43

105 6 11
                                    

   Ważna notatka pod rozdziałem! Proszę przeczytajcie to dowiecie się dlaczego koniec rozdziału jest taki zjebany.

                                       ******** Adam ********

Nie wiedziałem że Wera ma takie problemy. Wydawała się taką zadowoloną z życia dziewczyną lecz gdy ją bliżej poznałem zobaczyłem z jak wielkimi rzeczami musi sobie dawać radę każdego dnia. 

- kto to jest?

Weronika wydawała się przestraszona widząc mnie. Czyli jednak nie obudziła się sama... patrzyłem na nią ze strachem i troską w oczach. Bałem się że sobie o mnie nie przypomni a zależy mi na niej jak cholera i bałem się jak zareaguje. Dalszą rozmowę słyszałem jak przez mgłę bo ciągle patrzyłem na dziewczynę i skupiłem się tylko na jej osobie. Nagle Karol złapał moją sąsiadkę za policzki i skierował jej wzrok w moją stronę. Widząc jej przestraszone oczy miałem ochotę rzucić się i ją przytulić i zrobić wszystko żeby czuła się bezpiecznie.

- Adam...

Usłyszałem swoje imię z jej ust i jak na zawołanie podbiegłem i przytuliłem ją do siebie najmocniej jak mogłem. 

- przepraszam...

Nie miała za co. Rozumiem ją i będę starał się jej pomóc jak tylko będę mógł.

- spokojnie Karol mi wszystko wytłumaczył

Powiedziałem starając się uspokoić dziewczynę. Wera wtuliła się we mnie mocniej a ja jedynie przycisnąłem ją do siebie jeszcze bliżej o ile wo było możliwe. Siedzieliśmy w tej pozycji jeszcze kilka minut a Weronika nad czymś myślała lecz po chwili oderwała się ode mnie i uśmiechnęła się w moją stronę. 

- Karol idź spać bo pewnie jesteś zmęczony 

Powiedziała do chłopaka który słysząc swoje imię natychmiast się do niej odwrócił.

- dasz sobie radę?

- ja nie dam?

Wera zaśmiała się lekko a chłopak uśmiechnął się pod nosem. Sąsiad podszedł do dziewczyny nachylając się nad nią.

- ty jesteś niezniszczalna

Mruknął całując ją w czoło po czyn się odsunął o ona spojrzała na niego z tak wielką radością w oczach i tak szerokim uśmiechem jakiego jeszcze nigdy u niej nie widziałem. Jej oczy wręcz świeciły się gdy na niego patrzyła a twarz ozdabiał szeroki uśmiech. Chciałbym żeby kiedyś w ten sam sposób spojrzała na mnie...

- miłych snów

Powiedziała a w jej głosie można było wyczuć masę emocji.

- karaluchy pod poduchy...

Karol również szeroko się uśmiechnął i w jego oczach również zobaczyłem te iskry szczęścia.

- przyjdź do mnie siedemnaście razy plus jeden...

Spojrzałem szybko na Weronikę gdy usłyszałem jak łamie jej się głos. Patrząc na nią widziałem coś czego jeszcze nigdy nie miałem okazji widzieć. Jej usta były wykrzywione w najszerszym uśmiechu na świecie a w oczach wręcz wybuchały fajerwerki szczęścia lecz mimo tego były w nich również łzy co mnie zdziwiło ponieważ nie były to łzy szczęścia. 

- przyjdę nawet dwa razy więcej...

Chłopak patrzył na swoją przyjaciółkę z radością jak i smutkiem w oczach a ja znowu niczego nie rozumiałem.

- tylko przyjdź. Proszę...

Dziewczynie lały się łzy z oczu a jej klatka piersiowa gwałtownie opadała oraz unosiła się lecz ciągle pomimo tego na jej twarzy był uśmiech a w oczach widać było szczęście. 

- obiecuję...

- nie obiecuj. Przyjdź 

- przyjdę...

- na pewno?

- na 100% 

Dziewczyna zaczęła się śmiać lecz nie był to śmiech szczęścia. Był to raczej śmiech przez płacz bo pomimo szczęścia widocznego z kilometrów w jej oczach widniał teraz również ból. Weronika śmiała się dławiąc się łzami a ja nie wiedziałem co mam robić.

- słońce...

- kocham cię

- ja ciebie też 

Karol podszedł do Wery wycierając z jej policzków łzy lecz to nic nie dało bo po chwili pojawiły się nowe.

- jest okej 

- wiem widzę. Pamiętaj że masz po swojej lewej wielkiego misia i możesz mu o wszystkim powiedzieć i zamoczyć mu bluzkę tak jak tylko ty potrafisz

Wera znowu się zaśmiała po czym przytuliła się mocno do Karola.

- zapamiętam...

Powiedziała i pomachała do Karola przed jego wyjściem. Po chwili zostaliśmy sami a ja ciągle nie wiedziałem co zrobić bo Weronika siedziała i z uśmiechem na twarzy płakała.

- kiedy mieszkałam z rodzicami zawsze przed pójściem do spania podchodziłam do nich i przytulałam ich mocno całując w policzek...

Spojrzałem na Werę i poświęciłem jej całą swoją uwagę co chyba zauważyła bo w jej oczach zobaczyłem małą iskierkę która po chwili zniknęła.

- zawsze przed pójściem do swojego pokoju mówiłam do mamy żeby przyszła do mnie ileś tam razy plus jeden. zawsze ilość przyjść zależała od tego ile miałam lat na przykład kiedy miałam pięć lat mówiłam: ,,przyjdź do mnie pięć razy plus jeden". I tak dzień w dzień każdego wieczora każdego roku od kiedy to wymyśliłam. Z czasem dorastałam i przestawałam tak mówić aż w końcu kompletnie o tym zapomniałam. Aż do czasu... 

Słuchałem uważnie dziewczyny której głos coraz bardziej się łamał. Czasami kiwałem głową dając jej znak że jej słucham. 

- pewnego dnia rodzice się wyprowadzili a ja zostałam sama i pomimo tego że dzwoniliśmy do siebie codziennie brakowało mi ich... któregoś wieczora zadzwoniłam do mamy która jak się okazało szykowała się właśnie na wieczór z koleżankami. Przed zakończeniem rozmowy powiedziałam jej żeby zadzwoniła do mnie siedemnaście razy plus jeden na co ona zaśmiała się i powiedziała że na pewno tak zrobi...

W tym momencie Weronika zaczęła dławić się własnymi łzami i już chciałem jej powiedzieć że nie musi mówić dalej skoro to ją tak bardzo boli ale ona zaczęła kontynuować.

- tamtego dnia wracając z imprezy ją i mojego tatę potrącił samochód. Stało się to dzień przed moimi siedemnastymi urodzinami. To były najgorsze urodziny w moim życiu...

Weronika wybuchła głośnym płaczem który po chwili zamienił się w wycie. Przytuliłem szybko do siebie dziewczynę która mocno się we mnie wtuliła mocząc mi łzami całą bluzkę. Ta dziewczyna jest silniejsza niż ktokolwiek inny. Nie wiem kto po tym wszystkim co przeszła ona mógłby się jeszcze kiedykolwiek uśmiechnąć a ona dość że się uśmiecha to jeszcze ciągle cieszy się życiem.

Po kilkunastu minutach siedzenia Wera oderwała się ode mnie a ja miałem wielką plamę na bluzce przez co Wera zaczęła się śmiać. 

- będzie dobrze...

Powiedziałem pewny swoich słów na co dziewczyna przytaknęła uśmiechając się do mnie.

Przepraszam że tak popsułam zakończenie tego rozdziału ale od momentu w którym Wera powiedziała Karolowi żeby przeszedł do niej siedemnaście razy plus jeden pisałam rozdział ze łzami w oczach a kiedy kończyłam dosłownie płakałam pisząc to i nie wytrzymałam dłużej przez co zakończyłam go tak szybko i pewnie zepsułam zakończenie. Wiem pewnie teraz pomyślicie że jestem jakaś jebnięta bo ryczę z takiego powodu jednak tak nie jest. Ryczę bo kiedyś jak byłam mała sama mówiłam tak do mamy przed snem i teraz te wspomnienia do mnie wróciły i przez te wszystkie emocja zaczęłam płakać. _AiriRose_ teraz nie możesz powiedzieć że nie mam uczuć!

Także ten... to tyle następny rozdział za chwilę.

Papa💞

Naruciak? [w trakcie poprawy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz