pięćdziesiąt jeden

208 13 0
                                    

Herosi szli właśnie na lekcje. Wrócili już z obozu Jupiter, w którym postanowili zostać kilka dni, na co zgodziła się dyrekcja szkoły, zważając na nietypowa sytuację. Pokój dziewczyn został objęty śledztwem, które za sprawą czaromowy Piper zostało przerwane. Nikt nie był do końca pewny, jak to zrobiła, ale nikt też nie narzekał, bo lepiej, żeby nikt nie wiedział, że są dziećmi bogów.

Nagle Melanie zachwiała się.

- Wszystko w porządku? - Spytał Percy podtrzymując dziewczynę.

- Niezbyt... - Mruknęła, osuwając się na ziemię.

Will i reszta do niej podbiegli.

- Melanie! - To było ostatnie co usłyszała. Potem wszystko się rozmyło.

***

Córka Aresa znajdowała się w nieznanym sobie miejscu. Tak naprawdę była w tym samym miejscu co kiedyś Piper. W śnie.

- Witaj - Usłyszała głos Farnomii, odbijający się echem.

- Gdzie jesteś?

- Tutaj - Bogini się pojawiła. Obok niej Afrodyta. Dla Melanie była dziwnie podobna do Kayli. Zaraz, co?

- Ty... - Dziewczyna chciała ją... Zabić? Udusić? Skrzywdzić? Cokolwiek chciała zrobić, nie udało jej się to, bo Farnomia zniknęła i zaraz pojawiła się obok.

- Nie jesteś w stanie mi nic zrobić. A ja tak - Kobieta pstryknęła, a córka Aresa poczuła ogromny ból. Miała wrażenie, że cos ją wypala od środka. Krzyknęła, upadając.

- Co... Jak ty to robisz? - Spytała Afrodyta, nieco przerażona rozwojem sytuacji.

- Jak to jak? Jestem boginią grozy i cierpienia! Władam niszczycielskimi żywiołami - wodą i ogniem! Jestem najpotężniejsza! Jestem uosobieniem bólu! - Zrobiła dziwny gest ręką, na co Melanie poczuła jeszcze większy ból, co wydawało się jej wręcz niemożliwe. Jęczała i krzyczała, a Farnomia się nią zwyczajnie bawiła. Próbowała się opierać, ale była na to za słaba. Nagle cierpienie zniknęło. A potem znów się pojawiło, tym razem w postaci psychicznej. Dziewczyna dostrzegła swojego wujka leżącego w kałuży krwi. 

Farnomia zaśmiała się widząc jak blondynka podbiega do krewnego płacząc. Afrodyta za to pokręciła głową z niezadowoleniem. 

- Tego nie miało być - Powiedziała drżącym głosem. - Torturujesz ją, przestań! Obiecałaś mi tragiczny romans! - Kobieta była naprawdę zdenerwowana, a jednocześnie trochę przestraszona możliwościami swojej "współpracownicy", jak to nazwała kiedyś bogini cierpienia. 

- A czy go nie było? Frank i Hazel chociażby. Melanie i Leo. Wszystko moja zasługa. Teraz kolej na przyjemność dla mnie, czego ty jeszcze chcesz? 

- Hazel nie musiała umierać, a Leo nawet nie kochał Melanie, myślisz, że mi się to podobało? - Krzyknęła Afrodyta. - Masz chyba jakieś inne wyobrażenie miłości! Prawdziwa, czysta miłość to miłość bez dziwnych czarów. Taka była do tej pory tylko raz!

- Uh, przestań jęczeć! - Szarowłosa kobieta pstryknęła i zamknęła Afrodytę w celi, którą zmaterializowała.

- Wypuść mnie w tej chwili! - Kobieta próbowała się przenieść swoimi zwyczajnymi boskimi mocami, ale nie udało jej się to. Ani za pierwszym, ani za dziesiątym razem.

***

Melanie obudziła się ze snu. Leżała na swoim łóżku. Zeszła z niego.

- Już wstałaś! - Podszedł do niej Will - Jak się czujesz? Co się stało? Źle wyglądasz.

Zielonooka oddychała ciężko. Czuła się strasznie zmęczona, myślała, że zaraz znowu zemdleje. Ustała jednak na nogach.

- Farnomia... Więzi Afrodytę. A mój wujek nie żyje! Ona włada ogniem i wodą, jest strasznie potężna... - Melanie po raz kolejny popłakała się, a widok na chwilę jej się rozmył, może nawet straciła przytomność, nie była pewna. Gdy jednak odzyskała zmysły, Annabeth ją delikatnie obejmowała.

- Spokojnie... - Wyszeptała - Powiedz jeszcze raz co widziałaś. Na spokojnie - Jej głos był ciepły i delikatny.

- Boję się - Przyznała. Boję się tej cholernej... Farnomii. Zabiła mojego wujka. I Hazel. Jak my niby mamy ją pokonać? 

- Mamy pewien plan - Powiedziała Thalia. - O ile można go tak nazwać.

☆☆☆

nowa okładeczka znowu
dzieki za 80 follow <33

[ZAWIESZONE] herosi vs szkoła / oh fanfiction Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz