Lauren's POV:
- To twoja wina! - krzyknęłam na Woods, którą te słowa ewidentnie uraziły i wkurzyły.
- Moja? Jakoś z pasją oddawałaś pocałunek i nie wspominałaś pomiędzy muśnięciami o tym, jaka jesteś wierna osobie, która nie zwraca na ciebie uwagi! - warknęła, a ja zacisnęłam pięści.
- Nienawidzę cię! - słowa opuściły moje usta z niebywałą pewnością. - To przez ciebie. Po co mnie do cholery pocałowałaś?
- Dobra, skończ się sprzeczać i pobiegnij za nią. Z tymi kulami to i tak za daleko nie ucieknie. - powiedziała, a ja rzuciłam jej mordercze spojrzenie i wyszłam. Nie dlatego, że tak mi poleciła Lexa. Tylko dlatego, bo miałam jej dość.
Zaczęłam biec przez korytarz i zauważyłam Camilę, która zaczęła szybko się przemieszczać w stronę naszego bloku.
- Camila, poczekaj! - krzyknęłam za nią, ale ona wciąż szła szybko, nie zwracając uwagi na mnie. - Camila! - krzyknęłam, po czym przyśpieszyłam bieg i po chwili znalazłam się obok niej. - Camila. - wypowiedziałam jej imię, ale brązowooka nawet się na mnie nie spojrzała. Szybko zabiegłam jej drogę i spojrzałam się na jej twarz. Po jej policzkach ciekły łzy, a dolna warga drgała. - Przepraszam, Camila. Cholera, nie panuję nad sobą. Przepraszam, przepraszam. - podeszłam do kobiety i wtuliłam się w nią, wiedząc, że kule nie pozwoliłyby jej się teraz ode mnie odsunąć.
- Z-zostaw mnie. - jej głos się załamywał, przez drżące wargi. Poczułam jak łza Camili skapnęła na mój policzek, co wywołało u mnie straszne wyrzuty sumienia.
- Camila, przepraszam cię. Nie panuję nad sobą. Starałam się, naprawdę, ale jestem w tym beznadziejna. Wybacz mi, proszę. - mówiłam szybko, a Camila pociągała nosem, cała się trzęsąc. - Przepraszam.
- Zostaw m-mnie. - powtórzyła, a ja poczułam, że moje oczy zaczynając się otaczać łzami.
Nie jesteśmy oficjalnie parą. Nawet się nie całowałyśmy od czasu wypadku Camili, ale traktowałyśmy się tak, jakbyśmy znaczyły dla siebie wiele. Tak przynajmniej się czułam. Możliwe też dlaczego Camila tak zareagowała.
Niedawno co wyznałam Camili uczucia, a potem od razu poszłam do innej, bo zostałam wyśmiana. Tak, to nie było mądre, ale nie planowałam tego. Ten pocałunek nie był moją inicjatywą, tylko Lexy. Wiem, że i tak postąpiłam źle, bo jej nie odtrąciłam. A powinnam. Ale Boże, to było tak cholernie dobre...
Kolejna łza zderzająca się z moim policzkiem ocuciła mnie i oderwałam się od Camili. Spojrzałam się na nią niczym pies, który właśnie pogryzł buta właścicielowi. Chciałam coś powiedzieć, ale starsza mnie wyminęła i zaczęła się kierować do naszego pokoju. Cały czas szłam krok w krok za nią.
Gdy tylko Camila weszła do pomieszczenia, to oparła kule o ścianę i położyła się na łóżku. Nic nie mówiła. Leżała i wpatrywała się w przestrzeń nad nią.
- Camila. - westchnęłam, podchodząc do jej pryczy. Łzy zaczęły cieknąć wzdłuż jej skroni, a brunetka od czasu do czasu pociągała nosem. Szybko wtuliłam się w nią, przyciskając się do jej piersi. - Camila, powiedz coś. Przepraszam. - powiedziałam, owijając nogami nogi brązowookiej. Jakby ona chciała, to mogłaby mnie odepchnąć, ale nie robiła tego. Podniosłam wzrok i spojrzałam się na jej twarz. Cały czas patrzała się ona do góry, a jej białka w oczach zaczęły stawać się różowe. - Camila. - wymówiłam po raz kilkunasty dzisiaj jej imię. Zero reakcji. Jakby była sparaliżowana i nie mogła nic powiedzieć. Byłam ciekawa, o czym ona myśli.
Camila's POV:
Chcę umrzeć.
Kurwa, tak bardzo o tym marzę.
Dlaczego w ogóle jej szukałam? Mogłam się domyślić, że Lauren jest taka... Właśnie, jaka? Puszczalska? Nie jest to chyba odpowiednie słowo. Poza tym, to w ogóle nie myślałam, że Lauren kiedykolwiek zrobiłaby coś podobnego.
Mam jej wybaczyć?
Nie jesteśmy razem, ani nigdy nie byłyśmy, ale czuję się zdradzona i to cholernie boli.
Dlaczego ona tak zrobiła? Dawałam jej za mało? To dlatego, że zaśmiałam się po tym, jak zapytała, czy może mnie pocałować? To nie moja wina, że mnie to rozbawiło. Po prostu tak wyszło. Ale to nie było aż tak złe, by Lauren wyszła z pokoju, poszła do innej i próbowała z nią uprawiać seks. Widziałam tylko kawałek pocałunku i ich późniejszą rozmowę. Teraz już wiem czemu nie lubiłam Woods. Od początku wydawała mi się taka jakaś nierozsądna i niewyżyta. To samo zresztą mogę powiedzieć o Lauren, ale ją w porównaniu z Lexą lubię. To znaczy lubiłam. Może wciąż lubię... Wątpię. Cały czas mam przed oczami scenkę, w której siedzi na kolanach Woods i całuje z zapałem jej usta.
- Camila. - słyszałam te słowa jak przez mgłę. Pociągnęłam nosem i zamrugałam kilka razy, czując straszne pieczenie oczu.
Nie wybaczę jej. Nie ma mowy. A może tak... Nawet jeśli to zrobię, to nigdy nie będziemy razem. Nie ufam jej już ani trochę. Cholera, przecież zdradziłaby mnie przy pierwszej lepszej okazji. Czy ona nie może po prostu wytrzymać z jedną osobą dłużej niż miesiąc, czy aż tak ją swędzi pomiędzy nogami, że nie może?
- Camila.
Dlaczego w ogóle myślę, że kiedykolwiek jej wybaczę? Ja jutro zamierzam opuścić ten świat. Halo, nie mam tutaj nikogo, a wychodzę za kupę czasu. Dinah się nie odzywa, a Lauren to dziwka. Dziwka, szmata, która puszcza się gdzie popadnie.
Cholera, nie mam żadnych ostrych przedmiotów. Nie mam tabletek. Myśl, Camila. Myśl. Nie ma tu wysokich miejsc, z których można by było skoczyć. Mam jakiś wrogów? Na pewno. Może po prostu musiałabym komuś silnemu podpaść, by mnie zatłukł. Oby ktoś naprawdę silny, bo chcę stracić życie, a nie trafić w złym stanie do szpitala. Nie zniosę więcej przywiązania do łóżka.
Powiesić się! Tak, to jest myśl. W schowku są wieszaki, które z pewnością nie oderwałyby się pod ciężarem mojego ciała. Liną mogą być spodnie więzienne. A najlepiej kilka par. Może nawet zwiąże je ze sobą podwójnie, bym miała pewność, że się nic nie rozwiąże. Tak, to dobry plan.
- Camila.
To dobry plan.
^^^^^^^^^^^^
1/13
^Tak, to nie pomyłka.
CZYTASZ
DUИGЕОИ | Camren
FanfictionGdzie Lauren po kolejnej bójce trafia do więzienia, w którym wszyscy więźniowie słuchają się pewnej Kubanki, która nie szanuje nikogo. Uwaga! ▪ Przekleństwa ▪ Sceny erotyczne ▪ Przemoc