trzy

692 52 110
                                    

- Trupiak, wstawaj! - Pierwszy dzień lekcyjny w nowej szkole. Chłopacy właśnie się szykowali. Oczywiście, oprócz Nico, bo ten wolał leżeć mając wszystko i wszystkich gdzieś. Jak zawsze. No dobra, wszystkich oprócz Willa.

- Ile razy mam ci powtarzać, żebyś tak mnie nie nazywał! - Wrzasnął chłopak. Przynajmniej się rozbudził.

- Za dziesięć minut lekcje. A musimy tam jeszcze dojść.

- Gdzie Percy? - Rzeczywiście nie było go tu.

- Skoczył po coś do Annabeth. Za chwilę przyj... - Zaczął, ale w tym momencie morskooki wszedł przez drzwi.

- Siema! - Powiedział. Był ubrany w swoją ulubioną niebieską bluzę. Jego włosy jak zawsze były roztrzepane

- Cześć. - Powiedział Jason wychodząc z łazienki - Nico, idź sie ogarnij, łazienka jest wolna.

- Aha.

- Nico, no dalej, nie mamy czasu.

Chłopak prychnął.

- Dobra, idźcie już, przekonam go. - Stwierdził Will - No, już.

- To... Idziemy.

- Dalej, dalej, idźcie. - Syn apolla, wręcz wypchnął ich z pokoju.

- Idziemy?

- Tak. Wypożyczyliście książki? - Spytał Frank

- Co? - Leo nie zrozumiał

- Mieliśmy wypożyczyć książki przed pierwszymi lekcjami. Mówili pod koniec apelu.

- To chyba jakiś żart. Nic nie wypożyczyłem.

- W takim razie gratuluję inteligencji.

- Ale serio. Ja nic nie mam.

- Spróbujesz się jakoś wytłumaczyć.

***

- Dzień dobry. Nazywam się Kevin Monroe, jednakże wy będziecie mówić na mnie Pan Monroe. Wasza klasa nie miała w zeszłym roku matematyki ze mną, lecz z kimś i innym, jak mniemam z Panna Spiry, - To nazwisko wymówił z niesmakiem - chcę wam więc wytłumaczyć wiele rzeczy. Po pierwsze, nie toleruję: spóźnień, nieodrabiania pracy domowej, nieprzygotowań, rozmów na lekcji i dyskutowania ze mną. Jeśli coś mówię, to znaczy, że mam rację. Zawsze. Mam nadzięję, że to jest jasne. Po drugie mój przedmiot jest najważniejszy. Nie interesuję mnie fakt, że macie również inne przedmioty. Dobrze o tym wiem, lecz ignoruję to, ponieważ każda osoba, która nie jest tak tępa jak wy powinna być dobrze nauczona na każdy przedmiot. Zrozumiano? - Spytał

Większość klasy popatrzyła na niego z niedowierzaniem. Ten facet na za dużo sobie pozwalał.

- Zrozumiano? - Podszedł do ucznia siędzącego w pierwszej ławce i popatrzył na niego morderczym wzrokiem

- T-tak. - Powiedział cicho

- I tak ma być. - Mężczyzna wstał i podszedł do tablicy. - Dobrze, wyjmijcie książki.

Leo podniósł rękę.

- Czego? - Warknął nauczyciel

- Nie mam.

- Mózgu? Widzę.

- Nie... Książki.

Nauczyciel zrobił się czerwony.

- Naprawdę myślisz, że możesz sobie tak po prostu zgłosić nieprzygotowanie? - Zaśmiał się sucho - Nie! Cholerne bachory! - Jego książka uderzyła o podłogę - Pozwalacie sobie na za dużo! A jesteście tak naprawdę tylko niepotrzebnymi istotami, które nic w życiu nie przeżyły.

W tym momencie wszyscy herosi pomyśleli jedno. - Przeżyliśmy więcej niż pan.

- Więc... - Zaczął, ale nagle zadzwonił dzwonek. - Tak szybko? Co?

- Alarm pożarowy. - Powiedziała jedna z uczennic. W klasie zaczął się szum.

- Umrzemy! Wszyscy umrzemy! - Jakaś dziewczyna wpadła w histerię

- Spokojnie.- Powiedział Percy - Musimy się ewakuować. No, już wychodzimy! - Dzięki jego zadziwiającej mocy przywódczej cała akcja się powiodła. Aktualnie znajdowali się na dworze. Z okien leciał dym.

- Czyli to nie były ćwiczenia.

- Mam pomysł. Poczekajcie na mnie. - Powiedział syn Posejdona

- Idziesz gdzieś? Oszalałeś?

- Poczekajcie na mnie. - Wbiegł do szkoły

- Percy! Co on robi? On chce umrzeć? - Annabeth, to nie zdziwiło, ale przecież to było bardzo duże ryzyko!

- Spokojnie. - Pocieszył ją Jason - Nic mu się nie stanie

- Wszyscy są? - Spytał Pan Monroe

- Tak. - Stwierdził szybko blondyn - Wszyscy są.

- Dobrze. Poczekajcie tu, muszę się skontaktować z dyrą... Dyrektorką. - Poprawił się szybko

- Gdzie jest ten idiota? - Córka Ateny rozglądała się za swoim chłopakiem

- Jestem. - Usłyszała

***

- "Pożar w szkole z intenatem imienia Martina Stonevilda. Strażacy mówią, że ognia nie było. Jednakże cała szkoła zastrzega się, że pożar wystąpił, a sala gimnastyczna jest spalona."
Czy ty jesteś głupi? - Annabeth uderzyła swojego chłopaka gazetą w głowę

- Gdybym tego nie zrobił cała szkoła zamieniła by się w proch. - Powiedział słabo. Cała akcja co prawda działa się poprzedniego dnia, ale Percy nadal odzyskiwał siły. Zaraz po gaszeniu zemdlał, bo wykorzystał niesamowitą, wręcz niemożliwą du uzyskania siłę i moc.

- Ale to było niebezpieczne! I głupie!

- Od odwagi do głupoty niedaleko. - Rzekł Frank - U Percy'ego występują obie te cechy.

- Kto wywołał ten pożar? - Spytała córka Zeusa

Herosi popatrzyli na Leo.

- To nie ja! - Zarzekał się

- To nie on. - Potwierdził Percy - Ten ogień był... Dziwny. Leo robi inny.

- Widzicie!

- W takim razie ten pożar musiała wywołać ta bogini. Ale jak wytworzyła ogień?

- Damska wersja hefajstosa. - Mruknął Nico

- Nie. Nie ma takiej bogini, która tworzy ogień. - Powiedziała Annabeth

- Mądralińska, przecież to jest jakiś inny bóg. Olimpijczycy przysięgali na styks, że to nie oni. Większość pomniejszych bogów też.

- Myślicie, że nie jest grecki?

- Może tak. - Powiedziała Hazel

- Tylko nie inne mitologie! - Załamał się Percy. Jego dziewczyna się roześmiała.

- Co? - Spytał

- Siniak na twojej ręce układa się w smutną buźkę.

- Widzisz! On mnie rozumie!

☆☆☆

witam!
mój kuzyn też czyta pj i oh! powiedział, że pożyczy mi cartera. życiowy goal mogę uznać za osiągnięty, bo wreszcie spotkałam w prawdziwym życiu osobe która jest w fandomie. yass

[ZAWIESZONE] herosi vs szkoła / oh fanfiction Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz