Rozdział 66

1K 148 3
                                    

Lauren's POV:

- Oddasz mi wszystkie moje książki, czy sama mam je ci zabrać? - zapytała Camila, patrząc się na mnie wrogo.

Chyba zrobiłam na niej złe pierwsze wrażenie.

- Jasne. - mruknęłam, po czym wstałam z pryczy brązowookiej i podeszłam do mojego łóżka. Zgięłam się i wzięłam kilka książek w ręce. Podeszłam z nimi do Cabello.

- Książki nie powinny leżeć na ziemi. - mruknęła, a ja westchnęłam.

- Twój stolik został zabrany, a schowek wyczyszczony. - stwierdziłam, a brunetka rozszerzyła powieki.

- Mój schowek? - zapytała, po czym odwróciła się i spojrzała się na kafelkę za nią. Chwyciła ona dwoma rękoma za lewą nogę i uniosła ją, by położyć na łóżku. Drugą nogą Camila odepchnęła się od materaca i przybliżyła do ściany. Dotknęła ona palcami miejsce, za którym kiedyś znajdywały się jej rzeczy.

- Zamurowano go. - powiedziałam, a brunetka ze złością się spojrzała na mnie.

- Kiedy?

- Tydzień po twoim wypadku.

Camila nie odpowiedziała, tylko oderwała rękę od kafli i oparła się plecami o poduszkę. Przymknęła ona powieki i westchnęła.

Szybko przeniosłam jej książki pod pryczę brązowookiej. Po chwili usłyszałyśmy tupot stóp oznaczający posiłek.

- Obiad? - zapytała Camila, otwierając oczy.

- Tak. - odpowiedziałam, a kobieta się delikatnie uśmiechnęła.

- Świetnie. - mruknęła. - Jedzenie w szpitalu było do dupy. - powiedziała, po czym podniosła się na łokciach. Szybko położyła prawą nogę na ziemi, opierając się dłońmi o materac i jedną ręką przenosząc lewą nogę na podłogę. Złapała ona za kule, które miała oparte o ścianę. Podniosła się, układając je pod pachami. Brunetka wyminęła mnie i jak gdyby nigdy nic wyszła z pomieszczenia. Nie chciałam cały czas za nią chodzić i ją wkurzać, więc chwilę poczekałam w pokoju zanim wyszłam.

Camila's POV:

Gdy tylko weszłam do stołówki, to wiele par oczu skupiło się na mojej osobie. W sumie to dla mnie żadna nowość, ale teraz patrzyli się na mnie inaczej niż zwykle. Przeszłam przez stoliki i doszłam do miejsca, w którym wydawano jedzenie. Jak zwykle nie czekałam w kolejce, tylko podeszłam na sam początek.

- Kolejka. - warknęła w moją stronę kobieta, którą widziałam tu po raz pierwszy.

- Mnie nie obowiązuje. - odpowiedziałam z uśmiechem.

- Obowiązuje każdego. - stwierdziła, a ja zmarszczyłam brwi. 

- Może jesteś tu nowa i dużo rzeczy nie rozumiesz. Jestem królową tej placówki i mam swoje przywileje, tak? - syknęłam, a kobieta się uśmiechnęła.

- Jestem tutaj od trzech lat, więc nowa nie jestem. Już nie rządzisz tym miejscem. - powiedziała luźno. - A teraz ustaw się na koniec, bo nie ma tu przywilejów dla niepełnosprawnych. - zaśmiała się.

- Jak mnie nazwałaś? - warknęłam tak głośno, że pewnie większość więźniarek w tym pomieszczeniu mnie usłyszało. - Podaj mi swoje nazwisko, a będziesz jeszcze dzisiaj w izolatce. - stwierdziłam, przysuwając się do kobiety.

Położyłam źle stopę na podłodze, przez co but więzienny się przechylił na bok. Kula z lewej strony wypadła mi z rąk, a ja pośliznęłam się na podłodze i wylądowałam tyłkiem na podłodze. Dodatkowo kula wbiła mi się dość mocno w prawą pachę. Jęknęłam cicho z bólu, by nikt nie słyszał. Usłyszałam nad sobą śmiech sporej ilości kobiet.

Oparłam się dłońmi o podłogę, chcąc jak najszybciej wstać.

- Camila. - usłyszałam głos za sobą, który już dzisiaj słyszałam. Po chwili ktoś złapał mnie za ramię i pociągnął do góry, jakby chciał mi pomóc wstać. Spojrzałam się na tą osobę i zauważyłam zielone tęczówki, które wpatrywały się we mnie ze zmartwieniem.

- Nie dotykaj mnie. - warknęłam, nie chcąc się ośmieszać przed innymi jeszcze bardziej. Kobieta jednak nie posłuchała mnie i dalej ciągnęła mnie ku górze. Gdy tylko stanęłam na prawej nodze, to utrzymałam równowagę i brunetka podała mi kule. - Nie pomagaj mi. - rozkazałam cicho zielonookiej.

- Chodź, ustawmy się w kolejkę. - zaproponowała dziewczyna ignorując moje poprzednie słowa.

- Wiesz, jakoś straciłam apetyt. - mruknęłam wrogo, po czym oparłam się mocno na kuli z lewej strony i podskoczyłam na prawej nodze kilka razy, by się odwrócić. Zaczęłam szybko iść, kierując się w stronę pokoju. Na szczęście kobieta nie szła za mną

^^^^^^^^^^^^

2/4

DUИGЕОИ | CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz