Rozdział 16

1.9K 189 6
                                    

Normani's POV:

- Ej, Hamilton. - usłyszałam głos czarnoskórej koleżanki z pryczy obok. Obróciłam głowę i spojrzałam się na nią.

- Co od ciebie chciała Beyonce? - zapytała, a ja zmarszczyłam brwi.

- Kto? - zapytałam lekko zdezorientowana.

- Ta blond przyjaciółeczka Cabello. - odpowiedziała, kręcąc głową. 

- Jakieś głupoty. - odpowiedziałam.

- Tsa. - burknęła z kpiną w głosie. - Mniejsza. Słyszałaś o tym, że mają otworzyć spacerniak? - zapytała. 

Lubie słuchać plotek, dlatego ten temat od razu mnie zainteresował. Spacerniak jest zazwyczaj otwierany na początku wiosny, a teraz już wkrótce lato, a wciąż jest zamknięty. 

- Pewnie plotki. - odparłam, opierając plecy o ścianę. - Robisz więźniarkom niepotrzebną nadzieję.

- Nadzieja jest tu wszystkim. - stwierdziła stanowczo.

- Już raz to słyszałam. - burknęłam, przewracając teatralnie oczami.

- Może dlatego, bo to jest prawda?

- A może jednak nie.

- Nieważne. Słyszałam o tym spacerniaku przed śniadaniem. Ponoć już sprawdzają, czy wszystkie mogą wychodzić i załatwiają inne formalności.

- Kto to załatwia?

- Ten klawisz z dredami. - powiedziała, a ja na wspomnienie o nim się uśmiechnęłam. Kochaś Lauren załatwił nam spacerniak? Jeśli to prawda, to muszę podziękować Jauregui, bo pewnie to też dzięki niej. 

Camila's POV:

- Położysz te dwie książki na tamtą półkę. - rozkazałam, podając Lauren dwie powieści fantastyczne.

- Sama to zrób. - prychnęła.

- Nie, ty masz to zrobić. - warknęłam, wciskając lektury do jej rąk. - Tam jest półka z fantastyką, jeśli nie umiesz czytać. - wskazałam na regał z kartką podpisaną "fantastyka".

- Pieprz się, sama to zanieś. - odpysknęła po raz kolejny. Traciłam już cierpliwość. 

Podeszłam do niej i złapałam za kołnierz od jej koszulki. Brunetce wypadły książki z rąk i wylądowały na ziemi.

- Słuchaj, mam dość twojego dziecinnego zachowania. Za kilkanaście minut chcę być już w swoim pokoju. Nie chcę bym wróciła do niego z twoją krwią na rękach. - syknęłam, po czym ją puściłam.

Zgięłam się, podniosłam dwie książki z ziemi i podałam je zielonookiej do rąk. Brunetka nie sprzeciwiała się dalej, tylko ruszyła w stronę regałów. Podeszłam z powrotem do stolika, na którym zapisywałam wypożyczenia. Odkreśliłam dwie wypożyczone książki, po czym spojrzałam się na dwanaście książek ustawionych w rzędzie. To krótka robota, by wszystko zaznaczyć. Pod koniec dnia będę musiała jeszcze przeliczyć wszystkie książki, ale sądzę, że lepiej będzie się wyręczyć Lauren.

Zielonooka traciła pewność siebie. To z jednej strony dobra wiadomość, ale z innej trochę gorzej. Lauren była jedyną osobą, która mi się postawiła przez najbliższy miesiąc. Podziwiam jej odwagę, bo widzę w niej trochę siebie w poprawczaku. To dziwne, ale lubię, jak Lauren się mi postawia. Reszta jednak nie może wiedzieć, że pozwalam tak siebie traktować. Wszyscy muszą wiedzieć, że trzeba mieć do mnie szacunek inaczej czeka tego kogoś kara. Właściwie to nic takiego się jeszcze zielonookiej nie stało, a powinno. Jauregui musi zostać żywym przykładem na to, że nie można mnie traktować bez należytego szacunku. Wkrótce wszyscy się dowiedzą o tym, kto naprawdę tu rządzi.

DUИGЕОИ | CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz