Kapał deszcz
Płonęło lato
Przybyła wieść
Lecz ja spałam rano
Pukał i krzyczał
Nic nie słyszałam
Sama też byłam
Niewiele zdziałał
Szarpałam za włosy
Krzyczałam w mych myślach
Wydrapałam rany
Zakopana w zgliszczach
Oddechy skradałeś
Pocałunki brałeś
Obietnice składałeś
I nawet nie kłamałeś
Traciłam zmysły
Tłukłam o ścianę
Świat zasłoniły
Nie widzę już dalej
Sobą nie byłam
Choć pomóc ci chciałam
Niemoc mnie wzięła
Strach zasiała
Nie było w domu nikogo
Choć wytrwale walczyłam
Obłędu uścisku szponiastego
Szyderczo nie odepchnęłam
Głos twój odbijał się w mej głowie
Cienie przed oczami widziałam opętańcze
Nie wytrwałam w naszej umowie
Z ust wypływały wrzeszczące szarańcze
Chłopcze młody, czemu nie odejdziesz?
Czemu nie skradniesz serca innego?
Wszakże to w otchłani nawet nie wie, kim jesteś
Nie lepiej opłakać, by zdobyć coś słodszego?
Kochaj dopóki szczęście dostajesz
Lecz zniknij, nim zapniesz umysł w okowy
Nim odmęty pochłoną, utoniesz
Gorączka ma kończy te łowy
YOU ARE READING
Pseudowiersze
PoetryRandomowa poezja. Tfu, pseudopoezja. Jakieś dziwne przemyślenia, niekoniecznie w formie "normalnych" wierszy. Zalecane czytanie bez oczekiwań. Dodam, iż początkowe będą trochę inne (pewnie gorsze), potem jest lepiej.