— Do roboty, sore! — wrzasnęła Arisha z jednego końca placu treningowego w stronę Drużyny Siódmej. Sakura wytrzeszczyła oczy, widząc, jak szybko jej mistrzyni znalazła się tak daleko od nich.
— Uh, mistrzyni, dattebayo! — zawołał natychmiast wzburzony Naruto, przywołał kilka klonów i ruszył w stronę Jikan, wymijając delikatnie poirytowanego, lecz wciąż zachowującego kamienną twarz, Sasuke.
Siedząc na gałęzi i obserwując ich poczynania, skupiałaś się na jego uczuciach. Brat, któremu ufał, okazał się być mordercą jego rodziny, zostawiając go samego na świecie. Tego dnia zdobył pożądane tak bardzo dōjutsu, ale stracił bliskich. I nie mógł nikomu zaufać.
Czułaś z nim dziwną więź. Historia o stracie klanu, chociaż nie była prawdziwa, trafiła do Twojego serca, a Ty się z nią utożsamiałaś. On stracił klan, a także Ty zostałaś wtedy ostatnia.
Miał przy sobie Sakurę i Naruto, ale działania Lotusa pogłębiły ich konflikty i nie mógł dzielić z nimi swoich marzeń, poglądów i obaw. Wydawało się, że jednak Lotus wzbudził w nim zaufanie.
Ty natomiast miałaś Shikaia i Fusagaru, jednak zginęli. Jedyną osobą, której teraz potrzebowałaś, był Kabuto. Nawet, jeśli maczał palce w ich śmierci, nawet, jeśli kłamał, nie miałaś nikogo innego, niż on.
Nie służyłaś Orochimaru, bo chciałaś, ale dlatego, bo musiałaś, aby dowiedzieć się, kim jesteś. On jedyny znał prawdziwe Twoje pochodzenie i tylko on mógł Ci o tym powiedzieć. Nie potrafiłaś jednak wytrzymać tego, że był mordercą Twoich przyjaciół. Chciałaś już tylko odciąć się od nich i zacząć żyć na nowo.
Jednak wtedy znowu stworzyłabyś nową tożsamość. Gdybyś znała prawdę, już dawno by Cię tam nie było. Jedynie chęć poznania swojej tożsamości trzymała Cię w tych zatęchłych korytarzach. Potem nadeszła kolej na eksperymenty, treningi i zlecenia, aż w końcu zdałaś sobie sprawę, że nie opuściłaś Orochimaru tylko dlatego, bo on tam był...
Coś nieznanego ciągnęło Cię do Kabuto. Ta podobna sytuacja? Pogląd na świat? Czy też... samotność?
— Współpraca! — krzyczała Arisha, gdy po raz kolejny każde z trojga uczniów Kakashiego zaczęło działać na własną rękę. — Musicie współpracować ze sobą, sore!
— To on nie współpracuje ze mną, dattebayo! — Uzumaki wskazał na czarnowłosego, który prychnął pod nosem. — Cały czas się wymądrza.
— Nie obrażaj Sasuke-kun! — Haruno uderzyła w głowę blondyna, gdzie utworzył się dorodny guz.
— Th — westchnął Uchiha, poirytowany działaniami swojej drużyny. Arisha przybiła facepalma.
Tak wyglądał każdy trening Drużyny Siódmej. Niesnaski, problemy, kłopoty, docinki — ten ogólny brak współpracy był z powodu Lotusa. Nie wiedziałaś, w jaki sposób on to zrobił, że cała ich trójka żywiła do siebie urazy, jednak na pewno było to na rękę Orochimaru.
— Ehh, pomyśleć, że gdyby nie ten przekręt, sama byłabym jeszcze geninem — westchnęła ciężko fioletowowłosa. Uśmiechnęłaś się nieśmiało, jakby wymuszenie. Usiadła na gałęzi obok Ciebie, odprowadzając wzrokiem jej uczniów zmierzających w różnych kierunkach do domów, każde osobno.
— Może czekoladę? — spytałaś. Dziewczynie zaświeciły się oczy, gdy wspomniałaś o jej ulubionym słodyczu. — Ja stawiam!
— Dzięki, Ilo! — Uwiesiła Ci się na szyi, a Ty w duchu przeklęłaś ekstrawertyzm przyjaciół Fumei, jednak wysiliłaś się na uśmiech.
Ruszyłyście razem do sklepiku, a Arisha gadała jak najęta, do czego zdążyłaś się ostatnio przyzwyczaić. Puszczałaś jej paplaninę mimo uszu, dopóki nie padło imię Kabuto.
— Co? — spytałaś, jakby wyrwana nagle z transu. — Co Kabuto?
— Hābu jest młodszym bratem Kabuto — powtórzyła śmiertelnie poważnie. Stanęłaś jak wryta.
— Cooo? — spytałaś głośniej. Czego się dowiadujesz po takim czasie?!
— Robię cię w konia, sore! — Zaśmiała się, łapiąc się za brzuch. Ty obrzuciłaś ją zirytowanym spojrzeniem, bo serce niemal podskoczyło Ci do gardła, gdy pomyślałaś, że mogliby być spokrewnieni. Po chwili uspokoiła się i spojrzała na Ciebie oczami o patynowej tęczówce i pionowej, wąskiej źrenicy. — Ale zdziwiło mnie, że są tacy podobni. Ta sprawa nie dawała mi spokoju, więc użyłam Daragana, aby cofnąć się do jego przeszłości.
— Cofnęłaś się do jego przeszłości?! — Krzyknęłaś spanikowana, ale mając na uwadze, że przecież Ilo znała umiejętności Arishy, dodałaś: — I mi nie powiedziałaś?
— Zbzikowałabyś, gdybyś to usłyszała wtedy, ale widzę, że trochę ci to już przeszło — powiedziała. — Kiedy miał dziesięć lat, został porwany przez [imię] do kryjówki Orochimaru, który chciał mieć go na swojej ciało. Nie posiadał jednak przebudzonego Sharingana, dlatego bywał poddawany próbom, które znacząco wpływały na jego psychikę, gdyż tylko w ten sposób mógł go uaktywnić. Uczył go właśnie ten drań Kabuto, który miał nauczyć go podstaw świata ninja. I wiem, że ty też byłaś po jego stronie.
— Eh, nom — mruknęłaś. Byłaś pewna, że tylko Hābu i Hokage wiedzieli, że Ilo jest szpiegiem. Nie przypuszczałaś, że Arisha również. — Mieliśmy swoje imiona: Fumei i Tsumekuse.
Spojrzałaś kątem oka na Arishę, mając nadzieję, że nie wychwyci improwizowanego kłamstwa.
— Kiedy zorientowano się, że nic z tego, jego egzystencja została wymazana z kart kryjówki. Nie istniał, został porzucony w Konohagakure, gdzie nie miał już bliskich. Smutne, prawda? — spytała, patrząc spojrzeniem w dal. — A ty, chociaż działałaś przeciwko wiosce, poszłaś tu za nim i zmieniłaś strony, mimo, że mogłaś za to zginąć. — Zwróciła w Twoją stronę twarz z uśmiechem. — Podziwiam cię, Ilo.
Teraz to jednak Ty patrzyłaś gdzieś indziej. To dlatego byli tacy podobni. Być może został porzucony, ale wciąż zachował swój charakter, który ukształtował się w wyniku przebywania z Kabuto. Tsumekuse był wtedy młody, a Yakushi był dla niego wzorem. Pomimo tego, ile przeszedł, Hābu Uchiha nie zmienił się.
A Ty jednak tak. Wciąż pamiętasz, jak byłaś ufną niezdarą, która naiwnie wierzyła, że wszystko, co jej mówią, jest prawdą. Chociaż szukałaś dawnej siebie, zdołałaś wykreować nową osobowość — [imię]. Tak, jak chciał tego Orochimaru.
Stałaś się bytem niezależnym od innych. Wokół Ciebie kręciło się mnóstwo ludzi i brnęło do przodu, kiedy Ty wciąż stałaś w jednym miejscu, obracając się w tył w poszukiwaniu uśmiechów Shikaia i Fusagaru. Ani Arisha, ani Hābu, nie potrafili Ci ich zastąpić i kiedy oni rozwijali się wzajemnie, nikt nie potrafił naprowadzić Cię na właściwą drogę.
A ta ręka? Ta ręka, która ciągnęła Cię do przodu? Mocny uścisk, który nie puszczał. Chciałaś iść za nim, gdziekolwiek Cię prowadził. Daleko od kłopotów, zabierający ze sobą wszystkie myśli. Ktokolwiek Cię chronił, był Twoim medykiem, który leczył Twoją duszę po śmierci tych, których już zabrakło na tym świecie.
¦°¦°¦°¦°¦
Obiecuję, że ten jest ostatni taki nudny rozdział, a następny już ruszy z akcją!

CZYTASZ
Medyk ¦ Kabuto x Reader
Фанфик"Gdybyś znała prawdę, już dawno by Cię tam nie było. Jedynie chęć poznania swojej tożsamości trzymała Cię w tych zatęchłych korytarzach. Potem nadeszła kolej na eksperymenty, treningi i zlecenia, aż w końcu zdałaś sobie sprawę, że nie opuściłaś Oroc...