¦2.¦ Historia z shurikenem!

582 51 17
                                    

— I co w związku z tym? — Itami siorbie herbatkę z glinianego kubka. — Ten Kabuto i tak dalej?

— To jest dość... skomplikowane.

¦~¦~¦~¦

Byłaś w pokoju sama. Panował półmrok, spowodowany niedostatecznym oświetleniem. Płomienie świec tańczyły, kreśląc różnorodne cienie na ziemistych ścianach o wyżłobionych wzorach. Przypominały Ci one ślady zostawiane przez wijące się, obślizgłe węże.

Bałaś się. Tak cholernie się bałaś. Ten człowiek, to miejsce, ta sytuacja — to wszystko napawało Cię strachem. Jednak nie to najbardziej Cię przerażało — najstraszniejsza okazała się niewiedza.

Kim byłaś, zanim Cię tu ściągnięto? Dlaczego jesteś aż tak ważna dla tych ludzi? Co się stało, że do nich trafiłaś?

Co jakiś czas nawiedzały Cię obrazy. Co one przedstawiały? Jakieś nieznane Ci osoby, ujęcie zmieniało się z sekundy na sekundę. Widziałaś coraz to insze twarze, należące do różnych ludzi. Kimkolwiek oni byli, należeli już do przeszłości — nie znałaś ich, nie potrafiłaś rozpoznać. W ułamkach sekund pojawiały się nowe i nie miałaś jak przyjrzeć się szczegółom.

Sama nie wiedziałaś, jak długo siedziałaś w kącie twardego łóżka z podkulonymi nogami. W miejscu, gdzie zostawiła Cię ta dwójka.

Człowiek o niemal niezdrowo białej skórze napawał Cię obrzydzeniem. Kiedy dotykał Cię swoimi zimnym, lepkimi dłońmi, dostawałaś dreszczy. Opadające kaskadą czarne włosy — mimo, że zadbane, w lepszym stanie, niż Twoje — okalały twarz o ostrych rysach i na samą myśl zbierało Ci się na odruch wymiotny. W oczach okolonych fioletowymi znakami widziałaś niezdrową ambicję. Czułaś, że te złote tęczówki o wąskiej spłaszczonej źrenicy całkowicie oddawały duszę tamtego człowieka.

I jak do niego potrafiłaś określić swoje odczucia, tak do tamtego czarodzieja nie byłaś w stanie. Przez te kilka godzin zastanawiałaś się, jakie on ma do Ciebie plany. Czy można zaufać temu przyjaznemu blasku w jego ciemnych oczach?

Coś trzasnęło w drzwiach, a Ty skuliłaś się jeszcze bardziej. Do środka wszedł on — chłopak w okularach. Z dwojga złego lepiej, aby to on do Ciebie przychodził, chociaż czułaś się w jego obecności niepewnie.

Postawił na drewnianej komodzie stosik materiału, a obok tacę. Z miski wydobywała się para. Do Twoich nozdrzy doszedł zapach pożywienia.

— Masz tu ubrania i jedzenie — powiedział spokojnie i poprawił okulary.

— Dziękuję — szepnęłaś cicho — czarodzieju.

Czterooki uniósł w uśmiechu prawy kącik ust.

— Kabuto. Wystarczy Kabuto.

Opuściwszy pomieszczenie, zamknął je na klucz. Ponownie zostałaś sama. Spojrzałaś na zostawione przez chłopaka rzeczy. Ruszyłaś się niepewnie w stronę komody. Twoje kości strzeliły, nieruszane przez kilka godzin.

Spojrzałaś na miseczkę pełną ciepłego jedzenia. Z całego tego stresu nie byłaś głodna, a patrzenie na — prawdopodobnie — ryż, przyprawiało Cię o mdłości.

Chwyciłaś za ubrania. Coś brzęknęło, a na podłogę wypadł kawałek metalu w kształcie gwiazdki. Zaciekawiona przechyliłaś głowę. Wyciągnęłaś dłoń po rzecz i chwyciłaś ją między dwa palce.

Zafascynowana drobnym, czarnym żelaznym cosiem, przyjrzałaś mu się. W środku miał dziurkę, w którą włożyłaś palec. Zaczęłaś kręcić gwiazdką wokół palca, a ona powoli unosiła się wysoko i wyżej, obracała się szybko i szybciej, aby nagle zlecieć z Twojego palca i wbić się w ścianę. Otworzyłaś nagle usta, gdy Twój rzut zrobił pęknięcie w kamiennej ścianie.

Medyk ¦ Kabuto x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz