Lauren's POV:
Zdziwiłam się, gdy wróciłam do pokoju i zastałam w nim Lexę rozmawiającą z Camilą. Brązowooka wyglądała okropnie. Miała całe czerwone policzki, przekrwione białka w oczach, rozczochrane włosy i siną szyję.
- Lauren! - zawołała Lexa z uśmiechem, a ja zmarszczyłam brwi.
- Co tu się dzieje? - zapytałam, dość szybko zajmując miejsce na pryczy obok Camili. Zielonooka natomiast kucała przed łóżkiem.
- Nic takiego. - powiedziała szybko brązowooka. Spojrzałam się na nią niepewnie. Jej humor zmienił się całkowicie. Niedawno zachowywała się jak kamień. Nie ruszała się, nic nie mówiła. Teraz wygląda okropnie, a zachowuję się, jakby wszystko wróciło do normy.
- Co ty masz na szyi? - zapytałam, wpatrując się w ślady. Wtedy spojrzałam wrogim wzrokiem na Lexę. - Ona ci to zrobiła? - zadałam pytanie, wskazując na kucającą kobietę.
- Nie. - odpowiedziała dość szybko, a Woods spojrzała się na mnie ze zdziwieniem.
- Serio myślisz, że bym próbowała ją udusić? - zapytała zielonooka, a ja nie zwróciłam uwagę na jej słowa i skupiłam się na Camili.
- Pamiętam jak raz cię tak sprała, że przez kilka dni miałaś częste krwotoki z nosa. - przypomniałam sobie, a brązowooka zmarszczyła brwi i spojrzała się ze zdziwieniem na Lexę.
- To stara sprawa. Camila wtedy była naćpana i groziła mi. - szybko wytłumaczyła zielonooka.
- Jak nic jej nie zrobiłaś, to co tutaj robisz? - zapytałam ze słyszalną wrogością w głosie. Woods przez chwilę nic nie mówiła, jakby szukała idealnego kłamstwa, które może mi wcisnąć.
- Kocham cię, Lauren. - cała wrogość wyparowała, gdy usłyszałam te słowa z ust Camili. Przez chwilę myślałam, że się przesłyszałam.
- Kochasz mnie? - zapytałam, zapominając o obecności Lexy w pomieszczeniu.
- Tak. Bałam ci to wyznać wcześniej, ale po walce ze śmiercią stwierdziłam, że nie mam na co czekać. - oznajmiła, a moje brwi uniosły się ku górze.
- Jakiej walce ze śmiercią? - zapytałam, a starsza pociągnęła nosem i przejechała wierzchem dłoni po szyi.
- Próbowałam się powiesić. - powiedziała, a moje oczy automatycznie się rozszerzyły. - Udałoby mi się to gdyby nie Lexa. W sumie, to dopiero gdy balansowałam na wiadrze, to zrozumiałam, że nie mogę cię zostawić. Potem było za późno na zmianę decyzji, bo się poślizgnęłam. Na szczęście uniknęłam śmierci, bo w porę złapałam za moją linę nade mną. W sumie to sama nie uniknęłam śmierci, bo złapanie się nic by nie dało, bo w końcu i tak bym się zmęczyła i zawisłabym ponownie. To, że Lexa mi pomogła mogę nazwać cudem. Boże, uratowała mi życie. - powiedziała, po czym spojrzała się na podłogę, na której kucała Lexa. Skierowałam wzrok w to samo miejsce, ale nikogo tam nie zauważyłam.
Poczułam ogromne wyrzuty sumienia, że źle potraktowałam Lexę, a ona uratowała życie Camili.
- Przepraszam cię za tamto wcześniej, Camila. Nie chciałam ciebie zranić, ja po prostu...
- Wiem. - przerwała mi. - Wiem, nie panujesz czasem nad sobą. - powiedziała to tak miło, że myślałam, że już mi wybaczyła.
- Czy to oznacza, że...
- Tak, wybaczam ci, Lauren. - przerwała mi po raz kolejny. Nic nie mówiąc więcej, rzuciłam się na nią, opatulając jej ciało moimi ramionami.
- Dziękuję, dziękuję! - pisnęłam, czując łzy szczęścia napływające do moich oczodołów. - Kocham cię. - wyszeptałam, uspokajając oddech. Starsza ułożyła ręce na moich ramionach i odsunęła mnie do siebie. Po chwili jednak złapała mnie za kark i przyciągnęła do siebie, przymykając powieki. Zamknęłam oczy, czując uścisk w żołądku. Gdy nasze wargi się zetknęły, to uścisk zniknął, a w jego miejsce pojawiły się cudowne motylki. Uśmiechnęłam się podczas pocałunku, zachwycając się miękkością ust brązowookiej. Camila również się uśmiechnęła, co zniszczyło cały pocałunek. Uchyliłyśmy powieki i spojrzałyśmy się sobie w oczy.
CZYTASZ
DUИGЕОИ | Camren
FanfictionGdzie Lauren po kolejnej bójce trafia do więzienia, w którym wszyscy więźniowie słuchają się pewnej Kubanki, która nie szanuje nikogo. Uwaga! ▪ Przekleństwa ▪ Sceny erotyczne ▪ Przemoc