6. Lalka

38 5 2
                                    

Okropieństwo - założenie

Czasem gorsze niż spojrzenie

Ja zakładam

Ty to bierzesz

Ubierasz te założenia

We własne myśli

Formujesz jeszcze gorsze potwory

Niżbyś wyśnił

Następne, co na nie zakładasz, są zmylone ubrania zwyczajności

Dajesz w prezencie

Koniec


Nieprawda

To początek

Każde te założenie rośnie w mojej piersi

Niby nie.... ale jednak

Jakby prawda

Lęk narasta we mnie

Gryzie z każdej strony

Lecz ty sam tworzysz zapewnienia

I mnie nimi stroisz

Zakopuję strachy na chwilę otumaniona

I jest dobrze, naprawdę

Tylko, że... to złudzenie

Marna kopia szczęścia

Ale ja w nią wierzę

Naiwna ma duszyczka

Po zadraśnięciach kilku

Już nie wie jak być powinno


Tak więc znowu te kłamstewka słodkie,

Ten nóż z lukru utkany,

Przyjmuję w siebie głęboko

I tworzę przyszłe rany

Bo ty, mój kochany sadysto, nóż szybko wyjmujesz

Krew się sączy

Dziura nie zabliźnia

Tylko staje się pełna ropy

Bo nóż wraca

Sadysta nim obraca

Wszystko się powiększa

Och, nikt nie zawraca z tej drogi


A nóż jest narzędziem

Każdy pomniejszy sadysta też

Oni po prostu się zmieniają, aż mi żal ich

A główny sadysta?

Kochane, okrutne życie


(Na zawsze marionetka)


Nic nie daje ukojenia

A ja już się nie bronię

Jestem jak żona alkoholika

„On", choć w tym wypadku to, „zmieni się"

I wierzę w to

I czekam

I powoli, powoli umieram

W końcu sadysta nie wraca

Zostawia mnie samą ze sobą

To gorsze tortury

Zadaję je sobie sama

Własny płacz dodaje mi brawury

Więc mocniejsze są moje kopnięcia

Wycelowane w moje pięty


Przestałam krzyczeć

Bo po co?

I tak nikt nie słyszy

Kto by się z resztą przejął?

W końcu to tylko śmieć na ulicy

Niegdyś sprawny i zadbany

Dzisiaj cały pomazany

Ktoś poobijał

Ktoś podziurawił

Zostawił zwłoki

Wszędzie mam znaki


Lecz przeciętny człek ich nie widzi

Bo na lalkę nałożyć można makijaż,

Sukienki z założeń oraz potworów,

Perły wypełnione szlochami bezradności,

Kolczyki diamentowych uśmiechów,

Pierścionki okrzyków radości

A włosy upiąć szpilkami

Z lukru

Nikt nie dostrzeże tych maleńkich ostrzy


Dzisiaj już prawie sama w to wierzę

W te słodkie zapewnienia

Tą całą przesłodką kreację


Ale nagle

Stop

Ktoś stoi na mej drodze

Przypatruje się

Ku mej trwodze

Nie oddala się, wręcz przeciwnie

Prędko się przybliża

I widzi mnie, czuję to

Znowu szeptane obietnice

Chcę w nie uwierzyć

Tylko czy będą one prawdziwe?

Ach, te kochane, niepewne życie


(Na zawsze marionetka)

PseudowierszeWhere stories live. Discover now