63. Słowa gasnących kolorów

6 1 0
                                    

Gładkie
Takie słodkie
Takie jasne
Wyniosłe
Zgrabne
Powabne...
Tylko w ramkę oprawić
Na ścianie powiesić
Napawać się blaskiem przedmiotu
Z cienia niepewnego
Do źródła światła codziennego
Co nadaje smaku życiu

Stoję w tej mrocznej komnacie
I biegnę ku jej centrum
Do Słońca
Próbuję nie uderzyć w żadną planetę
Żadną asteroidę
Wybieram Słońce
Widzę tylko światło
Wkoło cienie zanikają
Niewidoczne się stają
Pozostaje w polu widzenia jasność najświętsza
Pobłogosławiona
Wierzę w nią
Jedyna prawdziwa, prawidłowa

Niezauważone
Przypalona skóra
Wypalone oczy
Osmolone rzęsy i włosy
Odzienie dawno zniknęło
Obnażenie
Czas mi przestał płynąć
Stopił się w jedną bryłę
Jeśli marzeniem byłoby kiedyś utopić ból we łzach...
Amazonkę też by wypalił ten ogień

Nie dostrzegam tego wszystkiego
Widzę lśnienie, zabójcze promienie
Każdy wpycha w me płuca nowe tchnienie
Nie dostrzegam w nich pyłu trującego

Pocałunek na ustach - przeklęty
Zapomniany - choć objęty ramionami
Oszukany - finezyjne pismo wypalone pod powiekami
Ogrzanie słowem przekrętu - zziębnięty

Lecz zapadł w końcu zmrok
Zakoczony przystanąłem niepewnie
Zapadło się samo w sobie Słońce
Zagarnięty przez wszelkie cienie
Ukąpany w nagłej gorączce
Utraciłem przez nierozwagę wzrok

Z ciemności wypełzy koszmary
Każdy gotowy ranić
Żadnego ujrzeć nie mogę
W sercu odczuwam trwogę
Bowiem oczy do niczego niezdolne
Jestem odsłonięty, unieruchomiony
Złotych sztyletów ulewę przyjmuję
Zgubiony, nie umiem przyjąć osłony

Pozostaje ukryć przed światem oczy
Głęboki oddech świeżego powietrza wziąć
Wyciszyć szepty podstępne rozpaczy
Niewidzalnemu potworowi umknąć

Ta rzecz mnie wciąż nabiera
Za każdym razem mnie złapie
Na końcu ponownie sponiewiera
Bym zalęgnął się na kanapie

Bezbarwnym kwiatem ja podziękuję
Nie chcę ich więcej, odejdę z bólem
Zamilknij wreszcie, farsę tę zakończ
Jeśli masz kłamać, usta swe zaszyj

Zniknę z jednym mgły wejrzeniem
Nie toleruję obłudnych marzeń-skażeń
Błędni rycerze błąd powtarzają
Przysięgnąć każdy może, dotrzymać słowa?

Deszcz będzie spadał
Wicher drzewa łamał
Kot miauknie przeciągle
Świat działa tak samo ciągle

PseudowierszeWhere stories live. Discover now