Rozdział 15

1.9K 200 89
                                    

Lauren's POV:

Odłożyłam tackę na miejsce i wyszłam ze stołówki. Nigdzie nie widziałam Ty'a, więc stwierdziłam, że muszę go poszukać. Za około 15 minut będę musiała się zjawić w bibliotece, a później nie będę miała czasu, by przekazać mu, kogo akta ma dziś mi dostarczyć. 

Gdy zrobiłam szybki spacer po więzieniu i go nie znalazłam, to stwierdziłam, że pewnie musi siedzieć w tym kantorku, w którym siedzą klawisze i jedzą sobie pączki. Minutę później byłam już przed tym pomieszczeniem. Zapukałam dość cicho w drzwi, po czym pociągnęłam za klamkę. Włożyłam głowę do środka i rozejrzałam się. Zauważyłam uśmiechniętego funkcjonariusza, który siedział i coś zapisywał na papierze.

- Cześć, Lauren! - przywitał się, a ja widząc, że jest sam, wsunęłam moje ciało do środka i zamknęłam drzwi.

- Hej. - mruknęłam, po czym podeszłam do niego i zajęłam miejsce obok niego. - Nie było cię na stołówce, więc musiałam ciebie szukać.

- Wybacz, ale byłem trochę zajęty. - wytłumaczył się, wskazując dłonią na papiery przed sobą. Jego wzrok powrócił na kartkę, na której zaczął coś zapisywać.

- Jasne... - przeciągałam, spoglądając na jego bicepsy, które były odsłonięte. Zagryzłam wargę, wpatrując się w czarnoskórego. Spojrzałam się na jego zielone oczy, później na nos, na którym znajdował się złoty kolczyk w kształcie koła. Zatrzymałam wzrok na jego ustach, które były pełne i miały ładny różowy odcień. Uśmiechnęłam się delikatnie, przysuwając moje krzesło do jego. - Przyszłam, by powiedzieć ci kogo karty możesz mi dzisiaj przynieść. - powiedziałam mu, a mimika twarzy czarnoskórego się zmieniła.

- No właśnie, muszę o tym z tobą porozmawiać. - odparł dość cicho. - Ktoś się dowiedział o tym i chcą teraz robić co jakiś czas przeglądy tych szuflad z aktami.

- Och. - mruknęłam. - Możesz chociaż dać mi dzisiaj karty jednej osoby i dam z tym spokój? - zapytałam, mając nadzieję, że się zgodzi.

- Niech ci będzie, ale jutro rano, podczas śniadania ci je zabieram.

- Dziękuję! - pisnęłam, zrywając się z miejsca. Podbiegłam do mężczyzny i objęłam go od tyłu ramionami. - Na prawdę dziękuję. Nikt jeszcze tyle dla mnie nie zrobił. - wyszeptałam wprost do jego ucha.

- Żaden problem. - powiedział delikatnie zawstydzony klawisz. Uśmiechnęłam się, po czym puściłam go i obeszłam krzesło, na którym siedział. Wyciągnęłam z jego dłoni długopis i położyłam go obok na stoliku. Zielonooki spojrzał się na mnie z lekkim zdziwieniem. Moje dłonie dotknęły jego klatki piersiowej, popychając lekko jego ciało, by jego plecy dotknęły oparcia krzesła. Gdy to się stało, to usadowiłam się na jego kolanach. - Co ty rob... - nie zdążył dokończyć, bo pociągnęłam go za kołnierz od jego munduru i wpiłam się w jego usta. Czarnoskóry wydawał się lekko zdziwiony tym gestem, ale odwzajemnił pocałunek. Pozwolił mi dominować w tym pocałunku, co było dla mnie bardzo wygodne. Po kilku chwilach oderwałam się od jego ust.

- Zróbmy to tutaj. - wydyszałam do jego ust. Byłam tak strasznie napalona, że nie wiedziałam, co robię. Zachowywałam się jak nastolatka, a może nawet gorzej, ale miałam to gdzieś.

- Lauren, ja... - chciał coś powiedzieć, ale mu ponownie przerwałam.

- Pieprz mnie, proszę. - jęknęłam, składając na jego ustach krótki pocałunek. - Potrzebuje tego.

Czarnoskóry złapał mnie za pośladki i podniósł. Usadowił mnie na stole, zrzucając niektóre papiery na ziemię. Nasze wargi ponownie się spotkały. Z przymkniętymi powiekami, próbowałam rozpinać guziki na klatce piersiowej funkcjonariusza. Dłonie bruneta powędrowały pod moją koszulkę. Muskał palcami mój nagi brzuch, po czym złapał za materiał mojej koszulki. Już chciał ją ze mnie zdjąć, gdy do naszych uszu dobiegł jakiś dźwięk. Oderwaliśmy się od siebie, po czym spojrzeliśmy się w stronę telefonu, z którego wydobywała się piosenka zespołu U2. 

DUИGЕОИ | CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz