Sto sześćdziesiąt jeden

14 3 0
                                    

Gabriel

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Gabriel

Tak naprawdę do samego końca wątpił, czy Demetri będzie w stanie wskazać mu odpowiedni kierunek. Zwłaszcza gdy tropiciel zawahał się, nie tylko zaskoczony pytaniem, ale tym, co musiał podsuwać mu dar, Gabriel przygotował się na najgorsze. Tak naprawdę brał pod uwagę, że teraz Renesmee mogła być jak ktoś, kto nie istnieje – po prostu martwa, bo jej dusza nie należała do tego świata.

A potem Voturi w końcu się odezwał, tym samym skutecznie wprawiając Gabriela w konsternację.

– Wiesz, jest tu w pobliżu – oznajmił i to wystarczyło. – Co prawda dawno nie spotkałem takiego dziwnego tropu, ale...

Nie słuchał, by sprawdzić, co jeszcze tropiciel miał mu do powiedzenia. Po prostu ruszył się z miejsca, pozostawiając osłupiałe towarzystwo z pytającymi spojrzeniami i niepewnymi minami. Nawet gdybym miał czas, nie zamierzał spowiadać im się z tego, co się działo. Prawda była taka, że sam tego nie rozumiał, wciąż czując się tak, jakby trwał w wyjątkowo poplątanym śnie.

Może to słowa i myśli, które wychwycił w umyśle Demetriego, ale złapanie tropu dziewczyny okazało się zaskakująco wręcz proste. To było niczym nagłe olśnienie, na które czekał przez cały ten czas. Zupełnie jakby do tej pory śnił, ślepy i głuchy, przez co nie był w stanie dostrzec oczywistości. Podświadomie szukał zerwanej więzi, ale ta przecież już nie wchodziła w grę. Do tego, co przypominało Renesmee, musiał dostać się w inny, bardziej przyziemny sposób, ale dopiero w tamtej chwili w pełni to zrozumiał.

Właściwie nie był pewien, czego spodziewał się po kolejnym spotkaniu. Na pewno nie tego, że dostrzeże ją na skraju ulicy, wyglądającej na chętną, żeby rzucić się pod nadjeżdżającą ciężarówkę. Zareagował instynktownie, zaledwie chwilę później trzymając oszołomioną dziewczynę w ramionach. Z miejsca zrobiło mu się gorąco, kiedy znajome, ciepłe ciało, wylądowało w jego objęciach. Uderzył go znajomy zapach – jej krew, energia, bliskość... Przez krótką chwilę wszystko było na swoim miejscu, ale Gabriel i tak wiedział, że to okrutna iluzja. Kogokolwiek trzymał, to nie była ona. Dobrze udawała, ale nie na tyle, by pozwolił znów się zwieść.

Ta świadomość bolała, jedynie podsuwając odczuwaną przez niego gorycz. Miał ochotę porządnie potrząsnąć tą istotą, a potem zażądać, żeby oddała mu tę, na której najbardziej mu zależało. Korciło go, by zrzucić na nią całą winę, choć przecież wiedział, że wszystko zaczęło się od niego. Gdyby nie zbliżył się do tego cholernego kryształu...

Nie chciał o tym myśleć.

To wciąż było jak sen. Ona się tak zachowywała, przypominając mu raczej kogoś, kto właśnie wyrwał się z letargu. Sposób w jaki patrzyła nie tylko na niego, ale i rozglądała się dookoła, z uporem ignorując każde słowo, które padło z jego ust... Jakaś cząstka Gabriela podpowiadała mu, że nie robiła tego specjalnie, ale i tak poczuł gniew. To okazało się silniejsze od niego, przez co nawet nie zarejestrował momentu, w którym przycisnął dziewczynę do ściany, odcinając jej drogę ucieczki. Wzajemnie mierzyli się wzrokiem, oboje równie milczący. Kolejne sekundy mijały, ciągnąc się w nieskończoność i nie przynosząc nawet jednej odpowiedzi na pytania, które go dręczyły.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz