Było ich trzech uroczych kamratówPluszowych, mięciutkich słodziaków
Znalezieni na jednej z odległych sklepowych półek
A w ich futerku nie widać było żadnych dziurek
Pierwszy miał uśmiech jak z cukierni
Drugi w dotyku jak kotek puchaty
Trzeciego oczy jak tafla czerni
Misie, nie żadne tam falsyfikaty
Rodzice podarowali je swojej córce
Niczym klejnoty jakiejś dwórce
Zapomnieli o nich dość prędko
Do swych kłótni wrócili miękko
Misie dotrzymywały małej towarzystwa
Promyki marzeń, nadziei, dzieciństwa
Trzymała je za ich małe łapki
Gdy nadchodziły jej upadki
Wrzask niecodzienny się niósł zawsze po domu
Zbyt przyziemny, jakby nie wadził nikomu
Pluszaki z trudem hamowały jego echa
Choć i tak miała z tego wyrosnąć zla cecha
Pierwszy pocieszał i gładził po barkach
Drugi najlepszy był w przytulankach
Trzeci ukrywał okrutne, brudne tajemnice
Oby nad grobem duszy nie zapłonęły znicze
Miś pierwszy zawsze był tym najsłodszym
Bawił i cieszył, widok był to niezgorszy
Rozwiewał mrok dnia uśmiechem wielkim
W jej piersi rosły niezmierzone chichoty
Jednak wieczorami spadał na jej skórę pas ojcowski
A na podłogę w kuchni łzy bezradnej matczynej troski...
Krzyk o rozwodzie, krzyk o zniszczeniu
O zagarniętym bezprawnie mieniu
Trzeciego misia wnet wybierała
I ciche wieczory z nim spędzała
Widział on wszystkie jej rosnące cierpienia
Słyszał on wszystkie jej tłumione westchnienia
Jednak uderzenia się powtarzały
Ryki w jej głowie się nasilały
Uciec musiała jakoś daleko
Od kłamliwego różu mdłego
Wszystkie herbatki, przebranka i słodkie gadki...
Migiem misie trafiły do małej szufladki
Dziewczyna szybciutka musiała dorosnąć
Czarnym tuszem i szminką umiała błysnąć
YOU ARE READING
Pseudowiersze
PoetryRandomowa poezja. Tfu, pseudopoezja. Jakieś dziwne przemyślenia, niekoniecznie w formie "normalnych" wierszy. Zalecane czytanie bez oczekiwań. Dodam, iż początkowe będą trochę inne (pewnie gorsze), potem jest lepiej.