Sto dziewięćdziesiąt dziewięć

27 5 1
                                    

Jocelyne

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jocelyne

W pierwszej chwili poczuła się tak, jakby poraził ją prąd. Energia przemknęła przez całe jej ciało, na moment skutecznie wytrącając dziewczynę z równowagi. Z opóźnieniem dotarło do niej, że przyczyna musiała być tylko jedna – to, że w tym samym czasie dotykała ciała Leny, podczas gdy jej dusza również wyciągnęła do niej ramiona. Jakby tego było mało, Joce wyraźnie poczuła dotyk, choć do tej pory palce umarłej po prostu przenikały przez wszystko, co materialne.

Natychmiast spróbowała się wycofać. To nie było właściwe, zresztą jakoś nie miała wątpliwości, że w niczym nie przypominało tego, co zrobiła dla Beatrycze. Wszystko w niej aż krzyczało, że dalsze tkwienie pomiędzy ciałem a duchem było najgorszym, na co mogłaby się zdecydować. Ta energia, nieoczekiwany dotyk i fakt, że nagle pociemniało jej przed oczami...

Może krzyknęła, ale nie miała pewności. Szarpnęła się, próbując wyrwać z paraliżu, który nagle ogarnął całe jej ciało. Nie była w stanie się ruszyć, gotowa przysiąc, że jakaś niewidzialna siłą ciągnęła ją do ziemi. Skojarzenie z prądem wróciło i to ze zdwojoną siłą; w tamtej chwili była niczym przewodnik, podczas gdy w równym stopniu znajoma, co i zbyt gwałtowna energia przenikała przez jej ciało, sprawiając przy tym wrażenie bliskiej tego, by rozerwać ją od środka.

Wydało jej się, że gdzieś jakby z oddali słyszała głos Leny, ale to równie dobrze mogło być wyłącznie wrażeniem. Zdążyła przywyknąć do jej histerycznego, błagalnego szeptu, bo ta już wcześniej wyrzucała z siebie mniej lub bardziej spójne słowa, oczekując czegoś, czego Joce zdecydowanie nie była w stanie jej dać. Teraz dusza najwyraźniej postanowiła działać na własną rękę, ale to zdecydowanie nie było dobre. Nie, skoro Jocelyne czuła się przy tym tak, jakby w każdej chwili jej własne zdolności mogły zetrzeć ją z powierzchni ziemi.

Strach powrócił, uderzając równie gwałtownie, co i przepływająca przez ciało dziewczyny energia. To na moment ją otrzeźwiło, przy okazji wytrącając z równowagi. Kiedy znów spróbowała się ruszyć, zdołała przesunąć się na tyle, by dosłownie zatoczyć się na wysuniętą szufladę. Syknęła, kiedy uderzyła biodrem o krawędź, w następnej sekundzie jak długa lądując na posadzce. Paraliż zniknął, ale moc wciąż przepływała przez jej ciało, skutecznie mieszając Joce w głowie. Spróbowała się podnieść, ale nie była w stanie, zbyt oszołomiona, zwłaszcza gdy tuż przed sobą dostrzegła parę szczupłych nóg. I bez unoszenia głowy wyczuła, że Lena drżała, wciąż szlochając i – co gorsza – teraz dodatkowo miotając się za sprawą gniewu.

– Proszę...

Tyle że Joce nie zamierzała słuchać. Chciała zaprotestować i wprost oznajmić, że to, czego oczekiwała od niej dusza, nie było realne, ale słowa nie chciały przejść jej przez usta. Uścisk w gardle przybrał na sile, a dziewczyna poczuła się niemalże tak, jakby w każdej chwili mogła zwymiotować. Raz jeszcze spróbowała wesprzeć się na rękach, te jednak nie były w stanie jej utrzymać, na domiar złego raz po raz ślizgając się na chłodnej posadzce.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz