Srogie kolejki
Zielone fotele
Ludzie w kurtach i płaszczach
Chętnie się przegrzewają
Kilku panów zaczytanych w gazetach
Matki niemal tańczące w miejscu
Godzinne oczekiwania
Długa chwila stania
Cel upragniony
Proszę pójść tam gdzieś
Frustracja to wielka
A przecież robiliśmy wszystko dobrze
Grzecznie staliśmy
Grzecznie czekaliśmy
Grzecznie byliśmy cicho
Ale to za mało
Proszę odejść
Nie ma stania tutaj
Znajdujemy następne okienko
Znów tłumy ludzi
Ponownie tracenie czasu
Mamy jedynie nerwów garście
Ale, ale
To... już!
Dopuszczono nas!
Chwała bogu
Czy innemu bóstwu zdrowia
Ruszamy ciągami korytarzy
W głąb szpitalnych czeluści
Nikt tu nie patrzy uprzejmie
Każdy o własnym nosie myśli
Zabiegani, roztargnieni
Nie pamięta pan już naszej dziewczynki?
Lekarz kręci głową i pochylony odbiega
Jakieś pielęgniarki żywo gestykulują w oddali
Nikt się o nic nie spyta, strach zagadki obalił
Oddział
Miejsce piękne
Bo ulecza
Miejsce okropne
Bo kilku umiera
Źrenice twe rozszerzone
Każdą cząstką chcesz odejść na dobre
Ale coś trzyma
I puścić nie chce
Okrywa mnie maska i mój płaszcz
Idealna kryjówka
Nikt nic nie zobaczy
Nikt nie będzie miał wątpliwości
Ta chłodna obojętność na twarzy
Nie przypomina lęku we wnętrzu
Profesjonalizm to me pierwsze imię
Z pokoju do pokoju
Od rozmowy do rozmowy
Słowa radości
Kondolencje
YOU ARE READING
Pseudowiersze
PoetryRandomowa poezja. Tfu, pseudopoezja. Jakieś dziwne przemyślenia, niekoniecznie w formie "normalnych" wierszy. Zalecane czytanie bez oczekiwań. Dodam, iż początkowe będą trochę inne (pewnie gorsze), potem jest lepiej.