— To jest swego rodzaju walka o przetrwanie — wyjaśniała Karin. — Albo uda ci się wywalczyć jedzenie, albo będziesz głodować.
Popatrzyłaś się na odlaną Ci od porcji Karin zupę. W żadnym stopniu nie była smaczna, ale byłaś wdzięczna dziewczynie, że się z Tobą podzieliła posiłkiem. Pomimo złego smaku, cieszyłaś się zupą, jakby to był nie lada rarytas.
Po skończonym posiłku, Karin odprowadziła Cię do pokoju. Było tam okropnie nudno, a jedyne, co mogłaś robić, to patrzyć się w sufit.
I rozmyślać. Tak, ponieważ musiałaś się w końcu dowiedzieć, co się dzieje.
Rzekomo byłaś Izumi z klanu Kamimūn. Jeśli to prawda, to co o tym świadczyło? Co z tą zakazaną techniką, szczególnym stylem walki, charakterystycznym wzorem oka? Co wskazywało na Twoją przynależność do klanu Kamimūn?
I najważniejsze: kim tak naprawdę jesteś? To pytanie dręczyło Cię najbardziej. Owszem, Orochimaru powiedział Ci, że nazywasz się teraz [imię]. Jednak, dlaczego wybrał dla Ciebie takie imię? Dlaczego nie mogłaś nazywać się Izumi?
Gdybyś weszła w głąb swojej pamięci, wiedziałabyś niewiele więcej, niż jak się obudziłaś. Dokładnie pamiętałaś strach i panikę, podczas ataku Konohy na Kumo. Pamiętałaś zmieniającą się falę uczuć: radość z przejęcia władzy przez Tsuki, a chwilę później: ból, gdy umierała na Twoich oczach. Łzy stawały Ci w oczach na wspomnienie przebijanych przez strzały ciała Twoich rodziców, spalane na popiół. Co ciekawe, nie pamiętałaś ich imion.
Czy pamiętałaś cokolwiek o Orochimaru? Nie. Czułaś wobec niego jedynie wstręt i obrzydzenie. A jednak... Było coś takiego, co kazało Ci mu zaufać. Był taki głos w głowie, który mówił, że on Ci pomoże i że powinnaś być wobec niego posłuszna.
Natomiast sytuacja w jadalni: nie pamiętałaś nikogo, kto tam był. Karin wydawała się Ciebie znać już wcześniej, a spojrzenia Piątki Dźwięku były bardzo wymowne. Więc musieli Cię znać. Ale skąd?
Otrząsnęłaś się z nieprzyjemnych myśli, gdy usłyszałaś chrobotanie klucza w zamku. Uniosłaś głowę, aby zobaczyć srebrną czuprynę Kabuto Yakushiego.
— Chodź ze mną — powiedział tylko, a Ty posłałaś mu zdziwione spojrzenie. Kiedy jego polecenie nie wywołało oczekiwanego efektu, kontynuował. — Na trening. Musisz przypomnieć sobie, jak się walczy.
Kiwnęłaś głową, potakując. Zerwałaś się z łóżka i podbiegłaś do chłopaka.
Zamknął drzwi do Twojego pokoju na klucz, kiedy już wyszliście. W milczeniu przemierzaliście plątaninę korytarzy.
Zdążyłaś się kilka razy pogubić, kiedy stanęliście przed wielkimi drzwiami. Przypominały Ci one wrota. Kabuto otworzył je z lekkim skrzypnięciem.
Twoim oczom ukazała się ogromna sala. Sufit utrzymywał się na kilku okrągłych filarach. Widoczne były liczne pęknięcia, zarówno na ścianach, jak i na podłodze. W jednej ze ścian widniała sporych rozmiarów dziura. Wzdrygnęłaś się na myśl monstrualnej siły autora tego dzieła.
— Tutaj trzy dni temu stoczyłaś pojedynek z Shikaiem. — Kabuto poprawił okulary.
— Z Shikaiem? — spytałaś, przywołując w pamięci mikrusego chłopaka, idącego z talerzem w ręce po porcję zupy.
— Zniszczyłaś jego zbiornik emocji, na szczęście nic poważnego się nie stało. Dowiedzieliśmy się jednak, że całkowicie zapomniałaś, jak się walczy, [imię]-san.
Drgnęłaś.
— Ale... dlaczego tego nie pamiętam?
Yakushi uśmiechnął się po swojemu.
— Aktywowanie tamtej techniki pozbawiło cię pamięci, więc najwidoczniej nie byłaś do niej odpowiednio przygotowana. Z moich badań wynika, że ataki amnezji mogą nawracać.
Pochyliłaś głowę. Ataki amnezji mogą nawracać, tak?
— Czyli, jeśli kogoś znałam wcześniej, to teraz może być dla mnie nikim — spytałaś, patrząc prosto w jego ciemne oczy, skryte za szkłem. Choć okulary mogły być przeszkodą, nawet przez nie przebijała pewność siebie.
— Dokładnie. Jednak, opanowanie tej techniki ponownie, może przywrócić ci pamięć. Do tego jednak potrzebna jest znakomita kontrola czakry. I tu zaczyna się moja rola. — Podszedł do rogu sali, gdzie leżał ogromny zwój.
Rozłożył go. Przyłożył dłoń do opatrzonej dziwnymi, czarnymi znakami powierzchni zwoju. Nie miałaś pojęcia, jak to się stało, ale z wielkiego zwoju wyskoczyło pięć mniejszych.
— Ta sztuka to pieczętowanie — wyjaśnił, widząc szok wymalowany na Twojej twarzy. — Nie zajmiemy się tym dzisiaj.
Sięgnął po jeden ze zwojów. Rozłożył go, ukazując Twoim [kolor oczu] oczom rysunek ludzkiego ciała. Niczym układ krwionośny, niebieskie linie oplatały ciało. Porównałaś to do nici. Jej kłębek znajdował się gdzieś w okolicy brzucha. Automatycznie dotknęłaś tego miejsca u siebie, jakby dla upewnienia, czy rzeczywiście posiadasz taki kłębek nici.
— To jest układ czakry — zaczął wykład. — Posiada go każda istota żywa, ponieważ czakra jest niezbędna do życia. Kontrolować nauczyli się ją shinobi oraz kunoichi.
— Co oznaczają te nazwy?
Posłał Ci zdziwione spojrzenie.
— Nie pamiętasz? To są podstawowe rzeczy.
Natychmiast opuściłaś głowę w dół, aby ukryć rumieńce zawstydzenia. Skoro wychowywałaś się w wiosce ninja, potrafiłaś kontrolować czakrę i opanować tajemniczą technikę... Shinobi i kunoichi, kimkolwiek oni byli, musieli być dla Ciebie chlebem powszednim. Być może, wnioskując ze słów Kabuto, Ty też byłaś jedną z nich.
Więc dlaczego nie pamiętałaś? Nawet po kasowaniu pamięci nie powinno się zapominać podstaw, takich jak jedzenie, mowa, chód. A jeśli wychowywałaś się jako ninja i nauczyłaś się korzystać z czakry, to dlaczego nie byłaś w stanie tego zapamiętać?
— To nieco komplikuje sprawy — mruknął Yakushi. — Orochimaru-sama nic nie wspominał o takich skutkach. Ale to nic, po prostu dłużej zajmie nam twój powrót do formy.
Kiwnęłaś głową na znak potwierdzenia. Usiedliście na kamiennej podłodze, a on zaczął Ci tłumaczyć wszystkie cechy czakry. Było tego mnóstwo: układ czakry, właściwości czakry, kontrola czakry, zastosowanie czakry, typy natur czakry... Czakra, czakra, czakra.
Czakra. "Zbierz czakrę do stóp i odeprzyj się mocno". "Czakra jest niezbędna do życia". "Jeśli dobrze opanujesz czakrę, aktywujesz tę technikę ponownie". Wiedziałaś, że jeśli Ci się uda, odnajdziesz prawdziwą siebie.
Po kilku godzinach studiowania, Kabuto doprowadził Cię do Twojego pokoju. Wręczył Ci jeden ze zwojów, po czym zamknął w czterech ścianach.
Co dziwne, na komodzie stała miska ciepłego ryżu. Poczułaś, jak żołądek ściska Ci się z głodu. Spodziewając się jednak nie wiadomo czego, podeszłaś ostrożnie do komody.
Odrzuciłaś gdzieś obok zwój, a miskę z ryżem wzięłaś w obie ręce. Przyglądałaś jej się, jakby była cennym skarbem, który tylko Tobie udało się posiąść po długim czasie poszukiwania.
Decydując, że jednak jest to dla Ciebie, wzięłaś się za jedzenie. Jakkolwiek dziwnie wyglądało jedzenie na stojąco, tak dopiero w połowie posiłku zdecydowałaś usiąść przy stole.
Ruszyłaś ku niemu, nie spodziewając się przeszkody w postaci porzuconego wcześniej na podłodze zwoju. Upadłaś z krzykiem, a kiedy miska z ryżem wylądowała na Twojej głowie, odniosłaś wrażenie, że często zdarzają Ci się takie wpadki.
¦~¦~¦~¦~¦
Już na wstępie chciałabym podziękować za miłe komentarze! Naprawdę motywują i sprawiają, że "Medyk" powstaje dalej *-*
I jakby ktoś dostrzegł błędy, byłabym wdzięczna za ich wskazanie c:
CZYTASZ
Medyk ¦ Kabuto x Reader
Fanfiction"Gdybyś znała prawdę, już dawno by Cię tam nie było. Jedynie chęć poznania swojej tożsamości trzymała Cię w tych zatęchłych korytarzach. Potem nadeszła kolej na eksperymenty, treningi i zlecenia, aż w końcu zdałaś sobie sprawę, że nie opuściłaś Oroc...