A dobra, możemy być razem
Nie ma jej, to będę z tobą
Tylko ty zostałeś
Zajęta jest, to bądź ze mną na razie
I tak jestem sobie od czasu do czasu
Nigdy ktoś stały
Zawsze ktoś „w razie czego"
Nie będę na pierwszym miejscu
Każdy mnie zostawi
Dla innych, lepszych, ważniejszych
Nie mam nadziei
Spacerowaliśmy
Nagle na pewną osobę trafiliśmy
I tyle było naszej znajomości
Bo powróciłaś do swojej starej kości
Kto by mnie zechciał?
Odeszłam, patrząc na was
Na wasz śmiech i rozmowy
Czując, jak zamarzam w środku
Jak łzy chcą kłuć w oczach
Jak coś się kruszy w środku
Jak samotność dobija w tłumie
Jak moje wnętrzności się skręcają w tańcu nerwów
Nie chcę już tu być
Zaciskając zęby i pięści
Zamykam emocje w skrzynce pancernej
Do której klucz został zagubiony
Nie mogę pozwolić sobie ponownie czuć
To za dużo
Nie chcę kochać
Znowu
To prowadzi do zbyt wielkiego cierpienia
Nie chcę lubić, ufać, wierzyć
Bo kto jest prawdziwy?
Już nie chcę być zapasowy
Już nie chcę grać drugich skrzypiec
Już nie chcę być piątym kołem u wozu
Już nie chcę być odstawiana, gdy ktoś inny dochodzi
Odchodzę
Próbuję
Nikogo
Ze mną
Ciche łzy w mojej duszy się gromadzą
Wywołują ból w klatce piersiowej
Lecz to nic, bo nikt tego nie widzi
Może to i lepiej? – szepczą głosy w mej głowie
Odarta z szat własnej dumy przed samą sobą
Kroczę swą drogą, mijając gości kilku
Czasem przystając, by uśmiechnąć się sztucznie
Beztrosko pogawędzić
Gdy krzyczeć chcę i odejść
Ale efektem końcowym i tak jest
Pustka
Cisza
Spokój
Splamione samotnością i krwawymi kłamstwami
Zapomnianymi słowami i starymi ranami
Rozdzierającymi krzykami i błagalnymi jękami
Ukrytymi łzami i słabymi postanowieniami
Na jakiś czas to efekt końcowy jednak
Przyszłości nie znam dalej
I to jakąś złudną, trochę naiwną nadzieję zapewnia
Dodaje otuchy i siły
By unieść podbródek, wypiąć pierś do przodu
By zmienić siebie i nie dać zranić się znowu
Ochrania tarczą ze słabości
By nie dopuścić do siebie zdrajców, zazdrości
By odpuścić winy, zakopać topór
By poszukać miłości
Wzmacnia nas tym, co sami w sobie mamy
Tylko zazwyczaj tego do siebie nie dopuszczamy
Wiem, że bywam wersją zastępczą
Ale muszę to zmienić
I samemu dyktować, kto będzie taką osobą dla mnie
Jeżeli ktoś taki będzie
Bo kim bym był, jeżeli robiłbym to samo, co mi zrobiono?
Choćby nieświadomie?
Wartość zanika. Przestaje istnieć
Dlatego stwierdzenie jest jasne
Tworzyć wersje zastępcze?
To nie dla mnie
I nie powinno być dla nikogo
Bo to nie jest ludzkie
Traktować innych tak srogo
YOU ARE READING
Pseudowiersze
PoetryRandomowa poezja. Tfu, pseudopoezja. Jakieś dziwne przemyślenia, niekoniecznie w formie "normalnych" wierszy. Zalecane czytanie bez oczekiwań. Dodam, iż początkowe będą trochę inne (pewnie gorsze), potem jest lepiej.