Lauren's POV:
Nie ma Camili już tydzień. Nikt nie wie gdzie ona jest i jaki jest jej stan zdrowia. Równie mogłaby być martwa i nikt by nas nie zawiadomił.
Nie przeczytałam jeszcze książki, którą poleciła mi Dinah. Nie, że nie byłam ciekawa. Po prostu gdy chciałam zacząć czytać, to moje myśli krążyły wszędzie i nie mogłam się skupić na słowach, które czytałam. Po przeczytaniu kilka razy dziesięciu pierwszych stron, zrezygnowałam z dalszego czytania, gdyż kompletnie nic z tego nie zapamiętałam.
Najdziwniejsze w tej książce było to, że nie było w niej żadnych zakładek ani podkreślonych cytatów. Jakby nigdy nie trafiła do rąk Camili.
- Jak się czujesz? - Ally obowiązkowo po raz trzeci tego poranka przyszła do mnie i pytała o moje samopoczucie.
- Tak samo, jak 15 minut temu, gdy o to pytałaś. - odpowiedziałam obojętnie, rzucając jej spojrzenie.
- Myślisz o Camili? - zapytała.
- Tak, jak wtedy gdy, zapytałaś o to 15 minut temu. - odpowiedziałam automatycznie.
- Jesteś głodna?
- Nie jestem, tak jak nie byłam 15 minut temu.
- Musisz za każdym razem mówić mi, jak dawno cię o coś zapytałam?
- Tak, powiedziałam ci już to 15 minut temu. - mruknęłam. - Nie musisz przychodzić do mnie co chwilę.
- Martwię się o ciebie.
- Mówiłam ci milion razy, że nic mi nie jest.
- Nie chodzisz do pracy.
- Śledzisz mnie? - zapytałam wrogo.
- Nie, po prostu przychodzę tutaj, co chwilę i widzę, że leżysz w jednym miejscu.
- Och, no tak. - mruknęłam cicho. - Kiedyś wrócę do pracy.
Camila's POV:
- Teraz Pani coś czuje? - zapytał dotykając przyrządem mojego kciuka u lewej stopy.
- Nie. - powiedziałam, a mężczyzna się skrzywił. Od wczoraj moje płuca zaczęły ze mną współpracować i mogłam oddychać tylko z pomocą aparatu tlenowego, którego cewnik znajdował się w moich dziurkach od nosa.
- Proszę mi powiedzieć, gdy pani cokolwiek poczuje. - powiedział, po czym dotknął mojej pięty. Nic. Przejechał po moim piszczelu, a potem kolanie. Nic. Gdy dotknął uda to spięłam brzuch, ale niczego nie poczułam, a marzyłam o tym, by poczuć. - Nic? - zapytał.
- Nic. - odpowiedziałam smutno.
- Teraz druga noga. - powiedział, dotykając urządzeniem opuszka mojego palca. Spojrzał się na mnie, a ja pokręciłam głową. Przejechał po moim piszczelu i kolanie, uważnie mi się przyglądając. Następnie dotknął udo i mogłam przysiąc, że poczułam delikatne mrowienie w miejscu, gdzie znajdował się przedmiot.
- Może Pan powtórzyć? - zapytałam szybko, a mężczyzna spojrzał się na mnie, po czym przejechał wolniej po moim udzie. Poczułam po raz kolejny mrowienie. Uśmiechnęłam się, opierając głowę o zagłówek. Zaczęłam się śmiać. Byłam tak cholernie szczęśliwa.
- Poczuła Pani coś? - zapytał, patrząc się na mnie z lekkim zdziwieniem.
- Tak! - pisnęłam. - Takie mrowienie.
- Naprawdę? - zapytał, rozszerzając powieki.
- Tak, naprawdę! - powiedziałam to zbyt głośno, ale niezbyt się tym przejęłam. - Czuję udo! - pisnęłam, czując łzy szczęścia cisnące mi się do oczu. - Naprawdę je czuję. - szeptałam, szeroko się uśmiechając. - Mogę je dotknąć? - zapytałam, patrząc się z nadzieją na lekarza.
- Nie powinienem. - oznajmił smutno.
- No proszę, tylko na minutkę. - poprosiłam robiąc smutną minę. Mężczyzna obszedł moje łóżko i zdjął z wieszaka kluczyki. Podszedł po mojej lewej dłoni odpiął małą kłódeczkę, która była zaczepiona pod paskiem. Po czym odpiął zapięcie i uwolnił moją lewą dłoń. Zaczęłam ruszać nadgarstkiem, uśmiechając się. - Jak tak dalej pójdzie, to nie będę musiała sikać przez rurkę. - zaśmiałam się, a na twarzy lekarza również pojawił się drobny uśmiech.
- Może. - mruknął, podchodząc do drugiej ręki i odpinając ją sprawnie.
- Szkoda, że nie ma tu Dinah. - powiedziałam do starszego mężczyzny.
- Kim jest Dinah? - zapytał z zaciekawieniem.
- Nie mówiłam panu? To moja najlepsza przyjaciółka.
- Ma pani jeszcze jakieś przyjaciółki? - zapytał, a ja próbowałam sobie przypomnieć cokolwiek.
- Nie. - stwierdziłam. - Chyba nie. - mruknęłam.
- A co było ostatnią rzeczą, jaką pani pamięta? - zapytał.
- Przyszła do więzienia taka jedna nowa, która była strasznie ładna. - powiedziałam z uśmiechem. - Miała długie, ciemne włosy, wręcz czarne. No i cudowne oczy. - rozmarzyłam się, patrząc na mężczyznę. - Zielone.
- Pamięta pani, jak ona miała na imię?
- Chyba tak. - mruknęłam. - Laura, Lorna czy Lauren. Nie pamiętam dokładnie, ale coś z tych trzech.
^^^^^^^^^^^^^^^
3/4
CZYTASZ
DUИGЕОИ | Camren
FanfictionGdzie Lauren po kolejnej bójce trafia do więzienia, w którym wszyscy więźniowie słuchają się pewnej Kubanki, która nie szanuje nikogo. Uwaga! ▪ Przekleństwa ▪ Sceny erotyczne ▪ Przemoc