¦22.¦ Piątka Dźwięku: Kidōmaru!

208 22 20
                                    

Rozpoczęłaś parowanie ciosów Kidōmaru. Pomimo jego przewagi w postaci sześciu rąk, ostatni miesiąc sprawił, że byłaś w stanie się z nim mierzyć na równym poziomie.

— Cholera jasna, bo nie nadążam! — zawołał Fusagaru, wodząc wzrokiem po Waszych ruchach.

— I nie musisz, skup się — odparł Shikai, ogrywając nauczyciela w go.

— Shikai! — warknął, gdy Ty oberwałaś w brzuch. Skuliłaś się, a wtedy jedna z rąk Kidōmaru uderzyła Cię w szczękę. Zatoczyłaś się do tyłu, jednak nie straciłaś przytomności umysłu.

Chłopak rzucił się na Ciebie z prawej strony. Przygotował się do ciosu. Zablokowałaś go, złapałaś drugą ręką za nadgarstek i przerzuciłaś za swoje plecy. Przez chwilę poczułaś nagły przypływ siły i wgniotłaś go w posadzkę.

— [imię]! - krzyknął Fusagaru, patrząc na Twój wyczyn przerażony. — Skąd taka siła?!

Otrząsnęłaś się. Przed Tobą leżał wgnieciony w ziemię Kidōmaru. Kremowy fartuch z logo Piątki Dźwięku został poszarpany i przybrudzony. Ciemna skóra chłopaka liczyła sobie wiele rozcięć. Włosy w kolorze granatu wysypały się ze spiczastego kucyka, a fioletowy ochraniacz z wyrytym symbolem Otogakure na blaszce osunął się, ukazując trzecie oko Kidōmaru na czole. Pozostałe dwa patrzyły się na Ciebie nieco rozbawione, jednak w brązowych tęczówkach krył się strach.

— Widać, w końcu przeszłaś ten poziom — powiedział z uśmiechem. Wyciągnęłaś rękę, aby pomóc mu wstać, spojrzawszy się w oczy.

...W ostatniej chwili uniknąłeś skierowanego w Twoją stronę ataku, schylając się. [imię] przeskoczyła nad Tobą, a Ty złapałeś ją szóstą ręką za nogę. Nie spodziewała się tego i straciła równowagę. Została wgnieciona w ziemię.

— Widać, w końcu przeszedłeś ten poziom — powiedziała [kolor włosów]włosa, uśmiechając się lekko. Na Twoich ustach również wykwitł pełen dumy uśmiech. Zrzedł on jednak, kiedy ktoś zaatakował Cię od tyłu.

— Co...? — zacząłeś, orientując się, że dziewczyna w ostatniej chwili użyła podmiany. Pojedynek trwał nadal.

— To jest walka — powiedziała, przygniatając Cię do ziemi. — Nie możesz pozwolić sobie na nieuwagę.

— Cholera by cię — mruknąłeś. Uśmiechnąłeś się jednak, a Twoje ciało zaczęły pokrywać czarne znaki rozchodzące się od pieczęci...

Szybko chwyciłaś rękę Kidōmaru. Ostatnio zdarzało Ci się widzieć wspomnienia. Najczęściej należały one do Kidōmaru. I byłaś pewna, że on również to widział. Nie po raz pierwszy tak było.

— Wszystko dobrze? — spytał nagle Fusagaru. Oderwałaś się od myśli i uśmiechnęłaś się niezręcznie.

— Tak — powiedziałaś równo z Kidōmaru.

— Zakończmy na dziś — powiedział pająk. — Muszę udać się do Karin.

Kiwnęłaś głową i po chwili go nie było. Odetchnęłaś.

— Też już idę, okej? — mruknęłaś i, nie czekając na odpowiedź, opuściłaś salę.

Szybko znalazłaś się w pokoju. Zatrzasnęłaś się i oparłaś o drzwi. W pomieszczeniu słychać było jedynie Twój paniczny oddech.

Dostrzegłszy czyste ubrania na komodzie, odkleiłaś się od drzwi i ruszyłaś pod prysznic z rzeczami. Kiedy tylko chłodna woda spotkała się z Twoją rozpaloną skórą, poczułaś ulgę.

— Kim jestem?

To pytanie zadawałaś sobie, odkąd tylko się tu znalazłaś. Nic się nie trzymało kupy. Analizując wszystko każdego dnia, doszłaś do wniosku, że wciąż nie powiedziano Ci wszystkiego. Wszystkie wspomnienia sugerowały, że musiałaś tutaj być jeszcze wcześniej.

Medyk ¦ Kabuto x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz