Czarny Pan jak każdego ranka, udał się do lochów aby porozmawiać ze swoim więźniem. Wiedział że Pottera, nie będzie łatwo złamać. Jednak mężczyzna lubił wyzwania. Voldemort stanął przed celą nastolatka i powoli otworzył drzwi.
- Dzień dobry...
Kilka kroków od drzwi, na ziemi leżał chłopak. Jego twarz była blada, ciało leżało w nienaturalnej pozycji a oczy były zamknięte.
- Potter, wstawaj.
Jednak żadnej reakcji.
- Przysięgam jeśli do ciebie podejdę, a ty będziesz próbować uciec to pożałujesz że kiedykolwiek się urodziłeś.
Czarnoksiężnik wszedł do środka pomieszczenia i przykucnął przy chłopcu. Po chwili z lekkim zaskoczeniem odkrył że chłopak nie ma pulsu.
- Potter, nie ma mowy że ty mi tutaj umrzesz.
Voldemort wezwał dwie osoby którym ufał. Po dziesięciu minutach do lochów wbiegł Lucjusz Malfoy a tuż za nim Severus Snape.
- Mój panie, wzywałeś nas.
- Severusie, mógłbyś się zająć Potterem?
Czarnowłosy zmarszczył brwi.
- Coś z nim nie tak?
- Chyba nie żyje.
- Co?!
- Nie patrz tak na mnie. To nie ja go zabiłem.
- Sam się nie skrzywdził.
Mistrz Eliksirów wszedł do celi i zaczął oglądać chłopaka. Mężczyzna poczuł jak jego żołądek chce się pozbyć zawartości gdy ujrzał plecy nastolatka.
- Chcesz mi powiedzieć że to się samo wzięło?
Voldemort patrzył z dziwnym wyrazem twarzy na obszarpane plecy swojego więźnia.
- Nie tknąłem go.
- Rany są świeże. Musiał je tutaj zdobyć.
- Uratujesz tego nędznego chłopca?
- Czy ty nie oczekujesz ode mnie zbyt wiele?
- Spróbuj po prostu.
- W takich warunkach, wda mu się zakażenie i cała moja praca pójdzie na marne.
- Zanieś go do jakiegoś pokoju, tylko załóż mocne zaklęcia na drzwi.
- Ten chłopak przez dobre dwa tygodnie, nawet nie wstanie z łóżka. O ile się obudzi.
- Nie bądź takim pesymistą Severusie.
Czarnowłosy ostrożnie położył chłopaka na nosze po czym zaczął go ostrożnie lewitować przed sobą. Czarny Pan ruszył za nim jednak jego myśli były zajęte już czym innym. Po trzydziestu minutach Mistrz Eliksirów opuścił pokój cały brudny we krwi.
- Jeśli to przeżyje, to będę w szoku.
- Przeżył moje zaklęcie, to też przeżyje.
Snape jedynie przewrócił oczami.
- Mogę już iść?
- Severusie, to nie ja mu to zrobiłem.
- Nie obchodzi mnie ten gówniarz.
- Mnie nigdy nie oszukasz. Dowiem się kto go tknął i ta osoba gorzko tego pożałuje.
- Jasne.
Lucjusz obserwował jak Snape znika zza zakrętem.
- Panie, to naprawdę nie ty?
- Gdybym chciał go wykończyć zrobiłbym to z większą godnością.
- W takim razie co za kretyn zignorował twoje polecenie? Przecież mówiłeś że nikt nie ma prawa podnieść na niego ręki.
- To jest twoje zadanie Lucjuszu. Znajdź go i przyprowadź do mnie.
- Tak jest mój panie.
Voldemort ostatni raz spojrzał na drzwi za którymi leżał nastolatek, po czym ruszył do swojego gabinetu.

CZYTASZ
Bond
Fiksi PenggemarCzarny Pan stara się namówić Złotego Chłopca na porzucanie jasnej strony, jednak chyba żadne z nich nie zdaje sobie sprawy jakie przeciwności losu ich czekają. Co się stanie jeśli połączy się gryfońską głuptę i odwagę z ponurym i ambitnym umysłem sz...