Rozdział 39

1.5K 205 40
                                    


Lauren's POV:


Rozmawiając z przyjaciółkami nie mogłam się skupić na słowach, które słyszałam i na które automatycznie odpowiadałam, bo moje myśli krążyły gdzieś indziej. A dokładniej, to wokół jednej osoby - Camili.

Powinnam była ją wykorzystać.

Nawet nie wiem, czy można by było nazwać to wykorzystaniem, bo ona była bardzo chętna. Wręcz prosiła o to wzrokiem i gestami. Zachowałam się mądrze, że tego nie zrobiłam, ale pieprzyć tą mądrość. Siedziałam dużo dni w izolatce, odizolowana od ludzi. Powinnam liczyć na jakąś rozrywkę po tych wszystkich cierpieniach.

Gdy wróciłam do pokoju, to zauważyłam, że jestem w nim sama z Camilą. Nie chciałam z nią rozmawiać, bo wiedziałam, że będzie bardzo chciała to powtórzyć. Z resztą tak samo jak ja, ale to ja jestem w tej sytuacji bardziej opanowana i nie pozwolę na to. 

Naprawdę nie chcę jej skrzywdzić. Powstrzymałam się raz przed spełnieniem swoich potrzeb i dam radę to zrobić kilka razy. Nie chcę jej dawać nadziei na to, że odwzajemnię jej uczucia, jeśli ona rzeczywiści jakiekolwiek do mnie żywi.

- Lauren. - powiedziała Camila.

Nie zaczynaj, proszę. Nie odzywaj się do mnie.

- Pogadamy o tym... - brązowooka ewidentnie była zawstydzona tym tematem.

Pesząca się Cabello bardzo mi odpowiada, bo jest moim zdaniem znacznie mniej pociągająca niż normalnie. 

Nie żebym coś miała do nieśmiałych ludzi, po prostu wolę jak ktoś jest bardziej pewny siebie, stanowczy, dominujący...

W mojej głowie pojawił się obraz Camili sprzed pół godziny, leżącej pode mną. Taka drobna, niewinna.

- Lauren. - Camila brzmiała na zmartwioną. Nie mam zamiaru z nią rozmawiać.

Idę do Ally. - pomyślałam, wychodząc szybko i ignorując przy tym brunetkę.


Camila's POV:


Gdy tylko Lauren opuściła pomieszczenie, to poczułam niemiłe ukłucie w klatce piersiowej. 

Mówiła, że pomiędzy nami nic się nie zmieni. Okłamała mnie.

Ignoruje mnie, jakbym nie istniała. Jakbym była nikim. Jestem nikim?

Chciałam wstać i pobiec za nią. Bałam się jednak, że mnie odtrąci i okrzyczy. A jeszcze bardziej bałam się tego, że może nawet się nie odezwać i sprawić, że będę się czuć jeszcze bardziej upokorzona niż czuję się teraz.

Czy ona się tylko ze mną tak bawiła? Niemożliwe, przecież nie chciała bym się jej odwdzięczyła, a by mogła. Jakbym wtedy to zrobiła, to może teraz traktowałaby mnie inaczej. Może chciałaby to teraz powtórzyć. Ja bym z chęcią to powtórzyła, pomimo tego, że pocałunki w stu procentach mi wystarczały. 

Uśmiechnęłam się na myśl o ustach Lauren na moich własnych. Jej dłoniach muskających moją skórę. Jej ciała blisko mojego, niebezpiecznie blisko.

A może zrobiłam coś nie tak? Może byłam dla niej nieatrakcyjna, niewystarczająco dobra, niedoświadczona. Może chodzi jej o to. Mogę się zmienić dla niej.

Podniosłam się do siadu, po czym wyjęłam ze schowka mały woreczek z różowymi tabletkami.

Może potrzebuję drobnej pomocy?

Potrzęsłam opakowaniem, następnie go otworzyłam. Spojrzałam się z góry na narkotyk. Pokręciłam głową i zamknęłam opakowanie.

To jest oszustwo. Oszukanie samej siebie. Oszukanie Lauren.

Włożyłam tabletki z powrotem do środka.

Może potrzebuję jedynie rady kogoś, kto się na tym zna. 

Pierwsza przez myśl przeszła mi Dinah, ale nie mam zamiaru rozmawiać z kłamcą. 

Został ktoś jeszcze? 

Uśmiechnęłam się, myśląc o kolejnej osobie, o której pomyślałam. To jeden z najgłupszych pomysłów w moim życiu, ale no cóż.


Kilka minut później znajdowałam się w dawno nie przebywanym pomieszczeniu. Kobieta była tutaj, jak zawsze.

- Lexa, potrzebuję twojej pomocy. - powiedziałam, stojąc przy wejściu. Brunetka przestała walić pięściami o worek bokserski i spojrzała się na mnie ze złością i zdziwieniem.

- Może by tak "Hej, Lexa. Co słychać?". Nie żeby coś, ale nie rozmawiałyśmy długi okres czasu i takich rozmów nie zaczyna się od "potrzebuję twojej pomocy". - powiedziała wrogo, a ja przewróciłam teatralnie oczami.

- To ważne. - oznajmiłam, a brunetka oparła się o worek i spojrzała się na mnie z ciekawością. - Musisz mnie nauczyć, jak uprawiać seks z kobietą. - powiedziałam, a Lexa się uśmiechnęła. Spuściła wzrok na podłogę, po czym się zaśmiała pod nosem.

- Tak, tak. Fajny sposób na podryw, Cabello. - mruknęła, po czym zaśmiała się jeszcze raz. - Ale szukaj dalej. Wiesz, że nie jestem typem więźniarki, która się pieprzy z kim popadnie. 

- Jezu, nie o to mi chodziło. - warknęłam lekko oburzona, patrząc się na rozbawioną zielonooką. - Chodzi mi tylko o teorię, bez praktyk.

- Po co ci to?

- Czy to ważne? - zapytałam lekko zażenowana.

- Trochę.

- Skoro tylko trochę, to po prostu powiedz mi to bez zbędnych pytań.

- Niech ci będzie. - westchnęła.

DUИGЕОИ | CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz