47. Zamęt

1 0 0
                                    

Kapał deszcz

Płonęło lato

Przybyła wieść

Lecz ja spałam rano


Pukał i krzyczał

Nic nie słyszałam

Sama też byłam

Niewiele zdziałał


Szarpałam za włosy

Krzyczałam w mych myślach

Wydrapałam rany

Zakopana w zgliszczach


Oddechy skradałeś

Pocałunki brałeś

Obietnice składałeś

I nawet nie kłamałeś


Traciłam zmysły

Tłukłam o ścianę

Świat zasłoniły

Nie widzę już dalej


Sobą nie byłam

Choć pomóc ci chciałam

Niemoc mnie wzięła

Strach zasiała


Nie było w domu nikogo

Choć wytrwale walczyłam

Obłędu uścisku szponiastego

Szyderczo nie odepchnęłam


Głos twój odbijał się w mej głowie

Cienie przed oczami widziałam opętańcze

Nie wytrwałam w naszej umowie

Z ust wypływały wrzeszczące szarańcze


Chłopcze młody, czemu nie odejdziesz?

Czemu nie skradniesz serca innego?

Wszakże to w otchłani nawet nie wie, kim jesteś

Nie lepiej opłakać, by zdobyć coś słodszego?


Kochaj dopóki szczęście dostajesz

Lecz zniknij, nim zapniesz umysł w okowy

Nim odmęty pochłoną, utoniesz

Gorączka ma kończy te łowy

PseudowierszeWhere stories live. Discover now