Więc się dowiedziałaś. Co prawda, niewiele Ci to dawało. Cztery fazy Mūngana?
— Więc... — zaczęłaś niepewnie, zastanawiając się, jak poprowadzić dalej tę rozmowę, żeby Kabuto nie domyślił się prawdy. — Więc mój Rankan odpowiada pierwszej fazie?
Kabuto uśmiechnął się po swojemu i poprawił okulary lewą ręką. Chwila... Lewą? Kabuto zwykle poprawiał prawą!
Dopiero wtedy zorientowałaś się, że cały czas trzymasz rękę, którą Ci podał. Cała czerwona puściłaś ją i schowałaś obie dłonie za plecami.
— Nie musisz ukrywać przede mną, że Ilo-san już ci powiedziała prawdę — odparł swobodnie, jakby to nie było nic ważnego.
Otworzyłaś szerzej oczy. Skąd on wiedział? Skąd on wiedział, że poznałaś już powód, dla którego tu jesteś?
— Spokojnie, nie powiem tego Orochimaru-sama — zapewnił — ale powinnaś być ostrożniejsza w wyrażaniu emocji. W końcu jesteś moim najcudowniejszym eksperymentem. Jesteś dla nas bardzo cenna, więc nie możemy pozwolić, aby coś ci się stało.
Kiedy skończył, musiał dojrzeć, jak drgają Ci zaciśnięte wargi i jak powstrzymujesz się od płaczu. Zacisnęłaś dłonie w pięści i spojrzałaś z wyrzutem w ciemne oczy Yakushiego. Jeszcze pół roku temu, kiedy go poznałaś, nie byłabyś w stanie tego wszystkiego powiedzieć, ale teraz musiałaś dać upust emocjom.
— Czyli jestem tylko eksperymentem? Czymś, co można z powrotem powtórzyć, jeśli się nie uda? Kiedy zawiodę, możesz z łatwością zapieczętować Izumi w kimś innym. Ale, zrozum, Kabuto, ja też jestem człowiekiem! Mam uczucia, marzenia, swoje własne myśli i sekrety, nie jestem zabawką! To, że ty i Orochimaru ubzduraliście sobie, że możecie mnie wykorzystywać, zmieniać mi pamięć i tworzyć nową tożsamość, nie oznacza, że rzeczywiście możecie to robić. Wersji swojej przeszłości słyszałam mnóstwo, a i tak nadal nie mam pojęcia, kim jestem! Chcę... Chcę się tylko dowiedzieć, kim jestem...
Umilkłaś, nie będąc pewna, czy możesz kontynuować. Szczerze mówiąc, myślałaś, że masz więcej do powiedzenia. Twoja kwestia wydała się niezwykle krótka jak na to, co przeżywałaś.
Kabuto wysłuchał Twoich słów ze spokojem, po czym uśmiechnął się delikatnie. W jego oczach znalazła się iskra zrozumienia.
— Prawdę mówiąc, to ja jestem najbliżej twojego uczucia. Najbardziej cię rozumiem — powiedział zagadkowo, a Ty tylko otarłaś ściekające po Twoich policzkach łzy.
— Nie... Nie rozumiesz — szepnęłaś, a cała Twoja złość gdzieś wyparowała. Czułaś jedynie bezradność wobec szykowanego dla Ciebie losu.
— Nie mam pojęcia, kim jestem — odparł. — Ale wiem, że jeśli w mój byt włożę wszystko, co osiągnąłem, w końcu mogę stać się kimś na nowo.
— Jakie to głupie — powiedziałaś zgodnie z tym, co myślałaś. Kabuto ewidentnie zdziwił się Twoją nagłą szczerością. — Bez sensu. Po co tworzyć siebie na nowo, skoro nie porzuciło się starej skóry? Jeśli gdzieś w przeszłości istniałeś, musisz się tam tylko cofnąć i z całych swoich sił to odnaleźć. Bo.... Bez przeszłości nie możesz wejść w przyszłość.
Od kiedy tylko obudziłaś się wtedy w laboratorium, miałaś tylko jeden cel: poznać, kim naprawdę jesteś. I, aby ten cel osiągnąć, szukałaś swojej osoby w przeszłości.
— Nie mam przeszłości — odpowiedział, powoli kierując się do wyjścia. — Nie pamiętam pierwszych siedmiu lat, prawdziwego imienia, a nadane mi Kabuto było jedynym dowodem mojej egzystencji, którą utraciłem.
— Aleś ty pokrzywdzony. — Uniosłaś zirytowana brew. — Ja nie pamiętam pierwszych czternastu lat życia, kolejnych tak naprawdę też nie, bo to tylko skrawki informacji, które dostałam, a [imię] to imię, które dostałam od was i nie mam bladego pojęcia, jakim posługiwałam się, czy też, jakie miałam przez tych czternaście lat, które, najprawdopodobniej spędziłam w piwnicy tego wężowego dziada!
Kabuto zatrzymał się. Odwrócił się w Twoją stronę, chcąc zobaczyć Twój wyraz twarzy podczas wypowiadanych słów.
— Nie mam pojęcia, co się działo przez ten czas, dopóki nie zostałam stamtąd wyciągnięta i nie wiem też, dlaczego akurat to mnie wybrałeś — mówiłaś, oczekując od niego odpowiedzi. Milczał chwilę, po czym dodał:
— Wybrałem cię, bo byłaś idealna.
"Ta będzie idealna" — przypomniało Ci się. Zacisnęłaś pięści jeszcze bardziej.
— To ma związek z tym, kim byłam, prawda?! — wrzeszczałaś, ale Yakushi już opuścił pomieszczenie. Wybiegłaś z sali treningowej i rozejrzałaś się po korytarzu w poszukiwaniu jego srebrnej czupryny, ale nikogo już tam nie było. — Kabuto, idioto! - krzyknęłaś jeszcze, po czym maksymalnie wkurzona poszłaś do swojego pokoju.
Rozmowa wcale nie potoczyła się tak, jak chciałaś. Miałaś tylko dowiedzieć się czegoś o Mūnganie, a wyszła prawdziwa kłótnia. Byłaś naprawdę oburzona traktowaniem Cię jak rzeczy. Byłaś człowiekiem, tak jak on, przysługiwały Ci te same prawa. Tylko, że znalazłaś się w roli eksperymentu.
Nie miałaś pojęcia, o czym mówił Kabuto, gdy powiedział, że też nie wie, kim jest. Yakushi w końcu miał wszystko to, czego nie miałaś Ty: wolność wyboru, swoją przeszłość, własne imię. Nie był eksperymentem i nie miał narzuconych zadań. Nie siedział w klatce, z której został wciągnięty tylko po to, aby zapieczętować w nim duszę.
Ty siedziałaś. I, prawdę mówiąc, czasami miewałaś przebłyski grubych krat, brzęczących kajdan, uczucia głodu i poniżenia. Nigdy nie widziałaś prawdziwego słońca. Nieznane było Ci uczucie wolności.
Niezależnie od przebiegu tej rozmowy, byłaś wdzięczna Kabuto, za to, że Cię stamtąd wyciągnął. Już wcześniej czułaś do niego wdzięczność, że się Tobą opiekował, uczył Cię nowych rzeczy i miał cierpliwość do takiej pierdoły, jak Ty.
I chciałaś się odwdzięczyć. Zamiast tego wszczęłaś kłótnię, przestałaś zwracać się z szacunkiem do niego i do Orochimaru, na czego punkcie ma niezłego hopla oraz nazwałaś go idiotą na sam koniec.
Zsunęłaś się po ścianie i ukryłaś twarz w dłoniach. Po prostu, byłaś idiotką.
— [iiimiięęę]-chaaamaaa! — wrzasnął nagle ktoś, otwierając drzwi do Twojego pokoju z hukiem. Wstałaś jak oparzona, potknęłaś się o własne nogi i padłaś na plecy, głową milimetry od ramy łóżka. — Jedziemy na wycieczkę!
Spojrzałaś się na Fusagaru, jakby urwał się z innej historii. Jaka znowu, do cholery, wycieczka? Opalona twarz mężczyzny ozdobiona była ogromnym, szczerym uśmiechem, o wiele ładniejszym, niż ten Orochimaru.
— Zbieraj się szybko i do Orochimaru-sama, powie ci szczegóły misji — zawołał podekscytowany, niczym małe dziecko.
— Misji? — spytałaś zdezorientowana.
— Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to znaczy, jeśli Kabuto-sensei powie Orochimaru-sama, czy się nadajesz, to będziesz szła z nami jako członkini Trio Yuki-Mūn-Senju!
Kiwnęłaś powoli głową, ostrożnie wstając. Przełknęłaś gulę w gardle. Co, jeśli po dzisiejszej rozmowie Kabuto przekona Orochimaru, że jednak się nie nadajesz?
¦°¦°¦°¦°¦
Kurdeee, ale gapa ze mnie! Jikangan = Daragan, po prostu pomieszałam nazwy.
Ostatnio nie widzę niektórych komentarzy, znaczy, nie wyświetlają mi się przy fragmentach, których dotyczą :l Pewnie jest to sprawka mojego dzadowskiego telefonu/aplikacji/tej książki/całego Wattpada/połączenia z internetem/kosmitów/zrządzenia losu/czegokolwiek innego/dodaj własne.
CZYTASZ
Medyk ¦ Kabuto x Reader
Fanfiction"Gdybyś znała prawdę, już dawno by Cię tam nie było. Jedynie chęć poznania swojej tożsamości trzymała Cię w tych zatęchłych korytarzach. Potem nadeszła kolej na eksperymenty, treningi i zlecenia, aż w końcu zdałaś sobie sprawę, że nie opuściłaś Oroc...