Sto cztery

27 3 0
                                    

Layla

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Layla

Ocknęła się nagle, oszołomiona, ale praktycznie nie zwróciła na to uwagi. W zamian gwałtownie poderwała się na równe nogi, prostując niczym struna i – dysząc przy tym ciężko – spoglądając w przestrzeń.

Znów była w pokoju Jocelyne. Zamrugała nieprzytomnie, przed oczami nadal mając zalaną jasnym blaskiem polanę. Machinalnie potarła ramiona, gotowa przysiąc, że wciąż czuła ciepło promieni słonecznych. W normalnym wypadku byłaby zachwycona, mogąc choć w takiej formie cieszyć się dniem, ale w tamtej chwili nie miała głowy, by rozwodzić się nad czymś aż tak przyziemnym.

– Layla.

Głos Rufusa wyrwał ją z zamyślenia. Natychmiast zwróciła się w jego stronę, wciąż podenerwowana. Obserwował ją, pozornie obojętny, zupełnie jakby podróż do świata snów nie robiła na nim wrażenia. Wiedziała, że prawda wyglądała zgoła inaczej, zwłaszcza dzięki łączącej ich więzi, ale i temu nie poświęciła większej uwagi.

– Co myślisz? – zapytała w zamian, nie kryjąc niepokoju. – Nie wiem, które z nich zachowuje się dziwnie. Ale przysięgam, że zabiję Gabriela, jak już go dorwę.

Zamilkła, wciąż poruszona. Miała ochotę zacząć krążyć tak jak Renesmee, chociaż w jej przypadku w grę wchodziły tylko i wyłącznie emocje. Sama nie była pewna, które z nich dominowały – gniew, irytacja czy może przede wszystkim narastający z każdą kolejną sekundą strach.

– Po pierwsze, opanuj się. Chętne bym zobaczył to, o czym mówisz, ale to nie moment na przyjemności – stwierdził Rufus, starannie dobierając słowa. Prychnęła w odpowiedzi; mogła się tego po nim spodziewać. – Po drugie – podjął, wciąż uważnie ją obserwując – masz czerwone oczy. I zgaduję, że wystraszyłaś dziecko.

Dopiero ostatnie słowa podziałały na nią jak kubeł lodowatej wody – i to dosłownie, bo gdzieś wewnątrz siebie czuła narastający z każdą kolejną sekundą ogień. Wypuściła powietrze ze świstem, pozwalając emocjom opaść. Przynajmniej próbowała, bo te i tak wydawały się aż nadto obecne, dodatkowo stopniowo przybierając na sile z każdą kolejną sekundą.

Zwiesiła ramiona. Jej spojrzenie momentalnie powędrowało ku łóżku, zwłaszcza gdy przypomniała sobie o Jocelyne. Dziewczyna już nie spała, w zamian siedząc wyprostowana niczym struna i skupiona na bliżej nieokreślonym punkcie przestrzeni. Znów była chorobliwie blada, nim jednak Layla zdążyła się tym przejąć, w oszołomieniu uprzytomniła sobie, że wyraźniej niż wcześniej czuła zapach jej krwi.

– O bogini – wyrwało jej się. Natychmiast przemieściła się bliżej, chcąc uważniej się przyjrzeć. – Krwawisz. Co...?

Joce zamrugała, po czym w roztargnieniu otarła twarz, po chwili przyciskając palce do nosa. Przez jej twarz przemknął cień, kiedy zauważyła czerwone smugi, jednak nie wyglądała na szczególnie zaskoczoną tym widokiem.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz