czterdzieści pięć

252 20 5
                                    

- Podsumowując, zostałeś opętany po raz drugi, tak? - Hazel usiadła na krześle.

- Chyba tak.

- Chyba? Dlaczego niby mamy ci uwierzyć? - Frank obdarzył Leona chłodnym spojrzeniem.

- Bo już raz to zrobiła? - Syn Hefajstosa wzruszył ramionami.

Melanie zaśmiała się ironicznie.

- Czy życie może być jeszcze bardziej posrane? Ale ja mu wierzę.

- Naprawdę? - W głosie jej przyrodniego brata słychać było niedowierzanie.

- Farnomia mnie nienawidzi, pewnie już dawno zauważyła, że wcale nie jestem jej taka wierna. Zrobi wszystko, żeby mnie zniszczyć psychicznie i fizycznie. Zaczyna łagodnie, no wiecie. Ale rozkręci się jeszcze.

- Chcesz na to pozwolić? - Spytał Jason

- A mam wybór?

Reyna potrzasnęła głową.

- Ehm... Tak? Pokonać ją? Co to, "Harry Poter", że akcja dzieje się na końcu?

- Na końcu czego? Książki?

- Naszego "czasu" na misję, na końcu roku szkolnego!

Annabeth prychnęła.

- To nie jest takie łatwe!

- Czemu niby? Pokonaliśmy matkę ziemię! I króla tytanów!

- Ale Farnomia jest inna. - Melanie przygryła wargę.

- Sranie w banie.

Piper nagle olśniło.

- Cholera... - Dziewczyna zrobiła się blada.

Jason spojrzał na nią zmartwiony.

- Wszystko w porządku? - Spytał

Brunetka zemdlała. Chłopak wydał z siebie zduszony okrzyk i ją złapał.

***

- Chejronie! - Zawołała Kayla Knowles - rudo - zielonowłosa córka Apolla.

- Słucham? - Centaur podszedł do dziewczyny.

- Złe wieści. Rachel... - Dziewczyna oddychała ciężko.

- Od początku. - Powiedział mężczyzna łagodnie. - Zacznij od początku.

- Afrodyta miesza się w misję. Przeszła na stronę Farnomii! - Niebieskie oczy dziewczyny wyrażały strach.

- Jaka była przepowiednia?

- Jedenastka herosów na misję wyruszy. Boginie dwie będą chciały psychikę wojny ukruszyć. Trucizna w jednym ciele z trudem zasiądzie. Zdracja zostanie postawiony w sądzie.

***

- Mamo? - Mclean podeszła do pięknej kobiety o całkiem naturalnym wyglądzie w kremowej koszulce i dżinsach. Miała blond włosy do ramion.

- Oh, Piper... - Blondynka podeszła do dziewczyny. Nagle pojawiła się jeszcze jakaś postać. Miała bardzo bladą skórę i szare włosy. Jej oczy były czarne.

- Farnomia. - Pomyślała córka Afrodyty

- Witaj. - Powiedziała. Dziewczyna zadrżała. Jej głos poniósł się echem po pomieszczeniu. Był dziwny. Głęboki, ale dziwnie delikatny. - Twoja matka jest moją nową wspólniczką.

- Domyśliłam się. Tylko ty mogłabyś wymyślić coś tak... Pokręconego!

Bogini miłości zaśmiała się.

- Pokręcone romanse są najlepsze, skarbie! Farnomia dała mi szansę wykazania się. Czemu nie skorzystać?

- Słucham? Przecież...

- Wiem co sobie myślisz. Ale nie masz się o co martwić.

- Mamo...

Afrodyta i Farnomia rozmyły się. Piper obudziła się. Leżała na swoim łóżku. Zerwała się z niego, ale zakręciło jej się w głowie i niezręcznie wpadła w ramiona Percy'ego.

- Co się dzieje? - Spytał

- Ja... Uh... - Poczuła od tego wszystkiego mdłości. Pobiegła do toalety i zwymiotowała do sedesu.

Jason do niej podszedł i przytulił.

- Wszystko będzie dobrze. - Mruknął. Nie pocieszyło jej to.

☆☆☆

ta książka jeszcze istnieje, ok?

[ZAWIESZONE] herosi vs szkoła / oh fanfiction Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz