłaszcza w wampirze. Co prawda sama do niedawna była pod tym względem wyjątkiem, ale od tamtej chwili zmieniło się dość. Jeszcze kilka miesięcy temu zdecydowanie nie wychyliłaby się przez krawędź łóżka, by móc przeczesać miękką sierść palcami.

– Też mi pies obronny – mruknęła z rozczuleniem, kiedy Star nawet nie drgnęła w odpowiedzi na jej dotyk.

Wywróciła oczami, mimowolnie się uśmiechając. Do czasu, bo prawie natychmiast poczuła ucisk w gardle, gdy przypomniała sobie, że kiedyś w podobny sposób myślała o Secie. Objęła się ramionami, ogarnięta niezrozumiałym, zdecydowanie nie mającym związku z panującą w domu temperaturą. W zasadzie miała wrażenie, że w pokoju tak naprawdę było gorąco, chociaż nie wiedziała co o tym sądzić. Wampiry nie potrzebowały ogrzewania, ale Rosalee wydała jej się wystarczająco zachwycona perspektywą goszczenia pod swoim dachem hybrydy, że ani trochę dziwne nie wydałoby się, gdyby wampirzyca zdecydowała się ogrzać cały budynek.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz