Rozdział 54

1.2K 133 6
                                    

Dinah's POV:

- Słyszałyście, że ta czarna Hamilton została wysłana do izolatki za posiadanie? - zapytała niska latynoska, której imienia nie pamiętam.

Poczułam, że moje serce zaczęło bić kilka razy szybciej niż wcześniej.

- Skąd masz takie informacje? - zapytałam, przerywając spożywanie śniadania.

- Wszyscy o tym mówią. - mruknęła, wzruszając ramionami.

Czułam, że złość i smutek jednocześnie buzują w moim organizmie. Nabrałam sporo powietrza w płuca, wrogo patrząc się na Latynoskę.

- Bardzo ciekawe, bo wczoraj szukałam Hamilton przez calusieńki dzień i nikt jakoś nie zdradził mi, kurwa, tej informacji. - warknęłam. 

Kobiety ze stolika zaczęły się dziwnie na mnie patrzeć. 

- Mów skąd to wiesz. - rozkazałam kobiecie, która niedawno podzieliła się tą jakże przydatną informacją.

- Nie mogę ci powiedzieć. - stwierdziła, dumnie się prostując i wkładając widelec z jedzeniem do ust.

- Gówno prawda. Jasne, że możesz. - fuknęłam, a dziewczyna się uśmiechnęła.

- Hamilton to ta więźniarka, przez którą zawsze się spóźniałaś na posiłki lub w ogóle na nie nie chodziłaś? - zapytała, a ta wiadomość wcale nie zdziwiła innych więźniarek aż tak mocno, jak myślałam.

- Tak. - odpowiedziałam spokojnie.

- Brawo, dziękujemy za wyznanie. - pogratulowała mi kobieta, uśmiechając się zadziornie. - Teraz mogę ci powiedzieć znacznie więcej. Przynajmniej jesteśmy ze sobą szczere, tak? - zapytała, a ja kiwnęłam delikatnie głową. - Ja sypiam z jednym klawiszem. - wyznała to tak luźno, jakby opowiadała o pogodzie. 

- I od niego masz takie informacje? - zgadywałam.

- Zgadza się. - odparła, kiwając głową.

- Wiesz coś więcej? - dopytywałam, kładąc przedramienia na stoliku i pochylając się lekko, by lepiej słyszeć kobietę.

- To, że niedawno przeniesiono tam Gomez, która była znajomą Cabello.

- Myślisz, że ona jej coś podrzuciła? - zapytałam, choć doskonale znałam odpowiedź.

- To raczej oczywiste. 

- Ale po co? 

- Może komuś podpadła. - mruknęła, wzruszając ramionami.

Przez chwilę zastanawiałam się nad tym, komu pozbycie się Normani mogło pomóc. Potem przypomniałam sobie dla kogo Gomez pracowała.

- Ktokolwiek wiedział o moich stosunkach z Hamilton? - zapytałam głosem, jakbym odkryła lekarstwo na raka.

- Szło się domyślić. - mruknęła, po czym się zaśmiała. - Obie się spóźniacie na śniadania i obie zawsze wracacie, jakby coś was wcześniej zaatakowało. - na jej słowa kilka kobiet ze stolika się zaśmiało.

- Kurwa. - warknęłam, wstając z miejsca. Twarze więźniarek spoważniały i wszystkie spojrzały się na mnie ze zdziwieniem. Obeszłam stół i zaczęłam się kierować w stronę wyjścia.

- Hansen, odłóż tacę! - rozkazał jeden z klawiszy. Wypuściłam szybko powietrze z płuc, po czym odwróciłam się na pięcie i podeszłam z powrotem do stolika. Zabrałam z niego tacę i podeszłam do kosza. Wrzuciłam do niego niedojedzone jedzenie, a tacę i kubek postawiłam na specjalnym stoliku obok.

Od razu po tych czynnościach wyszłam ze stołówki. Szybko pognałam korytarzem do mojego własnego pokoju i gdy tylko przekroczyłam próg, to zauważyłam w pomieszczeniu Camilę i dwóch klawiszy.

Nie zwracając uwagi na obecność stróży prawa, złapałam Cabello za kołnierz i przycisnęłam do najbliższej ściany.

- Ty suko. - wysyczałam przez zęby. - Powiedz chociaż, że miałaś jakiś poważny powód, że wrobiłaś ją. - rozkazałam, czując zbierające się w oczach łzy. - Powiedz, że to nie ty, a ona sama ćpała i mi nic o tym nie mówiła. 

- Okłamałaś mnie, Dinah. - powiedziała spokojnie. - Ja nigdy bym cię nie okłamała. Straciłaś moje zaufanie i dostałaś karę. 

Moja zaciśnięta pięść szybko zderzyła się z policzkiem Camili.

- Nie okłamałabyś mnie? - zapytałam sarkastycznie. - Ty, kurwa, kręcisz wszystkich na okrągło. - warknęłam.

Poczułam dłonie na moich ramionach, które mnie oderwały od ciała Camili. Brunetka wyglądała, jakby nie zrobiło to na niej żadnego wrażenia.

- Uspokój się. - szepnął klawisz, który mnie odsunął od latynoski.

- Nie dotykaj mnie! - wykrzyczałam, odpychając go ode mnie. Podeszłam ponownie do Cabello, która wyglądała na niezwykle rozbawioną. - Bawi cię to? - zapytałam, marszcząc brwi. - Jak Normani nie wyjdzie do jutra z izolatki, to cię zabiję. - powiedziałam, zaciskając tak mocno pięści, że paznokcie wbiły mi się w wewnętrzną stronę dłoni.

- Nie uważasz, że jest to niemożliwe? - zapytała Camila. - Złapana za posiadanie całego woreczka tabletek i ma wyjść dzień po wsadzeniu do izolatki? - zapytała, po czym się zaśmiała. Dawno nie słyszałam śmiechu Cabello, ale to zdecydowanie nie brzmiało jak jej śmiech. Spojrzałam się w jej oczy i zauważyłam czerń, jakiej nigdy nie widziałam. 

Podeszłam szybko do pryczy kobiety i położyłam na nich kolana, sięgając do skrytki niższej. Łatwo ją otworzyłam, po czym włożyłam tam rękę i zaczęłam wyjmować z niej przezroczyste woreczki i wkładać je za gumkę od spodni.

- Co ty wyprawiasz? - pisnęłam Camila, podbiegając do mnie i próbując wyrwać mi woreczki, które wyciągałam.

- Zamierzam spuścić wszystko w toalecie. - warknęłam, zamachując się łokciem do tyłu, by odpędzić brunetkę. Poczułam, że w coś walnęłam. Miałam nadzieję, że w coś, co ją zatrzyma. Odwróciłam się na sekundę, by zobaczyć, co robi kobieta. Camila trzymała się za nos, z którego ciekła krew. 

Dobre i to.

Ostatnie kilka woreczków wrzuciłam do miseczek od stanika, po czym ostatni raz sprawdziłam, czy nie zostało żadne opakowanie w środku.

- Zabijesz siebie i zniszczysz życie wszystkim wokoło. - powiedziałam te słowa do Cabello, nie nawiązując z nią nawet kontaktu wzrokowego. 

Już miałam się odwrócić i sprintem pobiegnąć do toalety, gdy poczułam, że coś twardego zderza się z moją tylną częścią głowy. 

Zauważyłam ciemność przed oczami.

^^^^^^^^^^

2/5

DUИGЕОИ | CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz