Czterdzieści jeden

12 3 0
                                    

Beatrycze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Beatrycze

W głowie wciąż miała mętlik. Bez pośpiechu zeszła po schodach, machinalnie przytrzymując się poręczy na wypadek, gdyby znów straciła kontakt z rzeczywistością. Nasłuchiwała, chociaż sama nie była pewna czego, nie wspominając o tym, że te dziwne rzeczy w żaden sposób nie pasowały jej do działań Ciemności. Nie dręczyłby jej w ten sposób. Gdyby chciał, żeby cierpiała albo postradała zmysły, zabrałby się do tego raz a dobrze, o czym zresztą zdążyła ją się przekonać.

– Beatrycze? – zapytała z wahaniem Alice, w pośpiechu się z nią zrównując. – Co miałaś na myśli...?

Kobieta jedynie spojrzała na nią z powątpiewaniem. Niby co miała powiedzieć? Gdyby rozumiała, wszystko stałoby się prostsze, ale najwyraźniej nie miała na co liczyć.

Z drugiej strony... Jeśli nie komuś bliskiemu, komu powinna się zwierzyć? Kłamstwa prowadziły donikąd, o czym już miała okazję się dowiedzieć w praktyce. Zresztą dlatego tutaj była. Sęk w tym, że nawet świadomość, że mogła liczyć na wsparcie zarówno Alice, jak i reszty rodziny, w najmniejszym stopniu niczego nie ułatwiały.

– Ja... Widziałam coś – powiedziała w końcu, tym samym skutecznie wprawiając swoją rozmówczynię w konsternację. Brwi Alice jak na zawołanie powędrowały ku górze. – Nawet nie wiem, co ci powiedzieć.

– Nie rozumiem... W lesie też? – zaryzykowała, a Beatrycze przypomniała sobie, że chochlik obserwowała ją z uwagą przez całą drogę.

– Nie. – Westchnęła cicho, aż nazbyt świadoma, że jedynie bardziej wszystko komplikowało. – Sama tego nie rozumiem, ale...

Urwała, kiedy nabrała pewności, że nie były same. To Lawrence w pierwszej kolejności zwrócił na nią uwagę, co zresztą mogła przewidzieć. Uśmiechnęła mimowolnie w odpowiedzi na zaciekawione spojrzenie, które jej rzucił. Jego oczy zabłysły, kiedy z uwagą zmierzył ją wzrokiem i to samo w sobie wystarczyło, by pojęła, co takiego sądził o sukience, którą pożyczyła jej Alice.

– Beatrycze. – Esme rozpogodziła się na jej widok. Wampirzyca machinalnie spięła się, chcąc nie chcąc przypominając sobie o wizji, której doświadczyła w łazience. – Nie sądziłam, że przyjedziecie tak szybko – stwierdziła, ale po jej tonie słychać było, że taki stan rzeczy jak najbardziej był kobiecie na rękę.

– Uparła się – mruknął jakby od niechcenia L. „Wcale nie chcę tu być, więc sobie nie pochlebiajcie" – wydawał się komunikować całym sobą i to wystarczyło, żeby zapragnęła wywrócić oczami.

– No, oczywiście... – stwierdził Carlisle. Przez moment wyglądał na rozbawionego, ale jakimś cudem udało mu się zachować uwagę, zwłaszcza kiedy spojrzał w jej stronę. – Na pewno wszystko w porządku?

Mogła tylko zgadywać, w jaki sposób wyglądała. Tak czy inaczej, jego pytanie ją nie zaskoczyło, wręcz sprawiając, że spięła się jeszcze bardziej. Co miałaby mu powiedzieć, zwłaszcza że nie mieli okazji na rozmowę w cztery oczy? Że jak na razie nikogo nie zabiła, ale była na dobrej drodze, by popaść w paranoję, niemalże na każdym kroku wypatrując działań Ciemności?

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VIII: ŁOWCA] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz