Sto dziewięćdziesiąt sześć

11 3 0
                                    

Jocelyne

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jocelyne

Wydawało jej się, że była w stanie rozpoznać korytarz, którym poprowadził ją Dallas. Co prawda na pierwszy rzut oka wszystkie wyglądały tak samo, zwłaszcza z perspektywy kogoś, kto tylko cudem nie zemdlał, gdy poruszał się po tym miejscu ostatnim razem, ale mimo wszystko była gotowa przysiąc, że było coś znajomego w panującej dookoła ciszy i atmosferze. Przez moment była nawet gotowa przysiąc, że znaleźli się w pobliżu miejsca, w którym ją i mamę znalazł Sage, ale i tego nie była taka pewna. Wszystko jej się mieszało, jednak dezorientacja okazała się niczym w porównaniu ze wciąż narastającym niepokojem.

Wszystko w porządku. Wszystko jest w absolutnym porządku...

Powtarzała tych kilka słów prawie jak mantrę, choć i tak nie była w stanie w nie uwierzyć. Gdyby to było takie proste, przekonałaby samą siebie, że nie ma powodów do obaw, już dawno temu. Zdecydowanie nie szłaby teraz ciemnym korytarzem w towarzystwie ducha, próbując powstrzymać dreszcze – i to bynajmniej nie wywołane chłodem. Cóż, przynajmniej nie tylko.

Niespokojnie wodziła wzrokiem na prawo i lewo. Nie miała pewności, co spodziewała się dostrzec w ciemnościach, ale nie pierwszy raz była gotowa wręcz przysiąc, że w mroku kryło się coś więcej. Niezależnie od tego, czy kamery faktycznie zostały wyłączone, wciąż miała wrażenie, że ktoś ich obserwował. Albo raczej coś.

Coś, czego wciąż nie była w stanie zauważyć...

– Joce?

Poderwała głowę. Nie pierwszy raz zatrzymała się tak gwałtownie, że niemalże wylądowała na posadzce. Z powątpiewaniem spojrzała na zwróconego ku niej Dallasa, mimowolnie myśląc o tym, że nie była przecież w stanie na niego wpaść. Może i znajdował się gdzieś na wyciągnięcie ręki, ale wciąż pozostawał niematerialny. Jeśli już czegoś miałaby się obawiać, to zderzenia ze ścianą, co w jej przypadku wydawało się wręcz niepokojąco prawdopodobne.

– Tak... Tak – mruknęła bez większego zainteresowania. – Cokolwiek mówiłeś, może być – dodała, nie zamierzając udawać, że tak naprawdę rozumiała, czego tym razem od niego oczekiwał.

Brwi chłopaka powędrowały ku górze. Z uwagą zmierzył ją wzrokiem, milczący i dziwnie zmartwiony.

– Nic nie mówiłem – uświadomił ją niemalże łagodnie. – Ale ty wyglądasz tak dziwnie...

– Słyszałeś to, co ja?

Z opóźnieniem uprzytomniła sobie, że zadała to pytanie na głos. Na moment zamarła, próbując zignorować fakt, że oczy Dallasa rozszerzyły się, gdy spojrzał na nią w jeszcze bardziej zdezorientowany sposób. Przez jego twarz przemknął cień – tak szybko, że to równie dobrze mogło być wyłącznie wrażeniem, ale mimo wszystko zdołała ten szczegół zauważyć. Przytłumione przez konstrukcję tego miejsca czy też nie, jej zmysły wciąż pozostawały bardziej czułe niż te ludzi.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz