Sto osiem

16 3 0
                                    

Leana

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Leana

Miała wrażenie, że przez całą wieczność szła bez celu. Kluczyła między drzewami, raz po raz niespokojnie rozglądając się dookoła. Przystawała, nasłuchiwała, a potem biegła dalej, czując się przy tym tak, jakby w każdej chwili mogło wydarzyć się coś niedobrego. Chociaż instynkty, którymi kierowało ciało robiły swoje, pozwalając jej zachować zdrowe zmysły, Leana wciąż czuła się przede wszystkim przerażona. Napierający ze wszystkich stron przenikliwy chłód jedynie potęgował to uczucie.

Właściwie sama nie była pewna, co robiła. Gdzieś w jej wnętrzu przez cały czas narastało coś, czego nawet nie potrafiła opisać – rodzaj energii, którą odkryła już wcześniej, a która najpewniej była jakoś związana z „prawowitą właścicielką" ciała, które jakimś cudem przejęła. Kobieta chciała wierzyć, że w razie potrzeby byłaby w stanie się obronić, tak jak wtedy, gdy odrzuciła od siebie Gabriela, ale nie sądziła, by to było takie proste. Wszystko zależało od instynktu, a ten równie dobrze mógł okazać się zawodny.

W pamięci wciąż miała to, w jaki sposób potraktowała tamtego mężczyznę. Castiel. Coś w tym imieniu wzbudzało w niej równie wiele wątpliwości, co w chwilach, gdy myślała o Gabrielu. Renesmee bez wątpienia znała obu, chociaż darzyła ich całkowicie różnymi emocjami. Tyle przynajmniej zdołała wywnioskować Leana, nawet nie będąc w stanie stwierdzić, w jakim stopniu miała rację co do tego, co myślała i czuła. Gubiła się w poszczególnych bodźcach, własnych myślach i sposobie, w jaki reagowało to ciało. Chwilami miała wręcz wrażenie, że Renesmee – choć mentalnie nieobecna – próbowała z nią walczyć... A może to raczej fizyczna powłoka próbowała wyprzeć z siebie jaźń, do której nie należała.

To nie miało sensu. Próba zrozumienia sytuacji okazała się zbyt trudna i przerastałą Leanę pod każdym możliwym względem. Chociaż szok ustąpił na tyle, by mogła swobodnie się poruszać i podejmować decyzje, kobieta wcale nie czuła się lepiej. Miała wrażenie, że wciąż tkwiła w niekończącym się koszmarze, który z każdą chwilą mógł przerodzić się w coś jeszcze gorszego.

Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie miała pojęcia, dokąd szła. Rozsądek podpowiadał jej, że najbardziej sensowne było trzymanie się w pobliżu drogi i podążanie wzdłuż niej, ale to wciąż niczego nie tłumaczyło. Szła przed siebie, kryjąc się między drzewami i kuląc za każdym razem, gdy gdzieś w pobliżu przemykał ten dziwny pojazd. Dosłownie za każdym razem zamierała, skryta za kolejnym drzewem, nasłuchując i w duchu modląc o to, by auto oddaliło się równie szybko, co się pojawiło. Bała się, że w którymś momencie ktoś ją zauważy i zdecyduje się zatrzymać, a to...

Och, nie chciała o tym myśleć.

Gardło wciąż paliło żywym ogniem, zwłaszcza gdy myślała o krwi tamtego mężczyzny. Zabiłam. Mogłam zabić, tłukło jej się w myśl. Nie miała nawet jednoznacznej pewności, czy przypadkiem tego nie zrobiła. Wyrzuty sumienia wróciły, już nie tylko wiążąc się z tym, co zrobiła – że tak po prosu zdecydowała się uciec, przywłaszczając sobie życie, które nie należało do niej.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz