Rozdział 56

1.2K 148 3
                                    

Camila's POV:

Uśmiechnęłam się, gdy zauważyłam Lauren wchodzącą do pokoju. Niedawno wyszli stąd klawisze, więc zostałam sama. Posprzątałam szybko nieporządek na moim stoliku, umyłam twarz i zaczęłam czytać książkę, którą czytałam wcześniej. Była ciekawa i bóle głowy nie przeszkadzały mi tak, jak wcześniej. Magiczne tabletki ratują mi życie. Dobrze, że nie powiedziałam nikomu, że zostawiłam sobie jedną pełną paczuszkę najdroższego towaru, którego sprzedaż dałaby mi sporo zysku. Ale kogo obchodzą teraz jakieś zyski, gdy ma się kilkanaście tysięcy na koncie za sprzedaż narkotyków i za oszustwa bankowe. A to wszystko dzięki internetowym kursom hakerskim i niezwykłą dozą zaufania, którą obdarzyła mnie większość ludzi, którzy chcieli kupić ode mnie jakieś tabletki. No i oczywiście też dzięki Mendesowi, który zawsze dostarczał towar i ładował mi komórkę, dzięki której mogłam nocami zajmować się czyszczeniem kart kredytowych.

- Nie było cię na śniadaniu. - powiedziała Lauren, a ja zamknęłam książkę i odłożyłam ją na bok.

- Brawo, Sherlocku. - mruknęłam, podnosząc wzrok na jej osobę. - Teraz mi powiedz coś, czego nie wiem. - odparłam, uśmiechając się mimowolnie.

- Co ty taka niemiła? - zapytała, marszcząc brwi.

- Taka już jestem. - fuknęłam, wzruszając ramionami.

- Nieprawda. - oznajmiła młodsza, przychodząc do mnie bliżej i siadając obok mnie na pryczy. - Masz brudne usta od krwi. - stwierdziła, przyglądając się mojej twarzy.

- A twoje włosy wyglądają jakby ktoś cię wrzucił pod kosiarkę. - warknęłam, oblizując wargi.

- O co ci chodzi? - zapytała z wyrzutem.

- Sprawiam mojej własności komplementy. - wyjaśniłam, wzruszając ramionami.

- Ta. - mruknęła smutno. - Jeśli chodzi o te bycie twoją własnością, to musimy o tym porozmawiać. - stwierdziła brunetka.

- Mów, co ci leży na sercu. - popędzałam brunetkę, podnosząc się do siadu i opierając się o poduszę, którą podłożyłam pod kark.

- Nie umiem tak. - zaczęła. - Na prawdę fajnie się z tobą... - Lauren przestała mówić i pokręciła głową. - Wiesz o czym mówię. Nie chcę już tak. Może masz jakiś fetysz czy potrzebę posiadania własności, ale ja już nie chcę w tym czymś uczestniczyć. Rezygnuję. - skończyła swoją wypowiedź dość pewnie.

- Nie możesz zrezygnować. - powiedziałam z wrednym uśmiechem. - Zabraniam ci! 

- Znajdź kogoś innego, ja naprawdę nie mam na ciebie siły. - odparła smutno, a ja zacisnęłam ze zdenerwowania pięści.

- Nie możesz! - powtórzyłam.

- Chcesz zobaczyć, że mogę? - zapytała, rzucając mi wrogie spojrzenie. Brunetka chciała już się podnieść, kiedy złapałam ją za kawałek koszulki. - Puść mnie, do cholery! - warknęła, próbując mi się wyrwać. 

- Nie rób tego. - powiedziałam, po czym przyciągnęłam ją do mnie tak mocno, że wylądowała obok mnie na materacu.

- Camila, przestań! To nie jest zabawne! - bulwersowała się niższa.

- Nie pozwolę ci tak po prostu odejść. - stwierdziłam, szybko się podnosząc i zagradzając jej drogę. - Nigdzie nie pójdziesz. 

- Camila. - mruknęła pobłażliwie młodsza. - Nie zatrzymasz mnie.

Położyłam palec wskazujący na brodzie Lauren, przymknęłam powieki i musnęłam jej usta. Niższa położyła dłonie na moich ramionach i o dziwo odwzajemniła pocałunek. Zachłannie muskałam jej wargi, chcąc ją tym przekonać, by zmieniła zdanie. Przejechałam językiem po jej dolnej wardze, a wtedy zielonooka odchyliła głowę, odpychając mnie od siebie.

- Camila. - szepnęła cicho Lauren. Złapałam za nadgarstki u jej rąk, którymi mnie niemiło odpychała.

Zielonooka spojrzała się mi prosto w oczy, a ja przysunęłam się do niej i musnęłam ustami jej policzek, potem szczękę, zostawiając mokre ślady.

- Nie możemy tego robić więcej. - powiedziała, ale jej ciało mówiło całkowicie coś innego, gdyż odchyliła ona głowę do tyłu, dając mi plac do tworzenia krwawych malinek. Musnęłam ustami jej szyję i zassałam się delikatnie na jej skórze. Brunetka wplotła palce w moje włosy i pociągnęła je do tyłu. - Nie możemy... - nie pozwoliłam jej dokończyć, gdyż ponownie zaatakowałam jej usta.

Zielonooka oddawała pocałunki z lekką niepewnością.

Dotknęłam dłońmi pośladki niższej, a jej mięśnie na ciele się spięły. Byłam silniejsza od kobiety, więc z łatwością ją podniosłam i ułożyłam wyżej, by było nam obydwu wygodniej. Lauren owinęła nogi wokół moich bioder i położyła swoje dłonie na moich policzkach. Moje palce muskały uda przez materiał pomarańczowych spodni więziennych.

Po chwili dłoń Lauren zetknęła się z moją, która niepohamowanie badała jej ciało. Drugą dłoń ułożyła na mojej klatce piersiowej i próbowała mnie odepchnąć, ale z marnym skutkiem.

- Camila, stop! - zielonooka pisnęła, odwracając głowę. Moje usta zaatakowały jej szyję, przez co brunetka westchnęła. Złapałam za kawałek jej koszulki w okolicy brzucha, przez co kobieta się spięła. 

- Nie mogę przestać o tobie myśleć. - szepnęłam jej do ucha, dmuchając ciepłym powietrzem na jej skórę. - Stęskniłam się już za tobą i twoim ciałem. Daj mi jeszcze jedną szansę. - błagałam, dotykając dłońmi jej nagi brzuch. - Proszę. - wyszeptałam.

- Nie, przestań! - warknęła stanowczo Lauren, a ja poczułam niemiły uścisk w brzuchu. To nie było podniecenie, ale ból.

- Ostatnią szansę. - szepnęłam, układając dłonie na biodrach brunetki.

Zielonooka mocno mnie odepchnęła, po czym szybko usiadła podciągając kolana pod brodę. Patrzała się ona na mnie ze złością i smutkiem.

- Nie. - powiedziała, a ja poczułam ukłucie w żołądku. Oparłam głowę o ścianę, w ciszy wpatrując się w Lauren. Czułam łzy zbierające się w moich oczach, ale nie pozwoliłam ich wypłynąć.

Kobieta wstała i wyszła z pomieszczenia, a ja wpatrywałam się we wgniecenie na poduszce, które zostawiła zielonooka.

^^^^^^^^^^

4/5

DUИGЕОИ | CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz