Rozdział 46

1.6K 197 40
                                    

To drugi rozdział dzisiaj, więc sprawdź, czy na pewno przeczytałeś pierwszy.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^


Camila's POV:


Uśmiech nie schodził z mojej twarzy, gdy patrzałam jak dwójka klawiszy wynosi z mojego pokoju niezwykle wkurzoną Woods. Po wyprowadzeniu z pomieszczenia zielonookiej, do pomieszczenia od razu weszła Lauren.

- Gdzie ją zabierają? - zapytała, przekraczając próg. Spojrzała się na mnie z dość sporym zdziwieniem. - Ty krwawisz. - oznajmiła, a ja wzruszyłam ramionami. 

- Zdarza się. - stwierdziłam, przecierając usta i okolicę nad nimi dłonią. Spojrzałam się na moje palce, z których skapywała krew. - Chyba złamała mi nos. - stwierdziłam, nie mogąc z niewiadomych przyczyn przestać się uśmiechać.

- Lexa złamała ci nos? - zapytała, rozszerzając powieki.

- Nie, waliłam sobie głową w ścianę i się złamał. - powiedziałam ironicznie, a Lauren zmarszczyła brwi. - No jasne, że ona to zrobiła. - westchnęłam, przewracając teatralnie oczami. Podeszłam do mojej pryczy i usiadłam na niej. Czułam lekki ból głowy. Całkowite przeciwieństwo uczucia, które czułam, gdy narkotyk dopiero co pojawił się w moim krwiobiegu. 

- Dlaczego ona ciebie pobiła? - zapytała, kucając przede mną i dotykając mojego kolana. Starałam się jak umiem, by się nie uśmiechnąć głupio.

- Nie mam pojęcia. Bijąc mnie, mówiła, że zrobiłam ci krzywdę i nie dawała mi nawet dojść do głosu. Chyba znalazłaś złe towarzystwo. - mruknęłam, po czym podniosłam wzrok na zielonooką. Jej twarz wyrażała skruchę. - Nie martw się, tak się już zdarza. Nawet jeśli myślisz, że kogoś znasz, to okazuje się, że gówno o nim wiesz.

- Ta. - mruknęła, spuszczając wzrok na podłogę.

- Mi nic nie jest, ale wiem, co może poprawić tobie humor. - oznajmiłam, dotykając policzka tą dłonią, która nie była brudna od krwi.

- Co takiego? - zapytała z zaciekawieniem.

- Dowiesz się, jeśli pójdziesz teraz do schowka na miotły i tam chwilę na mnie poczekasz. - powiedziałam, a drobny uśmieszek zawitał na moich ustach.

- Mam się bać? - zapytała niepewnie.

- Może. - mruknęłam, a Lauren lekko się uśmiechnęła. - To co ty na to? - zapytałam, wplatając czystą dłoń w jej włosy i zaczesując je do tyłu, by nie opadały jej na twarz.

- Hm... Całkiem ciekawa oferta. - mruknęła, przymykając uroczo powieki.

Poczułam dość mocny uścisk w czaszce, po czym z mojego nosa zaczęła ponownie ciec krew. Zakryłam to miejsce dłonią, po czym wstałam i szybko podeszłam do szafki. Wyjęłam z niej czystą skarpetkę, po czym przyłożyłam ją do nosa.

- Wszystko w porządku? - zapytała, wstając i podchodząc do mnie.

- Jasne, idź do schowka. Zaraz ja też tam będę. - powiedziałam, a brunetka się niepewnie uśmiechnęła, po czym wyszła.

 Gdy jej kroki ucichły, to dałam upust emocjom i łzy zaczęły cieknąć po moich policzkach. Czułam się okropnie. Czułam wyrzuty sumienia zjadające mnie od środka. Woods pomogła mi, a ja tego samego dnia zdradziłam ją i pozwoliłam, by klawisze ją zabrały do izolatki. Okłamałam Lauren i udaję przed nią kogoś, kim w rzeczywistości nie jestem.

Podeszłam do schowka i wyjęłam woreczek z tabletkami. Rzuciłam przemoczoną skarpetkę na ziemi, po czym wysypałam na dłoń jedną tabletkę.

Czy to wystarczy, by dodać mi pewności siebie, której na dzisiaj potrzebuję?

Wyrzuciłam jeszcze jedną, po czym włożyłam obydwie kapsułki do ust i szybko je połknęłam. Kilka łez opuściło moje oczodoły, ale ja szybko je przetarłam wierzchem dłoni.

Muszę się jeszcze przebrać i zmyć z siebie krew. Do tego czasu narkotyk z pewnością zacznie działać, a ja będę mogła wrócić do Lauren.

Tak, spotkam się z Lauren. Lauren, która mnie dzisiaj broniła. Lauren, która jest dla mnie najcudowniejszą istotą na świecie.

 Lauren, której chodzi tylko o spełnienie własnych potrzeb...

Uśmiechnęłam się krzywo, po czym wyjęłam z szafki czyste ubrania na przebranie, które zapewne wkrótce wylądują na podłodze w głupim schowku na miotły.


Lauren's POV:


Nie mogłam przestać myśleć o Lexie, która została wynoszona przez klawiszy przez bójkę z kimś, kogo zawsze zaciekle broniła i zakazywała mi  się odwdzięczyć za szkody, które mi kiedyś wyrządzała. 

Minutę wcześniej dowiedziałam się, że Normani także złapano za posiadanie całego woreczka rozmaitych kapsułek.

Camila miała rację. Nic nie wiedziałam o nich. Nawet nie wiem czy nie powinnam teraz ufać Ally. 

Nie mam teraz żadnych przyjaciół tutaj. Wszyscy w izolatce. W razie kłopotów nikt mi nie pomoże. W razie zagrożenia nikt mnie nie obroni.

Dlatego bycie "własnością" Camili jest póki co opłacalne. Nikt mi nie podskoczy, a gdy tylko Lexa i Normani wrócą z izolatki, to mogę wrócić do normalności. Choć nic nie wskazuję na to, że kiedykolwiek było normalnie i kiedykolwiek tak będzie. 

Moje rozmyślenia przerwał dźwięk pociągnięcia za klamkę. Drzwi się otworzyły, a znana mi sylwetka szybko weszła do środka, zamykając nas razem w czterech ścianach.

Poczułam, że mój oddech przyśpieszył z podniecenia i jednocześnie przez to, że nie mogłam się doczekać. 

Camila szybko do mnie podeszła i docisnęła mnie do ściany.

Poczułam nagły przypływ adrenaliny we krwi. 

Moje dłonie niepewnie złapały za talię Camili. A brązowooka zacisnęła palce na moim karku, po czym przyciągnęła moją głowę do siebie, stykając nasze wargi ze sobą. 

Poczułam, jakby przez mój brzuch przeleciało stado motyli.

Camila szybko sprawiła, że niewinny pocałunek stał się szybki i zachłanny. Jakbyśmy były parą nastolatków, których upiło się na imprezie i pojechało do domu, gdzie chce całe swoje emocje wyładować podczas stosunku. 

Wszystko trwało zaledwie kilkadziesiąt sekund, a ja czułam się jak w transie. Szybkie, nachalne poruszanie wargami, było zadziwiająco podniecające.

Zdaję mi się, że podczas zwykłego pocałunku z Camilą czułam się lepiej niż po stosunku z kimś innym.

- Przepraszam cię. - powiedziałam szybko, przerywając pocałunek.

Uchyliłam powieki i tak samo zrobiła Camila. 

- Za co mnie przepraszasz? - zapytała lekko zdezorientowana.

- Za to, że cie unikałam. Za to, że po naszym wcześniejszym spotkaniu tutaj, poszłam później do Ty'a. 

- To ma teraz jakieś znaczenie? - zapytała z lekką wrogością w głosie.

- Dla mnie już ma. - stwierdziłam pewnie.

DUИGЕОИ | CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz