Harry wkroczył do gabinetu swojego kochanka oczekując ataku z jego strony. Jednak Riddle siedział przy biurku i pił wino, uważnie mu się przyglądając.
- Odłóż te różdżkę, i tak oboje doskonale wiemy że nie jesteś w stanie mnie skrzywdzić.
- Nie wiesz do czego jestem zdolny.
Czarnoksiężnik przewrócił oczami i odstawił kieliszek z trunkiem.
- Jesteś zdolny do uczuć względem drugiego człowieka, to już pokazuje że jesteś słabszy ode mnie. Że jesteś gorszy.
- Tylko dla ciebie uczucia to słabość Tom. Inni są w stanie żyć w zgodzie z nimi. Są w stanie pogodzić je wraz ze swoją rolą w społeczeństwie.
Mężczyzna westchnął i oparł się wygodniej o oparcie krzesła.
- Może ja po prostu nie pasuje do tego społeczeństwa.
- Nie jesteś w stanie żyć w zgodzie z dobrem innych ludzi.
- I co z tego? Mugole czy inni czarodzieje nie są godni mojego szacunku. Nie rozumieją moich celów i idei. Są bezużyteczni.
Zielonooki zamknął oczy i starał się zapanować nad swoim organizmem który coraz bardziej uświadamiał go o tym w jak kiepskim stanie jest jego ciało. Nie uszło to uwadze Czarnego Pana.
- Coś nie tak Harry?
- Nie udawaj że się o mnie martwisz.
Czarnoksiężnik wstał od biurka i stanął bliżej kochanka.
- Wiesz że nie musimy tego tak kończyć? Mamy jeszcze szansę aby być razem.
- Nie obiecuj mi czegoś co nie ma prawa istnieć.
Wybraniec zebrał się w sobie i wycelował różdżką w klatkę piersiową mężczyzny.
- Pora się pożegnać Tom.
- Nie zrobisz tego. Za bardzo ci na mnie zależy.
- I to jest właśnie twój problem Riddle. Nie doceniasz mnie. Avada Kedavra!
W całym pokoju rozbłysło zielone światło a ciało czarnoksiężnika upadło na ziemię. Szkarłatne tęczówki patrzyły na zielonookiego, jednak nie było w nich widać życia. Lord Voldemort przestał zagrażać magicznemu światu. Potter nareszcie mógł pozwolić aby ból sparaliżował jego ciało. Nastolatek upadł na ziemię, jego rany zaczęły coraz bardziej krwawić. Płuca bolały go coraz bardziej z każdym oddechem. Jednak Złoty Chłopiec nie chciał tak zginąć.
- Nie umrę tutaj obok niego. Pora się ruszać Potter.
Do pokoju wbiegł Malfoy i spojrzał zaskoczony na ciało Voldemorta.
- Naprawdę go zabiłeś.
- Nigdy nie rzucam słów na wiatr Draco...
Ślizgon ukucnął przy swoim dawnym wrogu i obejrzał jego rany.
- Kiepsko to wygląda. Potrzebujesz pomocy jakiegoś medyka.
- Zabierz mnie do Hogwartu, muszę ujrzeć ten zamek po raz ostatni w swoim życiu.
- Nikt oprócz niego dzisiaj już nie zginie Potter.
- Malfoy nie musisz mnie okłamywać. Sam widzę jak beznadziejna jest ta sytuacja.
Szatyn przełknął ślinę krzywiąc się przy tym.
- Pomóż mi dostać się do Hogwartu...Naprawdę mam dylemat czy zabijać tego naszego słodkiego chłopca...
CZYTASZ
Bond
FanficCzarny Pan stara się namówić Złotego Chłopca na porzucanie jasnej strony, jednak chyba żadne z nich nie zdaje sobie sprawy jakie przeciwności losu ich czekają. Co się stanie jeśli połączy się gryfońską głuptę i odwagę z ponurym i ambitnym umysłem sz...