Sto szesnaście

18 3 1
                                    

Jocelyne

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jocelyne

Nie skłamała. Przynajmniej nie do końca, naprawdę wierząc, że kiedy przyjdzie odpowiedni moment, będzie w stanie zdziałać coś sensownego.

Mimo wszystko czuła się nieporadna i zdecydowanie zbyt mocno oszołomiona, by podjąć jakąkolwiek decyzję. W milczeniu przypatrywała się kryształowi, próbując ignorować fakt, że z miejsca zrobiło jej się niedobrze. Wstrzymała oddech, uprzytomniając to sobie dopiero po kilku sekundach, gdy brak powietrza zaczął dawać jej się we znaki.

Aż za dobrze pamiętała, w jaki sposób zadziałał na nią kryształ, gdy miała z nim styczność ostatnim razem. Nie chciała o tym myśleć, ale strach powrócił, równie intensywny, co i obawy, które towarzyszyły jej od dłuższego czasu. W pamięci wciąż miała moment, w którym to Ron chciał wykorzystać pełnię zdolności, którymi dysponowała. Te niespokojne szepty, które tak nagle usłyszała i które wręcz doprowadzały ją do szaleństwa...

Mocniej zacisnęła palce wokół odłamka. Ten kryształ był o wiele mniejszy, ale wcale nie czuła się dzięki temu lepiej. Czuła na sobie niespokojne spojrzenie Layli i to wystarczyło, żeby zorientowała się, że nie tylko ją dręczyły wątpliwości. Ciotka tez się bała, może nie aż tak bardzo, ale jednak. Z drugiej strony, może po prostu robiła wszystko, by emocji nie okazywać, ale to w gruncie rzeczy nie miało znaczenia.

– Wszystko w porządku? – zapytała cicho wampirzyca.

Jocelyne w roztargnieniu skinęła głową. Tym razem przynajmniej nie doczekała się gwałtownej reakcji, kiedy to bezcielesne głosy zaatakowały ją ze wszystkich stron jednocześnie. Co prawda miała wrażenie, że kryształ, który tak kurczowo ściskała w dłoni, pulsował ciepłem, ale to równie dobrze mogło być wytworem jej wyobraźni. Była gotowa się założyć, że tkwiła w bezruchu wystarczająco długo, by odłamek zdążył się nagrzać od jej ciała.

W głowie miała pustkę, ale to wydawało się lepsze od gwałtownego ataku niespójnych szeptów. Z niejaką ulgą przyjęła fakt, że tym razem przynajmniej miała kontrolę nad tym, co działo się wokół niej. Nie słaniała się na nogach, a tym bardzie nie czuła tak, jakby za moment miała oszaleć przez pulsowanie w skroniach. Tym razem wszystko sprowadzało się do niej i decyzji, które podejmowała, co na dłuższa metę okazało się kuszącą perspektywą.

Nikt nie próbował jej poganiać, ale i tak czuła, że powinna się pośpieszyć. Z wolna podeszła do łóżka, siadając na nim i nerwowo obracając kryształ między palcami. Miał dziwny kolor, mętny i jakby brudny, chociaż trudno jej było stwierdzić, dlaczego właśnie to wydał jej się aż takie istotne.

– Nie wiem, co się stanie – powiedziała w końcu, ostrożnie dobierając słowa. Zabrzmiała niemalże błagalnie, wręcz przepraszająco. – Spróbuję sięgnąć mamy, ale...

– Niczego innego nie oczekiwałem – stwierdził Rufus.

Spojrzała na niego z powątpiewaniem, po jego tonie poznając, że rozumiał równie niewiele, co i ona. To nie brzmi jak dobry plan, wujku, pomyślała, ale nie wypowiedziała tych słów na głos. Nie tyle obawiała się tego, że wampir mógłby się zdenerwować, co raczej że on albo Layla nagle się rozmyślą. Po wyrazie twarzy ciotki poznała, że ta już mała na to ochotę, rezygnacja jednak nie wchodziła w grę. Słodka bogini, widziała i wyczuła dość, żeby wiedzieć, jak poważna była sytuacja.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz