Nosisz w swym bystrym sercu blask srebrny
Tak łagodny w swym cichym istnieniu
Tak czuły na krzywdy, na wrzask mierny
Poeta-rycerz stojący w nikłym cieniuCzy wierzysz niezmącenie w metamorficzną moc swych słów?
Czy widzisz siłę w nich zawartą?
Czy dostrzegasz ile one znaczą?
Czujesz swe serce mężne w obliczu niewidzialnych kłów?Mędrcy często wychwalają swe zalety
Ty... nie chciałbyś wsiąść do bogatej karety
Czy twój znajomy zauważy, kto obok niego miękko stąpa?
Bez ostentacji złota zamiast ciebie mogłaby stać atrapaTrzeba mieć wyuczone magiczne okulary
By naprawdę dać twym słowom wiary
Choć każdy doszukałby się wzorca...
Czym są więc te małe artefakty?
Jest to rytmiczne bicie mego serca
Powtarza ono twego taktyChoć nie zawsze wygłaszasz wielkie zachęty
Rozświetlasz przede mną mroczne zakręty
Niesiesz w ręku lampę napędzaną marzeniami
Które mienią się barwnie przyszłości obietnicamiWidzę w nich czułość większą od setek serc ze światłości
Widzę w nich drwiny zastępujące codzienne powtarzalności
Widzę też mowy, tak pełne twej pasji nieujarzmionej
Widzę jak słucham, kochając błysk w oczach przepastnych jak noc
Widzę objęcia silniejsze niż jakichkolwiek kajdan moc
Widzę wygłupy, filmy i próby opanowania sztuki kulinarnejI choć wiem, że w każdej relacji kłótnie się zdarzają
Wyobraźnia podpowiada, że u nas kilka razy może zawitają
Bowiem harmonijnie składamy się w całość
Puzzle, a w nich zawarta miłosna zawiłośćHumor twój wskazuje mi uśmiechu ścieżkę
A nawet gdy każesz mi zrobić przebieżkę!
Bezustannie radość wypędza bzdurne lęki
A ja śpiewam w głowie zakochane piosenkiZazdroszczę ci planu, logiki i rozsądku
Więcej we mnie plątaniny, uczuć wrzątku
Fascynuje mnie twój pełen życia głód wiedzy
Nie wiem, jak dostałam się za mury twej twierdzyBo choć widzę twoje serce, duszę, miękkie dłonie
Wyczuwam wręcz, że praktycznie nikt nie miał tam dostępu
Dumam, ilu ludzi dotarło do tego etapu
I kocham, że większość twoich murów przy mnie płonieUroku masz tyle, że miękną kolana
Chcę słyszeć twój głos każdego rana
Milczysz i słuchasz
Mówisz i opowiadasz
Zawsze me zainteresowanie wykradasz
Słowem niczym mieczem sprawnie władaszNie liczy się dla mnie muskulatura
Buty, czy jeansy, znoszona skóra
Ważne, byś oczy na świat miał otwarte
A usta w grymasie uśmiechu zawarteJesteś otwarty, choć przeciwnego się bałam
Eksperymenty nawet, choć bym bez nich wytrwała
Odważny i gotów ruszyć w dalszą drogę
Choćby ci każdy pod nogi rzucał kłodę
Chcesz wnieść coś do naszego świata
Ambitny, choć cichy, z diabłem się nie brata
Adoruję twą uczciwość, prostotę szczerości
To, jak twa prawość nie znosi kłamstwa grzeczności
Jak nie chcesz krzywdzić,
A ludzi tylko zmieniać
Jak nikogo ot tak nie skreślasz
Jak się na innych niewinnie otwierasz
Jak pragniesz ów niewinnej słodkości
Doznać romantycznej miłości
Co tak urokliwie się sprzecza
Z tym jak po ziemi twardo stąpasz
Jak realisty okiem przyszłość ujmujesz
Kocham mieć widok na to zza zapleczaWytrwały, cierpliwy, opanowany... Jak samotność przetrwałeś!
Także smaku smutku i goryczy zaznałeś, lecz nie upadłeśLiczę, byś nigdy nie odszedł ode mnie
Humor, inteligencja, słowa śpiewne
Masz tyle w sobie dobra całego
A jednak nie masz przerośniętego ego
Dość skromnyś, choć jest się czym chwalić
Jednak tak ludzki, czuły i dbały
Nikczemnik w formie, wprost... wspaniały
Boję się także, iż twój kult mogę postawićI milknę chwilami w zastanowieniu
Choć nie chcę nurzać się w potępieniu
Czy widzisz, że zasługujesz na coś o wiele lepszego?
Masz rozum, masz serce, brak w tyłku kija twardego
Masz umysł szeroki, zawsze ripostę
Pomruki słodkie, na mnie zemstę
Kusisz, ujmujesz, me serce poruszasz
Chwilami tak mocno do łez wzruszaszCzekam na moment, aż całkiem mi zaufasz
Gdy zniknie strach i będę jak umysłu słuchacz
Gdy stanę się tak bliska Tobie
Że znikną bariery, lęki wrogie
Gdy będę bliższa ci niż malutkie westchnienie
Gdy będziesz mógł oprzeć na mnie swe brzemię
Gdy stanę się Tobą, a Ty mną
Gdy będę twą cząstką aktywną
Gdy będę z Tobą u boku toczyć każdy bój
Gdy stanę się bezgranicznie Twoja, a Ty mój
YOU ARE READING
Pseudowiersze
PoezjaRandomowa poezja. Tfu, pseudopoezja. Jakieś dziwne przemyślenia, niekoniecznie w formie "normalnych" wierszy. Zalecane czytanie bez oczekiwań. Dodam, iż początkowe będą trochę inne (pewnie gorsze), potem jest lepiej.