Rozdział 76

1K 161 8
                                    

Lauren's POV:


- Camila, musimy porozmawiać. - zaczęłam, wchodząc do pokoju. Brązowooka szybko podniosła wzrok zza książki, którą od niedawna zaczęła czytać. Starała się odczytać z mojego wyrazu twarzy wszystkie moje emocje, po czym zmarszczyła odruchowo brwi. Zamknęła ona lekturę i położyła ją obok na pościeli. Prawą nogą przesunęła na bok lewą nogę, po czym ją zgięła i wzrokiem pokazała, że mogę usiąść. - Nie tutaj. - powiedziałam, patrząc się na pryczę nad łóżkiem Camili, na której siedziała jedna latynoska.

- W porządku. - mruknęła, rzucając mi widoczne pytanie "czy wszystko okej?" poprzez wyraz swojej twarzy. Nie zareagowałam, tylko odwróciłam się, obserwując korytarz. - Dokąd idziemy? - zapytała po chwili Camila, znajdując się razem z kulami obok mnie.

- W nasze stare miejsce. - powiedziałam, a Camila rzuciła mi wściekłe spojrzenie. - Po prostu chodź. - fuknęłam, idąc do przodu i słysząc po stukocie kul, że starsza podąża za mną.

Po chwili znajdywałyśmy się przed drzwiami od schowka, gdy pociągnęłam za klamkę, to usłyszałam za sobą głos wyższej.

- Znam to miejsce. - powiedziała tonem, jak zawsze, gdy coś sobie przypominała z jej przeszłości. - Przychodziłam tutaj z Dinah i piłyśmy tu razem, śmiejąc się i takie tam. 

- Czyli ten schowek był używany wcześniej przez was? - zagadnęłam, odwracając się. 

- Zgadza się. - stwierdziła, a ja posłałam jej uśmiech, po czym pchnęłam drzwi i szybko weszłam do środka. Camila weszła za mną, rozglądając się po ciemnym pomieszczeniu. - Miałam latarkę w moim schowku w pokoju. - mruknęła z lekkim zawiedzeniem Camila. Szybko się zgięłam w stronę wiadra, które stało tu od kiedy pamiętam i wyjęłam z niego latarkę, którą kiedyś przyniosła tutaj brązowooka.

- Mówisz o niej? - zapytałam, a starsza kiwnęła głową.

- Tak. - odpowiedziała szybko podchodząc do mnie. Oparła się ona na jednej kuli i złapała ręką za latarkę. Szybko oddałam jej własność, a Camila z uśmiechem włączyła urządzenie. Promień jasnoniebieskiego światła powędrował na ścianę rozświetlając pomieszczenie. Brunetka podeszła do wiadra i mocno trzymając się kuli, zgięła się i włożyła tam latarkę tak, by wychodziło z niej światło, które oświetlało delikatnie schowek. - Wow, nawet jest tu materac. - powiedziała, poprawiając kule i podchodząc do leżącego na podłodze materaca. Podskoczyła parę razy na nodze, chwytając kulę mocno za uchwyty i wypuszczając je spod pach. Po chwili brunetka siedziała już na materacu, wpatrując się we mnie. - O czym chciałaś porozmawiać, Lauren? - zapytała, po czym pociągnęła uroczo nosem.

- Wiem, że mówiłam, że nasza relacja ma się rozwijać po twojemu, ale ja tak już nie potrafię. Przez dwa tygodnie spędzaliśmy prawie całe dnie razem, myłyśmy się razem codziennie i ani razu nie doszło między nami do niczego wulgarnego. - zaczęłam, robiąc kroki wokół materaca. - Coraz trudniej mi jest tak po prostu unikać wszystkich sytuacji, w których nasze usta mogłyby się razem ze sobą zetknąć. 

- To urocze. - powiedziała, a tym razem to ja zmarszczyłam brwi.

- To urocze? To wszystko co powiesz? Poza tym, to nawet nie skończyłam mówić. - oznajmiłam, a Camila z obojętnością wpatrywała się w moją twarz. - Wiem o tobie już wiele i wiem, że jesteś cudowną osobą. Spędzam z tobą tyle czasu i nigdy mi się nie nudzisz. - powiedziałam, przypominając sobie o przedwczorajszym prysznicu, podczas którego prawie się utopiłam. 

To długa historia... 

- Co mam ci powiedzieć, Lauren? - zapytała Camila. - Nie postawiłaś konkretnego pytania, na które mam odpowiedzieć.

- Mogę cię pocałować? - zapytałam szybko, bym nie zdążyła się rozmyślić. Camila wpatrywała się w moją twarz w ciszy. Następnie oparła się rękami o materac z tyłu siebie, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Prawy kącik ust uniósł się ku górze, tworząc bardzo uroczy, łobuzerski uśmieszek. 

- Nie jestem pewna. - odparła po chwili. - A jak bardzo tego chcesz?

- Boże, Camila, przestań się wygłupiać. - warknęłam, po czym podeszłam do niej i kucnęłam na przeciwko niej. Ułożyłam ręce na jej kolanach i rozchyliłam jej nogi. - Dlaczego taka jesteś? - pytam lekko zdesperowana. Brunetka najwyraźniej nie reaguję z jakimś zdziwieniem na mój dotyk, bo wyraz jej twarzy pozostał taki sam.

- Lauren, przestań być taka natarczywa. - powiedziała, odpychając się od materaca i pochylając się nade mną. - Przyjaźnimy się, czy to ci nie wystarcza? - zapytała, poprawiając kosmyk moich włosów, zakładając go za ucho, co delikatnie mnie speszyło.

- Nie, ani trochę mi to nie odpowiada. - stwierdziłam, wywołując cichy śmiech starszej. - Nie wiem co cię tak rozbawiło, ale przestań. - warknęłam, po czym klepnęłam ją w lewę udo, a ona nie przestawała się śmiać. - Uch, jesteś okropna. - mruknęłam, po czym opierając się o jej nogę, podniosłam się. Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam się kierować w kierunku drzwi.

- Lauren, czekaj! - pisnęła, nie mogąc przestać się śmiać. Pociągnęłam za klamkę i szybko wszyłam z pomieszczenia. - To był żart, uspokój się! - usłyszałam kolejny krzyk brunetki, ale i tak nie przestawałam iść do przodu.

DUИGЕОИ | CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz