Jeszcze tego samego dnia, kiedy słońce zachodziło, ustępując miejsca na niebie licznym gwiazdom, stanęliście przed bramą Konohy. Cała Wasza trójka dostała po ochraniaczu Oto, plecak z potrzebnymi rzeczami i pieniądze, a to wszystko Kabuto wytrzasnął ze swoich zwojów. Ty dodatkowo otrzymałaś bandaże na przedramiona, zakrywając gojące się rany po wcześniejszym upadku.
— Oh, Kabuto-kun! — zawołał mężczyzna w budce strażniczej. — Długo cię nie było.
— Byłem na misji — powiedział z uśmiechem czterooki. Jego wyraz twarzy był tak szczery, że sama nie potrafiłabyś odszukać w nim sprzymierzeńca Orochimaru. — Trochę to potrwało, ale w końcu jestem.
— Lepiej dzisiaj, niż później — odezwał się drugi, z bandażem na nosie. — W końcu jutro już jest finał egzaminów na chūnina. W drugim pojedynku ma walczyć Sasuke Uchiha.
— Kto jest jego przeciwnikiem? — spytał, podając Wasze fałszywe dokumenty do sprawdzenia. Wydawał się zainteresowany tym tematem, chociaż wiedziałaś, że doskonale zna wroga Uchihy.
— Gaara z Sunagakure — powiedział pierwszy. — Podczas drugiego etapu wrócił do wieży z oboma zwojami już pół godziny od rozpoczęcia.
— Nowy rekord? — Yakushi odebrał pozwolenia na przebywanie w wiosce i podał je Wam. Starannie schowałaś je do plecaka.
— Żeby tylko!
— Bez żadnego zadrapania. — Drugi pochylił się i powiedział to tak, jakby była to wielka tajemnica. Kabuto rozszerzył oczy w zdumieniu.
— Ile on ma lat?
— Trzynaście, jego rówieśnik — odpowiedział strażnik. Pokręcił głową.
— Jakie teraz to są dzieci utalentowane — powiedział, po czym uniósł głowę z uśmiechem. — To ja lecę się zameldować Hokage-sama!
— Spotkajmy się jutro na egzaminie! — zawołali, ale Wy już szliście w kierunku hotelu. Podeszłaś bliżej chłopaka.
— Jesteś tutaj lubiany — szepnęłaś.
— To tylko Izumo i Kotetsu, ich łatwo wykiwać — odparł, jakby znużony. — Ogólnie ludzie są głupi.
Kiwnęłaś głową. Ciebie też uważał za głupią?
— Pamiętajcie o planie — powiedział, dając Wam klucze do dwóch pokoi: jednego dwuosobowego dla Shikaia i Fusagaru oraz jednego osobnego dla Ciebie. — Nie nawalcie.
— Jasne, bo jesteśmy do tego zdolni — odpowiedział ironicznie lodowiec. Przytaknął jednak i udał się do pokoju, a zaraz za nim Fusagaru. Sięgałaś już do klamki, kiedy Kabuto pochylił się i szepnął Ci do ucha:
— Przyjdź wcześniej — powiedział, a Ty wzdrygnęłaś się, czując jego ciepły oddech na swojej skórze. Kiedy się oddalił, Ty jeszcze stałaś jak sparaliżowana.— Nikogo nie było na korytarzu, wcale nie musiał szepczeć — warknęłaś pod nosem i zamaszyście otworzyłaś drzwi.
W tym momencie byłaś niesamowicie poirytowana. Nie miałaś pojęcia, dlaczego, ale niezwykle wkurzyło Cię nieszanowanie Twojej przestrzeni osobistej przez Kabuto. Z irytacją wykonałaś wieczorną toaletę i położyłaś się spać w futonie. Usnęłaś z myślą, że jutro wykonasz swoją pierwszą misję.
Obudziły Cię promienie słońca. W pokoju zdecydowanie było jasno. Byłaś zupełnie nieprzyzwyczajona do tego rodzaju rzeczy. W kryjówce Orochimaru ilość światła regulowały pochodnie, a godzinę wskazywał zegar. Teraz jednak nie potrafiłaś określić czasu. Może była już dziesiąta? Spojrzałaś na zegarek obok regału z książkami.
— A nie, jednak szósta — mruknęłaś do siebie pod nosem. Rzuciłaś się z powrotem w futon, ale nie potrafiłaś usnąć. Do trzeciego etapu egzaminu zostało pięć godzin, ale zakładając, że musisz być tam wcześniej, do dyspozycji miałaś cztery godziny.
Leniwie ubrałaś się w swój zestaw, który znacznie zmienił się przez ostatnie pół roku. Miałaś wolną rękę w kwestii ubioru i nie musiałaś ubierać się w tamten strój z samego początku. W ciszy zjadłaś śniadanie, zamknęłaś mieszkanie i zapukałaś do drzwi sąsiedniego pokoju.
Odpowiedziała Ci głucha cisza. No tak, przecież, że Shikai i Fusagaru będą jeszcze spali o tej godzinie. Przynajmniej ten drugi, zdecydowanie wyglądał na takiego śpiocha. Lodowiec natomiast sprawiał wrażenie osoby, która na sen przeznacza bardzo mało czasu.
Dlatego też zdziwiłaś się, gdy nagle w drzwiach stanął tytan. Spojrzałaś na niego zdziwiona, a za jego plecami zdołałaś dojrzeć sztangi oraz rozwalonego na pół dywanu śpiącego Shikaia. Zamiast jakiegokolwiek przywitania z rana stać Cię było tylko na:
— Co mu się stało? — Wskazałaś palcem na białowłosego. Starszy odwrócił głowę, aby spojrzeć na swojego ucznia.
— Wczoraj się wkurzył, bo zabroniłem mu wziąć jego kosy i nie miał z czym spać, więc fochnął się i próbował czuwać całą noc na dywanie — wyjaśnił z uśmiechem. — Ale, jak widzisz, nie dał rady.
— Ou. — Nie bardzo wiedziałaś, co powiedzieć. — Ja tylko chciałam dać znać, że wychodzę na spacer.
— Nie zgubisz się? — Uniósł brew z powątpiewaniem.
— Postaram się — powiedziałaś i zniknęłaś mu z oczu. Opuściłaś hotel i ruszyłaś przed siebie, gdzie Cię tylko nogi poniosły.
Nie było dużo ludzi o tej godzinie. Wiatr poruszał liśćmi, powodując szelest, słońce oświetlało swoimi promieniami uliczki wioski, a Ty podziwiałaś widoki. Konoha była piękna. Świat był piękny. Po co niszczyć piękno?
Nie zastanawiałaś się nad tym długo, bo poczułaś kuszący zapach jedzenia. Natychmiast podążyłaś w tamtym kierunku. Szczerze, miałaś już dosyć diety ryżowo-zupnej, a to była najlepsza okazja na napełnienie żołądka czymś innym, niż potrawy Tsubo.
— Co podać? — spytał pomarszczony mężczyzna za ladą. Twój rozbiegany wzrok trafił na zawieszone na ścianie menu i poprosiłaś o pierwsze danie z listy. Już po chwili delektowałaś się smakiem tradycyjnego ramenu.
— Cześć, staruszku. — Miejsce obok Ciebie zajął jakiś blondyn z posępną miną. Ubrany był w rzucający się pomarańczowy dres i zdecydowanie był w dobrych stosunkach z właścicielem Ichiraku Ramen.
— Coś się stało, Naruto? — spytał mężczyzna. — Walczysz pierwszy, prawda? To już za dwie godziny. Postawię ci ramen na koszt firmy.
Odłożyłaś pustą miseczkę i wtedy zdałaś sobie sprawę z tego, co tamten powiedział. W pośpiechu zostawiłaś pieniądze i wybiegłaś. Miałaś ledwo ponad godzinę, aby stawić się na miejscu!
Zaczęłaś w panice biegać po uliczkach, ale za nic w świecie nie potrafiłaś znaleźć właściwej drogi. Traciłaś tylko czas, kręcąc się po uliczkach. Już traciłaś nadzieję na dotarcie do hotelu po rzeczy, gdy nagle zaczepił Cię chłopiec.
— Panienka się zgubiła?
Miał długie, brązowe włosy i jasną twarz. Natychmiast odwróciłaś wzrok od niecodziennie wyglądających tęczówek w kolorze pomarańczowym. Na sobie miał jasnoszary podkoszulek, ciemnoszare, zbyt duże spodnie i granatowe sandały shinobi. Zarzucał na siebie pomarańczową bluzę z czarnym kołnierzem, rękawami i kieszeniami. Na dłoniach miał czarne rękawiczki bez palców. Ochraniacz na czoło z symbolem Konohy zakładał jak opaskę. Mógł mieć może trzynaście lat.
— Szukam drogi do tego hotelu naprzeciwko stadionu — powiedziałaś ze ściśniętym gardłem. Ostatnia nadzieja!
— Właśnie tam zmierzałem. — Uśmiechnął się. — Zaprowadzę panienkę.
Kiwnęłaś głową na zgodę i zaczęłaś z nim iść.
— Jestem [imię] z Otogakure — przedstawiłaś się. Po chwili prawie umierałaś na zawał, gdy ten powiedział:
— A ja Lotus Yakushi.
¦°¦°¦°¦°¦
To jest pewnie najnudniejszy rozdział w tym ff. Nie mam weny i to idealnie odzwierciedla mój humor dzisiaj.
CZYTASZ
Medyk ¦ Kabuto x Reader
Fanfiction"Gdybyś znała prawdę, już dawno by Cię tam nie było. Jedynie chęć poznania swojej tożsamości trzymała Cię w tych zatęchłych korytarzach. Potem nadeszła kolej na eksperymenty, treningi i zlecenia, aż w końcu zdałaś sobie sprawę, że nie opuściłaś Oroc...