Rozdział 35

1.6K 208 36
                                    

Normani's POV:


Gdy tylko pociągnęłam za klamkę i otworzyłam drzwi,  to zauważyłam na ziemi Dinah leżącą na materacu z białym prześcieradłem.

Blondynka przesunęła się na bok i pokazała rękoma miejsce obok siebie.  Automatycznie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Zrobiłam kilka kroków, po czym zgięłam się lądując w ramionach brązowookiej. Usiadłam na niej okrakiem i wtuliłam się w jej klatkę piersiową.

- Skąd wzięłaś materac? - zapytałam, nie mogąc przestać się uśmiechać.

Dinah w odpowiedzi tylko cicho się zaśmiała.

- Co w tym takiego zabawnego? - zapytałam, podnosząc głowę, by spojrzeć blondynce w twarz.

- To materac Lauren. - powiedziała nie mogąc powstrzymać śmiechu.

- Ukradłaś jej materac? - zapytałam z lekką złością.

- Spokojnie, Słoneczko. To jej stary materac. - stwierdziła, a ja odetchnęłam w duchu. - Zdaję mi się, że Lauren wróci w tym tygodniu z izolatki.

- Czemu tak myślisz? - zapytałam, opierając łokcie o barki brązowookiej.

- Bo raz widziałam, jak Cabello zmierzała w stronę izolatki.

- Kiedy?

- Wczoraj. - odpowiedziała szybko, a ja szybko złączyłam fakty.

- Selena wczoraj wyszła. 

- Wcale nie, nie ma jej w bloku.

- Bo jest w naszym.

- Ale, że w bloku D? - zapytała, marszcząc brwi.

- Dokładnie. - przytaknęłam, a blondynka zrobiła dziwny grymas twarzy.

- Wbijasz mi łokcie. - mruknęła, dotykając szybko moich rąk. 

- Dopiero teraz to poczułaś? - zapytałam z uśmiechem.

- Nie, po prostu teraz dopiero zaczęło mnie boleć. - wyjaśniła, a ja podniosłam się przenosząc ciężar na mój tyłek, który usadowiłam na biodrach wyższej.- Muszę ci coś powiedzieć, Mani. - powiedziała, dotykając prawą dłonią mojej dłoni i splatając palce.

- To mów. - mruknęłam, ale wyraz twarzy Dinah mnie trochę zaniepokoił. Brązowooka wciągnęła sporo powietrza do płuc, po czym odetchnęła.

- Skrócono mi wyrok za dobre sprawowanie. - powiedziała dość wolno.

- To chyba dobra wiadomość. - stwierdziłam, delikatnie się uśmiechając. - Ile ci wtedy zostało?

- Miesiąc. - odparła cicho.

- Miesiąc. - powtórzyłam, odwracając wzrok z twarzy blondynki i patrząc na ścianę. - Za miesiąc wychodzisz. - powiedziałam cicho, próbując przyswoić sobie tą informację.

- Wiem, że to mało, ale...

- To absurd! - przerwałam jej. - Nie można z dnia na dzień skrócić wyroku o kilka miesięcy. 

- Moja sprawa była ponownie rozpatrzona. Zaczęło się to już dawno i to wszystko dzięki Camili. Pomogła mi z moją apelacją, by wyglądała na dość mądrze napisaną. 

- Camila, Camila, wszędzie Camila. Dlaczego nie pomyślałaś o mnie, kiedy decydowałaś się dać tą apelację? - lekko się wkurzyłam. - Myślisz w tym momencie tylko o sobie. Chcesz mi złamać ponownie serce, tak?

- Ej, spokojnie. - powiedziała, podnosząc się jedną ręką, opartą z tyłu siebie. Puściła moją rękę i położyła swoją dłoń na moim policzku. - Kiedy składałam apelację, to nawet ze sobą nie rozmawiałyśmy. - wyjaśniła. - Nie złamię ci serca, obiecałam ci to przecież. Będę cię odwiedzać. Obiecuję ci, że cię nie zostawię. Wiem, że więzienie psuje wiele relacji, gdy tylko jedna osoba w nim jest, ale my to przetrwamy. Mogę czekać na ciebie wieczność, jeśli będzie trzeba.

- Ta. - tylko to mogłam z siebie wykrztusić. Nawet nie wiem, kiedy po moich policzkach zaczęły lecieć łzy. - Zabawnie, bo nawet nie jesteśmy razem. - mruknęłam, ścierając łzy i śmiejąc się nerwowo.

- No to przyszedł najwyższy czas, by to zmienić. - stwierdziła, ściągając mnie z siebie i sięgając po coś. - Normani Kordei Hamilton... - zaczęła, wyciągając przede mnie znajomą biżuterię.. - Czy chcesz zostać moją więzienną kochanką, miłością i najlepszą przyjaciółką? 

Na moje usta mimowolnie wkradł się uśmiech. 

- Głupie pytanie. - mruknęłam, śmiejąc się nerwowo. - Tak, oczywiście. - powiedziałam, a Dinah również się uśmiechnęła. - Chcesz mi dać swój nieśmiertelnik?

- Już nie jest mój, tylko twój. - stwierdziła, podnosząc ręce do góry i przez głowę zakładając mi dość długą biżuterię. Złapałam płaski owalny element na końcu łańcuszka i przewróciłam go na wygrawerowaną stronę. - Jest na nim moje imię. - oznajmiła, gdy przejechałam po napisie palcem.

- Widzę. - mruknęłam.

- Chcę byś go zatrzymała i zawsze gdy na niego spojrzysz, masz pomyśleć o mnie i o tym, że będę czekać na ciebie wiecznie. - powiedziała, gładząc po raz kolejny dzisiaj mój policzek. 

 Nic nie odpowiedziałam, tylko wpiłam się bez uprzedzenia w wargi wyższej, która automatycznie umiejscowiła swoje dłonie na moich pośladkach. 

- Czas zapieczętować związek, huh? - zapytała, przerywając pocałunek.

- Nie mów w takich momentach. - mruknęłam, zaciskając pięść na kołnierzu koszulki Dinah.

- Bo co? Ukarzesz mnie? - zadała kolejne pytanie szczerząc się jak głupia.

- A żebyś wiedziała.


Lauren's POV:

- Wstawaj, Jauregui. Wychodzisz z izolatki. - te słowa wybudziły mnie z drzemki. 

Przez chwile myślałam, że to sen, póki nie otworzyłam oczu i nie zobaczyłam znanego klawisza, który trzymał w dłoni pęk kluczy.

- Naprawdę? - zapytałam, ale słowo wyszło zniekształcone, przez niezwykłą suchość w gardle.

- Tak. - odpowiedział o dziwo spokojnie funkcjonariusz Mendes. - Jest jeszcze wcześnie, więc możesz wziąć prysznic, zanim reszta osadzonych zobaczy w jakim stanie jesteś.

- W jakim jestem stanie? - zapytałam głupio. Przecież to logiczne. Siedzę tutaj nie wiadomo jak długo. Nie myłam ciała, włosów, zębów i nie goliłam się. Muszę wyglądać paskudnie.

- Po prostu to zrób. - powiedział spokojnie, po czym skinął głową w kierunku drzwi, by dać mi znać, że powinnam już wstać.

Gdy tylko podniosłam się do siadu, to kilka kosteczek w moim ciele otarło się o siebie, tworząc nieprzyjemny dla ucha dźwięk. Położyłam stopy na podłodze, po czym stanęłam na nie słuchając strzykanie innych kości i ból niektórych mięśni. 

- Nie martw się. Trochę pochodzisz po więzieniu i wszystko będzie jak dawniej. - pocieszył mnie klawisz.

Kiwnęłam głową i nie mówiąc nic więcej poszłam za funkcjonariuszem, który zaczął się kierować w stronę więzienia.


Gdy tylko przekroczyłam próg mojego pokoju, to wzrok Camili spoczął na mnie. Odwróciłam, szukając klawisza, ale ten się ulotnił nie wiadomo gdzie. Ponownie spojrzałam się na brązowooką, której usta uformowały się w uśmiech. Wyglądała ona, jakby ani trochę nie była zdziwiona moją obecnością tutaj.

- Cześć, Lauren. - takie same przywitanie jak zawsze. - Jak się czujesz?

W jej słowach nie było ani trochę kpiny lub rozbawienia. 

- Co powiesz na prysznic? - zadała kolejne pytanie dość luźno, a ja rozszerzyłam szerzej oczy.

DUИGЕОИ | CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz