Rozdział 27

1.8K 189 12
                                    

Camila's POV:


Dwa dni później od kłótni z Dinah wszystko zaczęło się układać idealnie do mojego planu odzyskania moich akt. Wczoraj odwiedziła mnie Miley z chęcią tabletek, które oczywiście jej dałam. Nie chciałam się kłócić lub wzbudzać podejrzeń.

Wiem, że wszystko przedłużałam i ani trochę to nie pomaga w tym, bym była gotowa zrobić, co chcę. Czym więcej zwlekam, tym bardziej się do tego zniechęcam. Muszę to zrobić dzisiaj. Dzisiaj albo nigdy. 

Lauren cały czas jest w izolatce, co ułatwia mi zadanie. Dinah jest na mnie obrażona i w sumie słusznie, a reszta więzienia ma mnie za 'królową", więc wszystko jest na miejscu. 

Oparłam głowę o poduszkę i chwyciłam za okulary i książkę , którą otworzyłam na zaznaczonej stronie, po czym kontynuowałam czytanie ostatniego tomu książki, którego ostatnio pokochałam. W lekturze była kobieta, która mordowała dzieci niczego nie świadoma, a następnego dnia tego nie pamiętała. W dodatku pomagała ona policjantce i jednocześnie kochance w poszukiwaniu sprawcy. 

Mijały minuty, godziny, a ja skupiając się na książce, zapomniałam o tym gdzie jestem i co mam do zrobienia.


Clarke's POV:


Wyszłam szybko z pomieszczenia, w którym spędziłam zdecydowanie zbyt dużo czasu. Za kilka minut kończy mi się etat, a aktualnie moje oczy były zalane łzami, a moje ciało całe drżało.

- Clarke, wszystko w porządku? - usłyszałam jej głos za sobą.

 Chciałabym, by było wszystko w porządku, ale niestety okazałaś się taka jak każdy.

- N-nie. - odpowiedziałam szybko, po czym przyśpieszyłam kroku, nie zwracając uwagę na to, że kilka osadzonych patrzało się na mnie jak na dziwaka, który płacze w pracy.

- Czekaj! - po krótkiej chwili ponownie usłyszałam głos Lexy. Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na nią, ale widziałam mało, bo dużą przestrzeń zamazywały mi łzy.

- Daj mi spokój, Osadzona! - wykrzyknęłam, zwracając uwagę kilku więźniarek w pobliżu. Brunetka ewidentnie się zdziwiła tonem, jakim wypowiedziałam to zdanie. Złapałam za kołnierz od jej koszulki, po czym przybliżyłam ją do siebie. - Mówię serio. Jeśli jeszcze raz się do mnie zbliżysz, to wrzucę cię do izolatki. - te słowa wypowiedziałam ciszej, ale Lexa doskonale wszystko usłyszała. Kiwnęła niepewnie głową, a ja puściłam jej koszulkę i odwróciłam się od niej, ruszając wręcz biegiem przed siebie.

Gdy byłam już blisko wejścia do szatni, to zatrzymała mnie kolejna osoba.

- Wszystko okej? - męski głos obił mi się o uszy. Spojrzałam do góry i zauważyłam bruneta, z którym dzisiaj rozmawiałam. 

- Tak. - opowiedziałam szybko, kiwając głową. 

- Słyszałem twoją rozmowę z Woods. - powiedział, a ja westchnęłam. 

Już wiedzą. Wszyscy wiedzą. "On" też się wkrótce dowie. Nie będę mieć życia. Muszę coś zrobić. On zrobi mi krzywdę. Nie mogę na to pozwolić. Nie mogę...

- Clarke. - wypowiedzenie mojego imienia, przywróciło mnie z powrotem na ziemię.

- C-co? - znowu zaczęłam się jąkać, świetnie.

- Zapytałem się ciebie, czy ona ci coś zrobiła. - odparł, a ja szybko zaprzeczyłam kręcąc głową.

- Nie, nie. - mówiłam szybko. - O-ona tylko... Widziałam ją dzisiaj pierwszy raz, tak? Ja... - zacięłam się i spuściłam wzrok. Zaczęłam bawić się palcami u moich dłoni, zastanawiając się, jak wszystko musiało żałośnie wyglądać.

DUИGЕОИ | CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz