Gładkie
Takie słodkie
Takie jasne
Wyniosłe
Zgrabne
Powabne...
Tylko w ramkę oprawić
Na ścianie powiesić
Napawać się blaskiem przedmiotu
Z cienia niepewnego
Do źródła światła codziennego
Co nadaje smaku życiuStoję w tej mrocznej komnacie
I biegnę ku jej centrum
Do Słońca
Próbuję nie uderzyć w żadną planetę
Żadną asteroidę
Wybieram Słońce
Widzę tylko światło
Wkoło cienie zanikają
Niewidoczne się stają
Pozostaje w polu widzenia jasność najświętsza
Pobłogosławiona
Wierzę w nią
Jedyna prawdziwa, prawidłowaNiezauważone
Przypalona skóra
Wypalone oczy
Osmolone rzęsy i włosy
Odzienie dawno zniknęło
Obnażenie
Czas mi przestał płynąć
Stopił się w jedną bryłę
Jeśli marzeniem byłoby kiedyś utopić ból we łzach...
Amazonkę też by wypalił ten ogieńNie dostrzegam tego wszystkiego
Widzę lśnienie, zabójcze promienie
Każdy wpycha w me płuca nowe tchnienie
Nie dostrzegam w nich pyłu trującegoPocałunek na ustach - przeklęty
Zapomniany - choć objęty ramionami
Oszukany - finezyjne pismo wypalone pod powiekami
Ogrzanie słowem przekrętu - zziębniętyLecz zapadł w końcu zmrok
Zakoczony przystanąłem niepewnie
Zapadło się samo w sobie Słońce
Zagarnięty przez wszelkie cienie
Ukąpany w nagłej gorączce
Utraciłem przez nierozwagę wzrokZ ciemności wypełzy koszmary
Każdy gotowy ranić
Żadnego ujrzeć nie mogę
W sercu odczuwam trwogę
Bowiem oczy do niczego niezdolne
Jestem odsłonięty, unieruchomiony
Złotych sztyletów ulewę przyjmuję
Zgubiony, nie umiem przyjąć osłonyPozostaje ukryć przed światem oczy
Głęboki oddech świeżego powietrza wziąć
Wyciszyć szepty podstępne rozpaczy
Niewidzalnemu potworowi umknąćTa rzecz mnie wciąż nabiera
Za każdym razem mnie złapie
Na końcu ponownie sponiewiera
Bym zalęgnął się na kanapieBezbarwnym kwiatem ja podziękuję
Nie chcę ich więcej, odejdę z bólem
Zamilknij wreszcie, farsę tę zakończ
Jeśli masz kłamać, usta swe zaszyjZniknę z jednym mgły wejrzeniem
Nie toleruję obłudnych marzeń-skażeń
Błędni rycerze błąd powtarzają
Przysięgnąć każdy może, dotrzymać słowa?Deszcz będzie spadał
Wicher drzewa łamał
Kot miauknie przeciągle
Świat działa tak samo ciągle
YOU ARE READING
Pseudowiersze
PoetryRandomowa poezja. Tfu, pseudopoezja. Jakieś dziwne przemyślenia, niekoniecznie w formie "normalnych" wierszy. Zalecane czytanie bez oczekiwań. Dodam, iż początkowe będą trochę inne (pewnie gorsze), potem jest lepiej.